Strona 2 z 4
: 03 mar 2005, 21:23
autor: jurek
Zgadzam sie ze wszystkimi wypowiedziami.Dlatego ze kiedys kazdy znas miał pszyjaciuł.Ja mam pszyjaciul wrodzinie ipo za nia.Ale jest jeden pszyjaciel bug.Odparu lat lecze sie na padaczke,i nieboje sie otym muwic.Jestem osoba niepelnosprawna ,ostopniu niepelnosprawnosci umiarkowanym,szukam informacji co nalezy sie osobie otakim stopniu niepelnosprawnosci.Prosze o pomoc.
: 07 mar 2005, 19:02
autor: tetrusek
witam
czytam wasze posty i tak sobie mysle jakie to zycie jest bylismy kiedys zdrowi mnielismy znajomych przyjaciul a puzniej
szczescie tych co puzniejjakos sie odnalezli i wpore zaczeli zyc
gorzej jest jak ktos wpore sie nie obudzi wtedy zaczynaja sie problemy
z poznawaniem ludzi nawiazywanie nowych znajomosci poprostu jest sie
na uboczu tak jak ja mam problem z wyrazaniem swoich mysli
i zeby to mialo rece i nogi poprostu to jest przykre
: 08 mar 2005, 15:42
autor: pedro
Przyjaciol tracisz jak sie zamykasz we wlasnym dla ciebie bezpiecznym swiecie, do ktorego boisz sie wpuscic innych. Czesto ON maja pretensje do zdrowych, ze po wypadku sie odwracaja od nich, ja to widze troszke inaczej, to ze ON sie odwracaja od zdrowych. Zaczynaja miec pretensje, ze zdrowy ich nie zrozumie nie poczuje co on teraz czuje i przezywa, w rezultacie to ON zaczyna sie izolowac od zdrowego zycia. Nie mozna oczekiwac ze zdrowe zycie dostosuje sie do ON. Przyjaciol czesto sami odsowamy i zdobywamy nowych, warunki sie zmieniaja to i sposob pojmowania przyjazni sie zmienia. Sam przed wypadkie mialem kilkoro przyjaciol, dobrych znajomych, po wypadku wiekszosc z nich bala sie do mnie przyjsc z obawy ze nie bardzo sie beda potrafili zachowac i czuje, ze gdybym z czasem to ja do nich nie wyszedl, nie zaczalbym sie pokazywac, spotykac ich gdzies na spacerach, z czasem potracilbym wogole jakikolwiek kontakt czy szanse na utrzymanie przyjazni.
: 08 mar 2005, 17:03
autor: Dorota Bucław
Zgadzam się z tymi osobami które mówią że po wypadku wszyscy się odsuneli. Osobie niepełnosprawnej poruszającej się na wózku ciężko jest znaleść przyjaciela. Nas ogranicza niepełnosprawnośc ruchowa. a przyjaźń polega na tym aby nie tylko brać ale też dawać i pomagać przyjacielowi w ciężkich chwilach. Dawni znajomi czy pseudo "przyjaciele" odnuneli się a ich każdorazową wymówką było:" wiesz jestem akurat zajety( a) , wiesz umówiłem( am) się już wcześniej". Tylko czy oni myśleli ze jak jeździsz na wózku to na głowę Tobie padło i nie potrafisz zrozumieć że poprostu maja dość twojego towarzystwa, chyba własnie tak. Nie zgodzę się tylko z wypowiedzią że ON nie może przyjaźnić się z osobą zdrową. Przecież jestesmy takimi samymi ludźmi, a że mamy często innego rodzaju problemy cóz czy zna ktoś z Was ludzi zdrowych o tych samych problemach bo ja nie. Dla jednego problemem bedzie zespsuty samochód a dla drubiego złamany paznokieć a dla trzeciego jeszcze coś innego, ale to nie znaczy że ON nie potrafi pomóc zrozumieć i doradzić osobie zdrowej w końcu głowy mamy takie jak przed wypadkami czyli zdrowe i myślące, a sposób poruszania się czy to tak istotne w prawdziwej przyjaźni- nie sądzę. Nie doznałam jej ale uważam, że prawdziwemu przyjacielowi nie bedzie to wogóle przeszkadzało, że poruszasz się na wózku. Dla niego najwazniejsze bedzie że poprostu jesteś.
: 12 lip 2005, 22:28
autor: Jadzia
Witam wszystkich!
Co do przyjaźni to mogę powiedzieć,że przed wypadkiem miałam kilka przyjaciółek i te, które tak naprawdę lubiłam nadal nimi są. Co prawda największą moją przyjaciółką jest moja siostra, ale inne też się ode mnie nie odwróciły. Bardzo się z tego cieszę. Ostatnio były u mnie we 3 i chyba 4 godziny w karty grałyśmy
Właściwie to przez mój wypadek nic się w tym względzie nie zmieniło.
