Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 22 kwie 2020, 19:00
autor: Odys
robak pisze: ↑22 kwie 2020, 17:05
widziałem tutaj czasami jak ktoś zwracał komuś uwagę że nie ma przecinka albo coś gdzieś komuś brakowało jakiejś literki. .
Jeżeli "komuś brakuje przecinka" na tutejszym forum, to jest tylko jego problem, można by powiedzieć "brakuje mu piątej klepki", a My tutaj musimy być odporni na takie głupie uwagi i NIC SOBIE z nich nie robić.
Może skromny ja tutaj próbuję nieraz lepiej, nieraz gorzej, mogąc jeszcze jakoś pisać ? bardziej męczyć klawiaturę jednym... góra dwoma palcami,.. dla ćwiczenia polonistyki uważając przy tym na "korektora tekstu" ....... dla zabawy ? ... z nudów ?? ...
to wcale nie znaczy, że wszyscy muszą TUTAJ taką gimnastykę uprawiać.
Jak wspomniałem wcześniej każdy rozsądny czytelnik doceni TUTAJ również "dyktafon" oraz przede wszystkim sens i treść, a nie "kosmetykę naszej arcytrudnej polonistyki"
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 22 kwie 2020, 20:31
autor: Onufry
Też zawsze uważałem, że ważne jest co się pisze/mówi a nie jak. Na maturze z polskiego miałem 4 ortografy i musiałem zdawać ustny. 90% moich tekstów korektor podkreśla na czerwono. Czasami nawet 2 wyrazy obok siebie z rozpędu napiszę inaczej. Ale działa to też w drugą stronę. Kiedyś kolega przysłał mi tekst gdzie dla żartu w każdym wyrazie były poprzestawiane litery. Ja to przeczytałem poprawnie i nic nie zauważyłem. Wiem, że niektórym może to przeszkadzać. Nawet spotkałem kiedyś forum, które staranność poprawnego pisania miało w regulaminie. Tłumaczyli to tym, że niektórzy mają słaby wzrok i korzystają z translatora tekstu na mowę, a maszyna nie może tego przeczytać. Pewnie mieli rację. Tylko, że ten kto przeczyta i zrozumie to nie powinien się czepiać.
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 22 kwie 2020, 23:06
autor: Odys
Ja tutaj daaaawno kilka ładnych lat temu pamiętam, że opisując pewną sytuację (nie pamiętam dokładnie, ale na pewno o tematyce niezbyt poważnej, może żartobliwej ?, napisałem cyt: ".....poszłem ...." uzasadniając od razu, że tak piszemy (w rodzaju męskim !) wtedy, gdy idę gdzieś blisko, a gdy idę gdzieś daleko, to mówię wtedy : "poszedłem".
Wówczas pewna osoba (zalogowana, wyglądało, że dziewczyna/kobieta) naprawdę z prawdziwym wtedy oburzeniem !! zaatakowała mnie, że nie mam racji, no jak tak można ??, to niedozwolone, bo tak w gramatyce przecież nie jest nigdzie napisane ... itd ...
Gdy ja jej odpisałem, że takowy żarcik słyszałem u satyryka P. Bałtroczyka wówczas ona jakby się na mnie obraziła ? nie odezwała się więcej i chyba więcej nic nigdzie tutaj nie pisała.
Jak widać przez żarty można "podpaść ?"
PS
A swoją drogą lubię słuchać P. Bałtroczyka, jego wspaniały słowotok, pełna fajnego życiowego żartu gadka jak "z karabinu maszynowego", potrafi ten Gość ciekawie i żartobliwie "nawijać", chociaż niektórzy krytycy narzekają na jego powtarzalność i tym samym nudę, ale ja tego nie widzę ... tfu, raczej nie słyszę !
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 25 kwie 2020, 12:06
autor: robak
Z tym pisaniem na odwrót wyrazów albo że jakąś literkę przestawisz to tak jest, że jak czasem czytasz to nie widzisz tego a czytasz poprawnie.
