Od dawna nie wchodziłam na to forum i natknęłam się na ten wątek, w którym wypowiedziałam się na początku
I uśmiecham się do wszystkich, pozdrawiam sceptyków i dziękuję komuś, kto mi doradził i mimo, że nie wierzyłam zbytnio, że kiedykolwiek będzie mi naprawdę dobrze, to słowa tej osoby sprawdziły się całkowicie, a rady pomogły.
Od jakiegoś czasu nie jestem dziewicą i muszę powiedzieć, że naprawdę czuję się spełniona seksualnie.
Pomijam dawanie przyjemności swojemu facetowi, bo to już nie jest chyba tematem wątku.
Po prostu potwierdzam: kobieta bez czucia w "tych" miejscach może lubić i nawet lekko czuć w momencie podniecenia penetrację, a także pieszczoty językiem. Byłam przekonana, że nigdy nie osiągnę orgazmu, ale myliłam się i zaskoczyłam mile. Fakt, rzadko... Musi wpłynąć na to wiele czynników, ale jest cudownie.
Nawet powiedziałabym i doradziła innym babeczkom, by nie zrażały się początkami... Nie od razu jest dobrze, mi jest z czasem coraz lepiej i stosunki są lepsze. Czemu? Wynika to z tego, że najpierw zbyt zastanawiałam się nad technicznymi sprawami, irytował mnie brak czucia, krępowałam się swojego ciała, mimo że mój facet przed rozpoczęciem współżycia znał je dokładnie... Koncentrowałam się na dawaniu przyjemności i byłam przekonana, że ja nie będę jej czerpała.
Bzdura
I to nie tylko psychika, jak to mówili niektórzy w tym wątku (choć chyba dla każdej kobiety bliskość z facetem, którego kocha jest przyjemna).
Pozdrawiam,
Mała Mi