Pozdrawiam
: 14 lip 2005, 08:41
autor: Marta
- witajcie
czytalam Wasze listy z wielkim zainteresowaniem....jestem osoba pelnosprawna.pracuje z dziecmi niepelnosprawnymi intelektualnie,ale przez jakis czas mialam kontakt z osoba na wozku.nigdy nie wyreczalam go,wiedzialam kiedy mam ''wejsc do akcji'' i pomoc....nawet gdy pomysly mojego wozkowicza wydawaly mi sie dziwne,to staralam sie je wspierac i po prostu byc obok. te dni spedzone wspolnie sa nadal (mam je gleboko w pamieci)bardzo cenne.
mysle,ze czasmi to osoba niepelnosprawna obawia sie np.reakcji na pewne swoje zachowania,czy....chwile slabosci.ludzie sie boja odpowiedzialnosci.....
ktos kiedys powiedzial,ze "oceniaj osobe po tym ,jak zachowuje sie w towarzystwie osoby niepelnosprawnej"...ja czesto widze moich"przyjaciol", ktorzy na widok osoby niepelnosprawnej po prostu milkna lub uciekaja...staram sie je zrozumiec,ale nie zawsze mi to wychodzi...
pozdrawiam wszystkich
: 24 sie 2005, 21:51
autor: jacek1982
w sumie to nie pownniscie sie dziwic. Dla zdrowych jestesmy mniej atrakcyjni jako kumple, przyjaciele poniewaz malo gdzie wychodzimy nie uczestniczymy w zyciu towarzyskim nie spotykamy sie na piwko i na dyskotekach wiec nie ma o czym z nami gadac...........
: 25 sie 2005, 17:20
autor: Wojtek
: 26 sie 2005, 22:08
autor: Dorota Bucław
Wojtek najpierw przytoczę Twoje słowa a potem napiszę :
Wojtek pisze: na przykład JA mają sprawdzonych przyjaciół wiecie (żonate to i dzieciate,imprezy domowe latem gril na działce itd.....)
Chodzi mi o to , że miałeś wilekie szczęscie w tym całym nieszczęsciu czyli uszkodzeniu rdzenia że stało się to Tobie w momencie gdy miałeś już założoną rodzinę, dzieci, ale weź pod uwagę żę wiele osób na wózku nie zdążyło sobie tego zycia ułożyć i ja uważam że największą cenęjaką płacą osoby po URK to pomijając nie możność chodzenia to trudności w założeniu rodziny. Tu mój przykład podam Tobie. 6 lat temu miałam wypadek czyli mająć 22 lat. Nie miałam wtedy jeszcze ułożonego życia, a co traz ?? Może i znalazłby się mężczyzna i to zdrowy, który związałby się ze mną ale ja jużnie będę mogła mieć swoich dzieci ze względu na wysokość uszkodzenia byłoby to zbyt niebezpieczne. Tak więc uważam że nie można w ten sposób rozgraniczać czy ma się przyjaciól bo ma się rodzinę czy ma się ich mając 10 lat czy 50. Poprostu jesli jest to prawdziwa przyjaźń to przetrwa ona lata i to bez względu na wszelkie niepowodzenia życiowe, wypadki które ograniczają sprawnośc przyjaciela i wiele innych spraw. Tak więc jeśli osoby, które kiedyś nazywaliśmy przyjaciółmi a po wypadku się odsuneli ( znam to z autopsji) byli pseudoprzyjaciółmi, ale wtedy właśnie po wypadku i później znajomi, są najbardziej potrzebni. Ludzie , którzy Ciebie odwiedzą w domu, pogadają bo wiadomo że wielu z nas ma ograniczony kontakt ze światem zewnętrzny a jesli ma to bazuje na internecie ( JA)
: 27 sie 2005, 15:08
autor: Wojtek
Doroto zawsz mogę na Ciebie liczyć [oczywiście w dobrym słowa tego znaczeniu]. Wyobraź sobie ,że w poprzednim poście miałem umieścić odnośnik co do wieku i stanu posiadania np. rodziny i przyjaciół przed wypadkiem. No cóż.....post wysłałem i z lenistwa,bez korekty. Intuicja podpowiadała mi ,że ktoś to skoryguje......Doroto jestem pod wrażeniem przenikliwości, pozrawiam Wojtek......ups...czy nie urządzamy tu prywaty
[ Dodano po 4 godz. 52 min. ]
Dorota Bucław pisze:Chodzi mi o to , że miałeś wilekie szczęscie w tym całym nieszczęsciu czyli uszkodzeniu rdzenia że stało się to Tobie w momencie gdy miałeś już założoną rodzinę, dzieci,
Początkowo z mojego punktu widzenia to "szczęście",było raczej koszmarem (bycie ciężarem dla żony,dzieci) na szczęście zostałem szybko wyleczony z tego toku rozumowania......ale co z tymi co zostali
odżuceni przez rodzinę
,gdze jest ich zczęście w sensie rodzina
Dorota Bucław pisze:weź pod uwagę żę wiele osób na wózku nie zdążyło sobie tego zycia ułożyć
TO między innymi miałem na myśli pisząc,że młodszym z nas jest ciężej o przyjaźnie,tym samym zakładanie rodziny.