Ja to w ogóle jak piszę a potem to czytam to nie widzę swoich błędów. Że na przykład jakiegoś wyrazu brakuje albo literki po prostu mam gdzieś to w głowie zapisane i czytam normalnie. Dlatego czasem daje komuś najpierw do przeczytania, ale nie zawsze, __ _nie zawsze można
. Jak czytam po cichu to czytam tak szybko że potrafię zgubić jakiś wyraz i okazuje się potem że zgubiło sens
. Dlatego powinno czytać się na głos.
A ja lubię Bałtroczyka
Ale nie lubię chyba stand-upów bynajmniej nie wszystkich nie wiem dlaczego ludzie za każdym razem wybuchają śmiechem kiedy słyszą kurw.. Przepraszam że tak napisałem ale taka prawda. A w stand-upie jest tego mnogą. Choć wiem że sam dużo przeklinam. Dzisiaj ten wyraz ma podkreślać_____
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 30 kwie 2020, 15:55
autor: robak
Jakiś czas temu złamał się chłopak, napisał na Facebooku swój ból jakby takie wołanie. Na pewno w tym momencie brakowało mu kogoś bliskiego , jakiegoś wsparcia albo rozmowy. Zaczął dostrzegać że już nie będzie takie jak było i że teraz wszystko się zmieni. Odpowiedziałem na ten post, Czasem zastanawiam się co takiemu człowiekowi odpowiedzieć. Przecież jak mu napiszesz że wszystko się zmieni że będzie bardzo ciężko, że już się nigdy nie będzie wyglądać twoje życie tak jak kiedyś. Że zrobisz jeden krok do przodu a jutro może być dwa kroki do tyłu. To się taki człowiek załamię i nie ruszy do przodu. Albo przyjedziesz i powiesz mu– cyt. życie na wózku nie jest takie złe da się żyć.
Słyszałem że jeden gościu tak mówi jak przyjeżdża do złamanych. I wiem że strasznie to wkurza osoby które właśnie dowiedziały się że nigdy nie będą chodzić. Przecież dla każdego człowieka to jest dramat.
Ja tam rozumiem jego bólu sam siedzę na dupie już 11 lat a może tylko 11 lat. Wszyscy będą pocieszać cię lajkować wspierać słowami. Jakby to miało pomóc. Dzisiaj nikt nie ma czasu żeby być przy kimś ale tak fizycznie . Tak jak pisałem najpierw będą ciumkać ćumkać. Potem będą wysyłać cię do psychologa bo myślą że masz coś z głową. Potem będą uważać cię za wariata i marude bo cały czas coś chcesz od nich, cały czas i jeszcze raz cały czas.
Nie zdają sobie sprawy że dla nich zwykły ruszanie palcem jest banalnie proste. A dla ciebie
zdobycie góry Kasprowy a może nawet Mont Everest.
Kiedy biorą kubek kawy pijąc nawet nie zdają sobie sprawy jakie to dla nich proste. Ale wśród ludzi znajdziesz te perełki które choć trochę będą w stanie cię zrozumieć. Które cierpliwie będą ci pomagać. Ale to wymaga czasu. Znajdziesz nowych przyjaciół. Będziesz miał znajomych z którymi będziesz tylko pisał i będziesz miał znajomych którzy będą przy tobie. Ja takich znalazłem. Mi żaden psycholog nie pomógł. Ludzi których wokół mam pomogli mi i cały czas mi pomagają. W zasadzie mógłbym policzyć ich na jednej ręce. A inni są tylko do rozmowy. Można by dużo pisać ale nie tutaj publicznie , po co?żeby robić sobie wrogów. A może już komuś się nie podoba co napisałem. Już to gdzieś kiedyś mówiłem że nie mam żalu do moich znajomych, Przecież nikt nie będzie specjalnie zmieniał dla mnie mieszkania bo ja nie mogę po schodach wejść. Nikt nie będzie robił podjazdu dla mnie żebym mógł do niego przyjść ( choć znalazł się taki jeden znajomy który zrobił specjalnie dla mnie podjazd żebym mogą odwiedzać) .,
A jak wy myślicie?
