DEREKDC10 pisze:interesuje mnie jak dłudo ćwiczycie dziennie i na czym.........
Derek, ja właściwe nie korzystam z żadnego ekstra sprzętu, kiedyś miałam zrobiony ugul i ćwiczyłam ruchy nóg na leżąco i na boku i ćwicznia samowspomagane rąk, ale budynek w którym trenowałam mi zagrzybiał, sufit się zapadł i przy braku pieniędzy na remont, kolejny rok już ćwiczę tylko w domu. W domu mam Vivę2 czyli rotor elektryczny pozwalający na samodzielny czynny trening rąk i nóg. Bardzo go sobie chwalę, uważam, że ćwicienie rąk uruchomiło mi nogi, bo - aby utrzymać dobrą postawę przy kręceniu rękami - potrzebowałam się zapierać nogami. ale ostatnio ćwiczę na nim bardzo rzadko, może raz w miesiącu, gdy mi ktoś podłączy nogi, bo samodzielnie ich jeszcze nie jestem w stanie ani zamocować ani zdjąć.
Na co dzień, w dni powszednie, na ok 3 godz. przychodzi do mnie Pani, która pomaga mi w myciu, ubieraniu, posprzątaniu i tp.
Tu zwykłe czynności są ćwiczniem - np mycie głowy już myję i suszę ją sama (ostatnio nawet sama maluję włosy;)) ale np przynoszenie wody - bo myję się na łóżku w misce - tu już niezbędna jest pomoc drugiej osoby, podobnie przy osłonieciu łóżka przed zamoczeniem. Sama się golę. Sorki za te intymności ale to są w moim przypadku właśnie ćwiczenia. Jak utrzymać golarkę by się nie zaciąć, albo by nie wypadła. Używam i elektrycznej i zwykłej gilette, zależnie jak kiedy mi pasuje.
Nauczyłam moją Panią jak mnie masować, więc czasem mnie masuje - nogi od stóp do pasa biodrowego i talii, czasem ręce. Ostatnio też, bywa, plecy. Gdy leżę na brzuchu, a ona masuje mi nogi, odkryłam ostatnio, że mogę robić pompki. Potrafię już sama ustawić sobie ręce i napinam mięśnie tak, by podnosić się nie na łokciach a na nadgarstkach/dłoniach i podnosić się całym tułowiem. Bardzo pomagało mi w tym odpowiednie ustawienie i przytrzymanie stopy w takiej pozycji, jakby stała na podłodze tj zgięta w stawie skokowym, a palcami opierałam się na przymującej dłoni mojej Pomocniczki. Przy napiętych nogach o wiele łatwiej napiąć brzuch i tułów, co ułatwia uniesienie.
Sama staram się ubierać bieliznę, skarpety, spodnie, bluzkę.
Potem na 2 godz. (do niedawna na 3) przychodzi Fizjoterapeta. Trenuję z nim pionizację (nie używam pionizatora, bo na nim odlatuję, zbyt mnie unieruchamia i wnerwia. Potrzebuję kontaktu z żywym człowiekiem. Zresztą do pionizatora i tak może mnie wsadzić tylko mój Fizjoterapeuta więc jak już jest, to wolę z nim robić coś innego, lepszego niż stanie w pionizatorze), ćwiczę wstawanie, stanie samodzielne, przysiady, macham rękami na stojąco, ćwiczę przesiadanie się na łóżko i na wózek, balans itp. Jak starczy czasu, to mnie trochę pomasuje. Gdy przychodził na trzy godziny- przez 1 godz. była pionizacja, przez kolejne dwie masowanie rąk, nóg i ew pleców. Teraz trening jest intensywniejszy i krótszy. Stanie i ćwiczenia z tym związane- tyle, ile wytrzymam, a jak coś zostanie czasu, jakieś pół godz. to masaż nóg . W międzyczasie bywają przerwy na przebieranie.
Potem, czasami , miewam godzinę treningu typu PNF i ćwiczenie chodu.
Generalnie u mnie wszystko jest płynne i się zmienia. Sama wymyślam różne rzeczy, a moi Trenerzy mi w tym pomagają, mają ogromnie dużo zrozumienia, dobrej woli, mądrości życiowej i fachowej wiedzy. Sami też są bardzo twórczy i tak samo wymyślają różne rzeczy. Generalnie nie nudzimy się.
W weekendy jestem sama z rodzicami. Więcej czasu spędzam na łóżku, ćwiczę brzuszki, ręce, wysypiam się, trenuję "cośtam", próbuję sama kucać - zależy co mi się wymyśli i na co mam siły.
No i w całym tym międzyczasie usiłuję pracować;PPP