Dorka pisze:Witam! Od 4 lat jestem na wózku na który posadzili mnie lekarze. Na operacje poszłam na nogach a po usłyszałam że cudem żyje. Do tej pory miałam rechabilitacje mimo że lekarze wiedzieli że mam spastykie czasem bardzo mocno. Ostatnio w styczniu byłam na rechabilitacji i złapał mnie mocny atak, po 1 godz wezwali karetkie lekarz dał zastrzyk i powoli przeszło. Znacie te tematy. Dziś poszłam do przychodni i usłyszałam że nie będzie rechabilitacji bo mam spastykie-poczułam się jakbym kosmos odkryła. Jak u Was jest z rechabilitacją i spastyką?
Dorka,jeśli oczekujesz luźnej pogawędki, to ja sie nie przyłączę:)
ale
1. - jeśli masz pretensję do lekarzy, że siedzisz na wózku, to albo coś z tym zrób, znajdź prawnika, biegłych, zawiadom prokuraturę, uzyskaj odszkodowanie, albo ustal, że faktycznie uratowali Ci życie i nie było żadnego błędu medycznego - zajmij się tym po prostu i zamknij temat.
Ważne jest, by wyrzucić ze swojej głowy żal i gniew, bo to bardzo bardzo BARDZO utrudnia rehabilitację.
2.- o spastyce są tu na forum tony materiałów, ale przypadki są różne. Mi kiedyś też twierdzili,że mam zbyt dużą spastykę i nie da się ćwiczyć, że mam zwiększać dawki baklofenu i takie tam. Ale ja miałam szczęście i teraz wogóle baklofoneu nie używam. Rzuciłam to chyba w pierwszym roku po wypadku. Mam spastykę, ale jest ok.
3. - jeśli coś stanowi zagrożenie dla Twojego zdrowia, albo fizjoterapeuci boją się z Tobą pracować, boją się, że coś Ci się stanie, no to cóż. Może i lepiej, że się wtedy nie dotykali, jeżeli mieliby coś więcej zepsuć..
Pozostaje może jakoś lepiej się zdiagnozować, poznać siebie i swoją spastykę, rozpoznawać jak, kiedy działa, kiedy się zwiększa, jak ją osłabić,
no i, szukać dobrego fizjoterapeuty, no ja wiem, że Ty to wiesz, ale po prostu tak trzeba i trzeba próbować.
aha, jeśli będziesz na rehabilitacji w szpitalu, nie ambulatoryjnie a "pobytowo" to może będzie większa szansa to ogarnąć.
Powodzenia.