Co można powiedzieć Takiemu człowiekowi który właśnie dowiedział się że będzie uzależniony do końca życia od drugiej osoby.
Wyobraź sobie że jedziesz dzisiaj do niego i musisz mu coś powiedzieć.
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 30 kwie 2020, 16:41
autor: Odys
tak tylko na razie i "na gorąco" powiem/napiszę, że b. ciekawy temat tu wrzuciłeś robak i za niedługo postaram się spłodzić swoje przemyślenia przelewając je tutaj "na papier" z mojego punktu skromnego doświadczenia ........ widzenia albo siedzenia ....., myślę, że wieczorkiem się tu pojawię ..............
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 01 maja 2020, 15:51
autor: Odys
Nie ma dobrego, idealnego ratunku w uspokojającym tłumaczeniu nowej sytuacji życiowej dla "połamanego". Jedynym w miare optymalnym podejściem jest złoty środek, zresztą jak zawsze i nie jest to odkrywcze stwierdzenie. Oczywiście sztuką jest umiejętność wyważenia w przedstawianiu nowej rzeczywistości i nie jest łatwo nie powiedzieć za dużo "ciemnych stron" CAŁKIEM nowego życia. Ale trzeba !!. Realizm jest potrzebny, bez oszukańczego słodzenia.
Np w moim przypadku brakowało mi realnego przedstawienia przez prawie rok czasu jak bezpowrotnie życie się mi zmieniło i zawaliło,( aczkolwiek po ponad ........ ponad roku też zaczynałem się postrzegać w pewnym sensie jako "dziecko szczęścia", ale może trochę po kolei) ..... Za parę dni 8 maja (w moje imieniny) będę obchodził już /aż ?? 17 jubileusz : kompresowe_WYBUCHOWE złamanie TH-12 i uszkodzenie L_1. Odłamy zwężające przekrój kanału o ok 75 %.
Pierwsze długie długie dni w szpitalu, oczywiście tego samego dnia na dzień dobry cewnik Foley'a, lekarz dopytujący pare razy dziennie "czy pan rusza palcami u nóg" __ ja z pewnymi ograniczeniami ruszałem, czyli JEST OK !, w nogach czucie miałem śladowe, po sześciu dniach wyczekiwana i z kompletnymi nadziejami oraz z moją pewnością sukcesu !!! operacja, nieważne, że przed i zaraz po operacji sranie bez czucia pod siebie. Przecież operacja i medycyna wszystko naprawi. I w tym błędnym naiwnym przekonaniu zeszedł mi dokładnie rok czasu.
Dosyć szybko, bo po ok 3 miesiącach intensywnej z dużym wysiłkiem pracy rehabilitacji w domu zacząłem wstawać z wózka i samodzielnie się ułomnie, ciężko poruszać po mieszkaniu, wychodzić do np ogródka. Oczywiście ręce miałem normalnie sprawne, samochodem też zacząłem dość szybko normalnie jeździć. Wtedy zacząłem wyprawy "po Polsce" w poszukiwaniu lekarza/szpitala który naprawi moje kalectwo, zlikwiduje mój ból.... ból, przeczulice, ból w całym zadku i w ledwo chodzących słabych, bardzo ! obolałych nogach.
Przecież
wystarczy zrobić lepszą i dobrą operację na rdzeniu, poprawić obecne "pierwsze pewne niedociągnięcia" ....................
Tym sposobem trafiłem na kilku "drogich sprzedawców dobrej nadziei". Żaden nie powiedział ............. "chłopie, nie szukaj cudu, pozostaje ci tylko żyć w twoim obecnym kalectwie". No może niekoniecznie tak ordynarnie, ale tego potrzebowałem.
Tylko.........tak np najpierw prof Jarmundowicz we Wrocławiu: pompa baklofenowa (za ponad 25 tys zł wtedy chyba nowość u nas w 2003 r bez refundacji). Zrezygnowałem, nie !!! z powodu kosztów cenowych !!, tylko nie chciałem z siebie robić skomputeryzowanego cyborga.
