byliśmy w Konstancinie
: 15 cze 2006, 22:13
Chcę napisać parę słów o pobycie mojego męża w Stocerze w Konstancinie.
Mąż leżał tam trzy tygodnie (w maju 2006) ja byłam z nim przez cały pierwszy tydzień. Skarb leżał na oddziale II.
Pielęgniarki i pielęgniarz Tomek byli na prawdę świetni. Nikt się za bardzo nie wtrącał w nasze sprawy, ja byłam u męża od rana od 9.00 do ok. 20.00. Nikt nie robił z tego powodu problemów. Byłam też przy rehabilitacji. Męża rehabilitował Mirek. Ci co byli w Konstancinie na pewno o nim słyzeli. Ma fach w ręku. Ja byłm i jestem zauroczona tym co robi. Fakt - ceni się. Byliśmy tam tylko trzy tygodnie i to uważam za porażkę. Mój mąż zrobił duę postępy, ja nauczyłam się go cewnikować i przesadzać z łóżka na wózek i odwrotnie.
Jeśli tylko miałabym możliwopść pojechania do Stocera to nie zawachałabym się - rehabilitacja Mirka jest moim zdaniem na najwyższym poziomie.
Mąż leżał tam trzy tygodnie (w maju 2006) ja byłam z nim przez cały pierwszy tydzień. Skarb leżał na oddziale II.
Pielęgniarki i pielęgniarz Tomek byli na prawdę świetni. Nikt się za bardzo nie wtrącał w nasze sprawy, ja byłam u męża od rana od 9.00 do ok. 20.00. Nikt nie robił z tego powodu problemów. Byłam też przy rehabilitacji. Męża rehabilitował Mirek. Ci co byli w Konstancinie na pewno o nim słyzeli. Ma fach w ręku. Ja byłm i jestem zauroczona tym co robi. Fakt - ceni się. Byliśmy tam tylko trzy tygodnie i to uważam za porażkę. Mój mąż zrobił duę postępy, ja nauczyłam się go cewnikować i przesadzać z łóżka na wózek i odwrotnie.
Jeśli tylko miałabym możliwopść pojechania do Stocera to nie zawachałabym się - rehabilitacja Mirka jest moim zdaniem na najwyższym poziomie.