Wrocław Rynek Główny - test dostępności miasta LEGEND X
: 05 kwie 2008, 07:19
Na wstępie pragnę podziękować tym wszystkim, którzy - pomimo dość trudnych warunków atmosferycznych - przybyli na nasze spotkanie:
Grześkowi za cierpliwość; Joasi za szczerość; Mirkowi za wytrwałość; Adamowi za aktywność i Panu Stanisławowi za.....przewodniczenie i prowadzenie wielu ciekawych dyskusji.
Udało się!! Pomimo licznych braków i niedociągnięć w miejskiej strukturze architektonicznej, dało się jeździć.
Test dostępności miasta rozpocząłem od przejazdu przez ul. √Ö≈°widnicką, a właściwie pod, bo to było całkiem ekstremalne przejście podziemne. Gdy do niego podjechałem, ujrzałem bardzo stromy zjazd, który wykonany był ze szlifowanych kamiennych płytek, połączonych „na styk”.
„√Ö≈°lisko” - pomyślałem i ustawiłem redukcję prędkości do minimum, bo to pozwala na precyzyjne pracę hamulca, tak zwany wolny bieg, mocny, ale ospały. Wyglądało to tak, jakbym jechał "żółwikiem" w dół. Poczułem się komfortowo i od połowy przestałem się nawet trzymać poręczy. Gdy dojechałem do końca i spojrzałem za siebie, okazało się, że z dołu zjazd wygląda zupełnie niegroźnie. Pojechałem w stronę wyjazdu i ustawiłem się w kolejkę za dziecięcymi wózkami, których mimo pogody, trochę tam było. Sprawne mamy, bardzo szybko wjeżdżały z dziećmi na górę i wreszcie podjechałem ja. Prędkość ustawiłem teraz maksymalną, bo chciałem sprawdzić, czy mimo moich 90 kg będę przyspieszać i jak szybko.
Dla bezpieczeństwa postanowiłem jednak trzymać się poręczy, ale tak jak podczas zjazdu, tylko przez chwilę. W połowie podjazdu odpuściłem manetkę przyspieszenia, co spowodowało zatrzymanie mojego PO-ELa. Było stromo i przyznać muszę, że przez chwilę odniosłem wrażenie, że przewrócę się do tyłu, ale to było tylko złudzenie.
LEGEND ma bardzo nisko umieszczony środek ciężkości, co powoduje niewiarygodną wręcz stabilność i pokonywanie ogromnych nachyleń terenu. (sam się zdziwiłem, gdy podjeżdżaliśmy z Don Tomasem pod wzniesienie w Mogilanach niedaleko Krakowa, opis znajduje się na naszym Forum http://www.forumskutery.pl/viewtopic.ph ... 5ac896e474).
Po chwili gwałtownie przyspieszyłem i nawet sprawnie znalazłem się na górze. Pomyślałem, że dobrze się zaczęło i moim oczom ukazał się dojazd do Rynku Głównego.
Duże płyty marnie dopasowane, gdzie zbierała się woda, zmusiły mnie do jazdy slalomem.
Sam Rynek pokryty kostką brukową i chyba od czasów powodzi jeszcze nic, nikt z tym nie zrobił. No nie było tak tragicznie, jednak patrząc obiektywnie, utrudniało podróż.
Ruszyłem dalej i było już tylko coraz gorzej. Pod Galerią Dominikańską .przejście podziemne - nie do przejścia, a raczej nie do przejechania, więc pomyślałem, że wsiądę sobie w tramwaj. Tu można kupić bilet z umieszczonych na odpowiednim poziomie automatów. Wjechanie do tramwaju wydało mi się całkiem realne,. Pomyliłem się jednak, przepuściłem wielkiego żelaznego konia i pognałem przed siebie.Po drodze stale napotykałem większe lub mniejsze przeszkody i wreszcie umieszczone na środku równiutkiego chodnika paliki, nazwałbym je antyparkingowe, ale czemu akurat na samym środku! Zjechałem na prawo na stare, szare, nierówne i połamane płyty chodnikowe, które jak przypuszczam pamiętają jeszcze czasy Gierka. Ale jakoś tam było i dojechałem do parku na kanałem. „Trzeba wracać pod Pręgierz”– pomyślałem, bo zostało 25 min. do spotkania, a ja staram się nie spóźniać.