Prof Radke w Łodzi "łaskawie i drogo" mnie w gabinecie na paru wizytach bajerował o "wymarzonej" reoperacji u siebie w klinice !!, aby się dyplomatycznie na końcu wycofać.
Była też m. inn. 7_dniowa kuracjo_rehabilitacja w Niemcz'y u prof J. Talara. Efekt żaden, 14 zabiegów .......... masaże i smyranie prądem z jakiegoś aparatu "rażącego" lekko prądem, który miał rzekomo poprawić działanie pęcherza, przyniosło na pewno tylko znaczny ubytek w moim portfelu.
Ale.... ale, jak widzę, czy nie za duży elaborat zaczynam tutaj tworzyć ?, może nie wszystko na temat ? i aby nie zanudzić daruję sobie opisywanie wszystkich moich wizyt w szpitalach tylko w pierwszym roku.
Nie należy do siebie pisać, ale pozwole sobie tutaj na marny żart: ........... Odysie, rozpędziłeś się za bardzo i tutaj nie zanudzaj. Tym bardziej, że
zdaję sobie sprawę, iż na tle większości tutaj jestem okazem zdrowia i dzieckiem szczęścia.
Jestem rzadkim przypadkiem w medycynie aby przy tak dużych uszkodzeniach rdzenia zachować tylko resztki, ale samodzielnego chodzenia. Ktoś tutaj kiedyś powiedział/napisał:........... wózek to tylko czubek góry lodowej problemów "połamanych". Nie bagatelizuję, broń Boże, ogromu problemów "czterech kółek pod dupą zamiast chodzenia" .... daleki jestem od takiego indolenctwa.
Starając się o skromne podsumowanie, powtórzę żeby w miarę delikatnie i rozsądnie, ale realnie i PRAWDZIWIE przedstawiać "dzisiaj i jutro" dla połamanych, tzn oczywiście nie tragizować, ale też nie próbować oszukiwać lukrując przyszłe życie. Można próbować podawać i przytaczać przykłady ludzi połamanych, którzy nie poddając się idą, na swoje możliwości, przez resztę życia i nawet osiągają duże sukcesy ........... tutaj patrz np na naszych "ludzi spełnionych" i z dużymi osiągnięciami.
A depresja, załamanie i tak albo od razu, albo troszkę później i tak każdego (są wyjątki !!) dopadnie, dopadnie bardziej lub słabiej, mnie np dobre całe 4 lata trzymała rezygnacja z życia i tzw czarne myśli ......... rozważania tego rozwiązania ???
Chadzałem też ze sobą do psychiatry, ale w moim przypadku tym razem najbardziej pomogło mi otrząsnąć się z rezygnacji, depresji, załamania, wydarzenie (2_gi ........... poważny, tym razem wypadek komunikacyjny !!!, ......... cztery lata po pierwszym) typu "
co cię nie zabije, to cię wzmocni". Ale znowu w tym miejscu nie znaczy to wcale, że polecam, czy też proponuję komukolwiek, podkreślam !! nie życzę bliźniemu kuracji (jak ja) jednego nieszczęścia (wypadku) drugim nieszczęściem (wypadkiem)
Tak, czy tak uczymy się przez całe życie.
PS
Ciekawe czy ? ile razy ? sam po przeczytaniu tego będę ten mały fragment mojej autobiografii edytował i poprawiał
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 02 maja 2020, 17:41
autor: Odys
Czytałem kiedyś takie chyba mądre motto odnoszące się też do tutejszych powyższych rozważań ..........
"Nie rezygnuj już na wstępie, bo działasz pod wpływem emocji. Jeśli już musisz, to mów sobie, że zrezygnujesz jutro. Następnego dnia znów mów, że jutro itd.".
Chociaż nie zawsze to łatwe i proste (a co u nas jest łatwe ?).