: 27 sie 2005, 18:21
autor: Dorota Bucław
Wojtku bo niestety tak jest że większośc osób po URK to osoby młode. tzn przed 30-tką. Często są to skoki na główkę lub wypadki samochodowe bo wracało się z dyskoteki. Nikogo nie chcę tu oceniać żeby było jasne. Widaomo, że niektórzy z nas po URK nie ze swojej winy siedzą na wózku, ale tak czy inaczej gdy ma się rodzinę swoją już po wypadku to jest się wygranym. Choćnie zawsze każdy związek to przetrwa, ale też prawdą jest że szybciej kobieta zostanie z mężczyzną na wózku a niżeli mężczyzna, ale to już wynika z psychologii. To co napisałam to bardzo uogólniłam bo może być zupełnie inaczej. Faktycznie może i troszkę Wojtek zrobiliśmy tu prywatę, ale czasem żeby coś napisać najlepiej podaćprzykład z autopsji. Na tym forum są takie same osoby jak i my i jest tak wiele róznych rzeczy poruszanych intymnych też że to że napisaliśmy coś o sobie to akurat ja nie widzę w tym nic złego. Co tu właściwie ukrywać a Ty to wogóle masz powody do dumy.
: 28 sie 2005, 09:43
autor: Krzyżak
Dorota Bucław pisze:Choćnie zawsze każdy związek to przetrwa, ale też prawdą jest że szybciej kobieta zostanie z mężczyzną na wózku a niżeli mężczyzna, ale to już wynika z psychologii.
Tu chyba miałaś na myśli małżeństwa z dużym stażem. Z tym się zgodzę, ponieważ wiele takich małżeństw widziałem, gdzie "dziadek" siedzi na wózku a "babcia" go pcha. Natomiast młodym małżeństwom trudniej utrzymać i scementować związek bez wyznaczania kto z kim dłużej i dlaczego (tak mi się wydaje).
: 28 sie 2005, 12:06
autor: agusia
Krzyżak pisze:Natomiast młodym małżeństwom trudniej utrzymać i scementować związek bez wyznaczania kto z kim dłużej i dlaczego (tak mi się wydaje).
No tutaj to chyba się mylisz. To zależy w dużej mierze od ludzi którzy się zdecydowali na związek, od ich charakterów i od tego co czują do siebie. Tutaj wiek nie ma nic do tego.
Mój mąż i ja byliśmy zaledwie 3 i pół roku po ślubie, ja miałam 24 lata kiedy on miał wypadek, nadal jesteśmy razem i nie wyobrażam sobie życia bez niego bez względu na to czy jest na nogach, czy na "kółkach".
: 28 sie 2005, 12:26
autor: pedro
Agusia ma w pelni racje. Znalem malzenstwo, on 19 ona 17, dziecko, slub, wypadek, on tetra. Poczatkowo bylo trudno, ona wlasciwie miala dwoje dzieci, z tym ze jedno dorosle. Rodzina namawiala aby odeszla, po co jej taka kaleka. Lecz zostali razem i przezyli wspolnie prawie 20 lat.
: 28 sie 2005, 12:35
autor: Dorota Bucław
Ja mężatką nie jestem ale wydaje mi się że nie tyle faktycznie ważny jest wiek ile poprostu miłość i podejście takich osoób do małżeństwa. Sądzę że jeśli było to małżeństwop brane z prawdziwej wielkiej miłości to ma ono duże szanse przetrwać oczywiście tu teoretyzuję bo tyklo to mogę a jesli ślub był brany z innych pobudek bo wiadomo że często tak jest np wpadka czy ktoś nie miał lepszego pomysłu na życie, a do tego jeszcze któraś z tych osób była niedojrzała do takiego związku to wszytsko może się zdarzyć bez względu na płeć. Choć będę obstawała przy swoim że kobieta szybciej zostanie z mężczyzną niepełnosprawnym który nabył niepełnosprawnośc w czasie małżeństwa ale też szybciej mężczyzna na wózku (sam) znajdzie partnerkę zdrową co może zakończyć się małżeństwem niż odwrotnie. Są wszędzie odstepstwa od tych reguł ale biorąc procentowo chyba się nie mylę tak mi się bynajmniej wydaje.