Ogólnie Rynek Główny we Wrocławiu nie jest taki zły do sprawnego poruszania się skuterem, ale daleko mu do krakowskiego, który póki co pozostaje moim faworytem.
Grześkowi za cierpliwość; Joasi za szczerość; Mirkowi za wytrwałość; Adamowi za aktywność i Panu Stanisławowi za.....przewodniczenie i prowadzenie wielu ciekawych dyskusji.
Udało się!! Pomimo licznych braków i niedociągnięć w miejskiej strukturze architektonicznej, dało się jeździć.
Test dostępności miasta rozpocząłem od przejazdu przez ul. √Ö≈°widnicką, a właściwie pod, bo to było całkiem ekstremalne przejście podziemne. Gdy do niego podjechałem, ujrzałem bardzo stromy zjazd, który wykonany był ze szlifowanych kamiennych płytek, połączonych „na styk”.
„√Ö≈°lisko” - pomyślałem i ustawiłem redukcję prędkości do minimum, bo to pozwala na precyzyjne pracę hamulca, tak zwany wolny bieg, mocny, ale ospały. Wyglądało to tak, jakbym jechał "żółwikiem" w dół. Poczułem się komfortowo i od połowy przestałem się nawet trzymać poręczy. Gdy dojechałem do końca i spojrzałem za siebie, okazało się, że z dołu zjazd wygląda zupełnie niegroźnie. Pojechałem w stronę wyjazdu i ustawiłem się w kolejkę za dziecięcymi wózkami, których mimo pogody, trochę tam było. Sprawne mamy, bardzo szybko wjeżdżały z dziećmi na górę i wreszcie podjechałem ja. Prędkość ustawiłem teraz maksymalną, bo chciałem sprawdzić, czy mimo moich 90 kg będę przyspieszać i jak szybko.
Dla bezpieczeństwa postanowiłem jednak trzymać się poręczy, ale tak jak podczas zjazdu, tylko przez chwilę. W połowie podjazdu odpuściłem manetkę przyspieszenia, co spowodowało zatrzymanie mojego PO-ELa. Było stromo i przyznać muszę, że przez chwilę odniosłem wrażenie, że przewrócę się do tyłu, ale to było tylko złudzenie.
LEGEND ma bardzo nisko umieszczony środek ciężkości, co powoduje niewiarygodną wręcz stabilność i pokonywanie ogromnych nachyleń terenu. (sam się zdziwiłem, gdy podjeżdżaliśmy z Don Tomasem pod wzniesienie w Mogilanach niedaleko Krakowa, opis znajduje się na naszym Forum http://www.forumskutery.pl/viewtopic.ph ... 5ac896e474).
Po chwili gwałtownie przyspieszyłem i nawet sprawnie znalazłem się na górze. Pomyślałem, że dobrze się zaczęło i moim oczom ukazał się dojazd do Rynku Głównego.
Duże płyty marnie dopasowane, gdzie zbierała się woda, zmusiły mnie do jazdy slalomem.
Sam Rynek pokryty kostką brukową i chyba od czasów powodzi jeszcze nic, nikt z tym nie zrobił. No nie było tak tragicznie, jednak patrząc obiektywnie, utrudniało podróż.
Ruszyłem dalej i było już tylko coraz gorzej. Pod Galerią Dominikańską .przejście podziemne - nie do przejścia, a raczej nie do przejechania, więc pomyślałem, że wsiądę sobie w tramwaj. Tu można kupić bilet z umieszczonych na odpowiednim poziomie automatów. Wjechanie do tramwaju wydało mi się całkiem realne,. Pomyliłem się jednak, przepuściłem wielkiego żelaznego konia i pognałem przed siebie.Po drodze stale napotykałem większe lub mniejsze przeszkody i wreszcie umieszczone na środku równiutkiego chodnika paliki, nazwałbym je antyparkingowe, ale czemu akurat na samym środku! Zjechałem na prawo na stare, szare, nierówne i połamane płyty chodnikowe, które jak przypuszczam pamiętają jeszcze czasy Gierka. Ale jakoś tam było i dojechałem do parku na kanałem. „Trzeba wracać pod Pręgierz”– pomyślałem, bo zostało 25 min. do spotkania, a ja staram się nie spóźniać.
Ogólnie Rynek Główny we Wrocławiu nie jest taki zły do sprawnego poruszania się skuterem, ale daleko mu do krakowskiego, który póki co pozostaje moim faworytem.