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 03 maja 2020, 14:37
autor: robak
Ale się rozpisaliscie, myślę że najgorsze jest jak się usłyszysz coś takiego cyt. nie rokuje samodzielnej egzystencji, ani chodzenia, ani samoobsługi.itp..
Ale to i tak ładnie powiedziane.. W głowie człowiek jest wtedy straszny mętlik. Ja tą informacje dostałem w bardziej uproszczony sposób, no bo po niemiecku. Po prostu że nie będę chodził. Ryczałem strasznie, potem jakieś tabletki i miałem czym innym głowę zawróconą.
To że nie będę chodził to dotarło do mnie chyba po paru latach albo
dopiero zaczęło mnie to mocno boleć.
Zaczęło do mnie docierać co straciłem. Też jeździłem i szukałem ratunku /albo odpowiedz czy będę chodził. Poszukiwanie jakiegoś doktora, profesora, znachora.
Chyba wszyscy zaraz po wypadku rzucają się w wir poszukiwań, szukają jakiegoś cudownego lekarstwa. Którego... no co mam powiedzieć,
No niestety ale nie ma. Ale ty nauczony doświadczeniem, kiedy będziesz przekazywał to jakiejś nowej osobie która właśnie się połamała. Zostaniesz odsunięty na bok, ludzie bez namysłu wydają wszystkie pieniadze. A potem okazuje się że nawet nie mają na wózek albo na przerobienie łazienki. Ja to zawsze mówię Jeśli masz jakieś pieniądze to tak 50 na leczenie i rehabilitację a drugie 50 na przystosowanie mieszkania itp.
Ale nie będę nikogo krytykował jeżeli ktoś próbuję, dzięki takim ludziom możemy się czegoś więcej dowiedzieć i w ogóle może coś się ruszy do przodu.
Depresja nie wiem czy kiedyś miałem, nie wiem co to jest,... A może miałem nie wiem. Może bardziej spadek nastroju, rezygnacja z życia, czarne myśli i jak to rozwiązać/ zakończysz. Takie coś to mam średnią co 2 dni
czyli może jednak depresja
..
Bardzo często myślę o tym jak zakończyć to ale po prostu zwyczajnie chyba się boję, nie samej śmierci a raczej tego jak mi nie wyjdzie i jeszcze większą krzywdę sobie zrobię. A tak w ogóle wiele rzeczy po mnie jakoś spływa, może to jest moim ratunkiem. Jakieś roztrzepanie, robienie kilka rzeczy na raz.
Każdy z nas inaczej przeżywa swoje kalectwo. Zdaje mi się odpowiedzi trzeba szukać w przeszłości. Jak żyło się przed wypadkiem? Jakim byłeś człowiekiem? Jak żyłeś z ludźmi?
U mnie nie działa edytowanie i poprawianie tekstu nie wiem dlaczego.
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 12 maja 2020, 04:01
autor: robak
A ja ostatnio często ,myślę, rozmyślam o mojej mamusi– mamusia nie żyje ponad 10 lat. Jakie to jest głupie, człowiek jak był młody to matka go wkurzyła,( nie zawsze) ale zgrzyty były.
Teraz kiedy lada dzień Będziesz miał 50 lat, masz swoje dzieci. Myślsz sobie jaki ja byłem głupi
Oglądałam ostatnio film z Meryl Streep jak umierała na raka. Jest w temacie dobre filmy. Ten temat jest mi bliski bo moja mama tak umierała świadomie. To musi być straszne uczucie kiedy schodzisz z tego świata ,zostawiasz na ziemi swoje dziecko który nie jest w stanie samodzielnie przeżyć 24-godzinne . ( byłem już wtedy na wózku to było zaraz po wypadku)
Kto się zajmie moim dzieckiem , żona na pewno go zostawi...
Jakby co mówiłem do telefonu także sorki za jakość..
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 13 cze 2020, 22:41
autor: robak
Kupiłem takie płytki chodnikowe żeby wyłożyć wzdłuż ogrodzenia żeby trawy nie kosić, podcinać wycinać. Zaledwie 3 m bieżące pociągnąć. No i właśnie złapałem doła. Przecież to jest takie banalnie proste_. Normalnie Dobija mnie ta sytuacja że nie mogę nic samemu zrobić. Po tylu latach siedzenie na dupie ciężko znaleźć kogoś żeby ktoś coś zrobił. Nieprawdziwe ale prawdziwe nawet za pieniądze, nikomu się nie chce przyjść położyć parametrów bo przecież nie opłaca się przyjeżdżać bo to musi być od razu 1000 m. Jak masz poprosić kogoś znajomego nawet też coś tam chciałbyś zapłacić to się obrażają A co ty przyjdę to ci zrobię. Tak ale kiedy jak już tu mnie nie będzie.
Takie chwile właśnie mnie dołują strasznie że nie mogę nic zrobić samemu. Jestem już zmęczony tym jak czasem gdzieś umiejętnie muszę wbić się dany moment żeby komu coś powiedzieć żeby on to załapał żeby być może mi pomógł. W ogóle jest tak że czasem ktoś coś dla ciebie robi. Tylko że on tak to robi żeby to było jemu Wygodnie a nie tak jak ty byś chciał. Weź teraz powiedz takiemu człowiekowi że źle to robisz, zrób to tak i tak. Zaraz myślę sobie kuźwa Mało tego że umawiam to jeszcze marudzi. No tak tylko że on tego nie robi tak jakbyś ty to chciał. Przez wszystkie lata jak ktoś coś robił dla ciebie czasem nie wyglądało to tak jak ty byś sobie to wyobraził. To machasz na to ręku Cieszę się że chociaż coś jest zrobione.
Jest tak że planujesz sobie coś że coś chcesz zrobić i to tak trwa_____-___ i czekasz kolejny tydzień po tym miesiąc nawet pół roku to jest takie dołujące. Często jest tak że jakieś twoje plany zostają w szufladzie odłożone narok może dwa nawet więcej. To nie chodzi o te pieprzone płytki co napisałem wyżej. To był tylko przykład to chodzi o wiele wiele innych rzeczy. Jest taka myśl cały czas przewija się przez że ty nic samemu nie możesz zrobić i jeszcze gdzieś czasem słyszysz że nic nie robisz. To jest takie strofujfujfuj.. Jaki jest lato Wychodzę na ogród i patrzę to bym zrobił to bym zrobił tamten Podciął, tam bym wbił gwoździa. Tej deski byłem raczej nie wymienił wystarczy ją tylko wykręcić przeszlifować i na nowo zamalować. Nie tutaj jest tak że trzeba wszystko od razu wymienić bo nikt się nie będzie pierdzieli ze szpachlowaniem. A czy nasze życie to nie jest takie łatanie dziur..
Re: Psychologia ...różne rozważania filozoficzne
: 27 wrz 2020, 16:23
autor: robak
Od 18lat / Przygoda pewnego tetraplegika.
Układ sponsorowany
Mam 26 lat i jeszcze się uczę. W związku z brakiem pieniędzy, który w tej chwili jest dla mnie dużym problemem, poznam pana zainteresowanego układem sponsorowanym. Szukam normalnego, zdecydowanego faceta na dłużej, którego interesuje coś więcej niż mechaniczny seks. Oferuję dyskrecję i tego samego oczekuję od mojego gościa.
Ewa
Początkowo kontakt był tylko mailowy. Nie napisałem, że jestem na wózku. Dlaczego? Hmm… może by poczuć się przez chwilę zwyczajnym facetem, a może by jej nie odstraszyć. Ludzie myślą, że jak na wózku, to zaraz ma coś z deklem, a przecież tak nie jest. Dlatego długo się nie przyznawałem. Fajnie mi się z nią pisało, a potem rozmawiało przez telefon. Powiedziała, że mam miły głos, taki ciepły…
⪼⦁⪻
– Kiedy możemy się spotkać? I gdzie? – pytam.
– U mnie – odpowiada.
– Okej, a gdzie mieszkasz? To jest jakiś domek czy blok? – Kuźwa! Żeby domek i parter albo wieżowiec i winda. Jak mnie zobaczy i porozmawia, na pewno nie będzie widziała tego pierdolonego wózka.
– W bloku, trzecie piętro.
Cisza. Przełykam ślinę.
– Jestem na wózku, nie wjadę do ciebie. – kurcze, jak ja nienawidzę tego słowa, człowiek przecież chodzi, a nie jeździ.
– Czemu mi nic nie powiedziałeś? – pyta, ale takim ciepłym głosem, jakby z politowaniem.
– Bo nie pytałaś. – Co za durna odpowiedź! Która dziewczyna, umawiając się z chłopem, myśli, że gościu jest albo może być na wózku. Tacy to tylko w jakimś zakładzie, miłość zarezerwowana jest dla silnych i zdrowych.
A jednak…
– To nic, przyjedź.
⪼⦁⪻
Podjechałem samochodem w umówione miejsce. Czekam, wypatruję jej wśród ludzi. Jak wygląda? A jeśli okaże się wielorybem? W moim kierunku idzie niska blondyneczka. To ona. Poznała mnie, a raczej mój samochód. Był największy. Mówiłem jej, że będę stał największym autem. Otwiera drzwi, wsiada. Mała, drobna – dobrze, wózek się nie połamie. Grzywka ścięta równiutko, jak pod linijkę. Do twarzy jej. I w ogóle jest ładna. Przez chwilę rozmawiamy, o wszystkim, zupełnie jakbyśmy się znali. Chwyta moje dłonie, przygląda mi się uważnie, na pewno mnie teraz ocenia.
– Rozbiorę się, nie patrz – mówi.
Rozśmieszyła mnie, przecież wiemy, po co się spotkaliśmy, ale było to takie słodkie. Zakrywam oczy, choć podglądam między palcami, jak jakiś małolat.
Ma piękne ciało, gładziutkie, opalone i śliczny okrąglutki tyłeczek. Siada mi na kolanach. O Boże! Co się dzieje w głowie! No właśnie, w głowie, bo w rozporku nic. Chyba nie będzie mi wstyd, jeśli nie stanie. Jeszcze przed wypadkiem byłoby mi głupio, wiadomo – męska duma, ale teraz mam przepustkę, nazywa się tetraplegia – paraliż czterokończynowy. Normalnie żywy trup. Ta, która mu postawi i doprowadzi do orgazmu, dostanie Nobla!
Proszę, by wzięła moje ręce, wyprostowała palce – bo, kurcze, też nie działają – i przyłożyła do swoich piersi. Są idealne, akurat mieszczą się w dłoni. Palce same się na nich zaciskają. Cudowne uczucie.
Rozsuwa rozporek. Wstrzymuję jej dłonie.
– Uwaga, widok może być nieprzyjemny. Dziura poniżej pępka wielkości palca, a w niej jakby przewód do spryskiwaczy albo mały wąż ogrodowy.
– E tam, głupstwa opowiadasz. To nieważne.
Albo niedowidzi, albo coś z nią nie tak, myślę sobie.
Odchyla spodnie. Bierze go do ręki. Parę ruchów, a on rośnie. Zwariował, czy co? Dawno nikt go tak nie trzymał. Kurczę, jaki przyjemny widok, jaki on ładny. No i dupa, opadł, ale zaraz wstał, i tak robi sobie jaja z nas.
– Dziś już nic z tego nie będzie – stwierdzam.
– Nie szkodzi.
Przysuwa się bliżej. Zdejmuje mi bluzę, przytula się, całuje z leciutkim języczkiem, czule, jakby mnie lubiła. Jej piersi przylegają do mojego torsu, a sutki delikatnie łaskoczą. Jako jeden z nielicznych tetrusów zachowałem czucie poniżej złamania, a to potęguje doznania. Pogłębia pocałunek, jest mi przyjemnie, bardzo…
Przerywa, odchyla się w tył. Kładzie się na kanapie, rozchyla uda i unosi biodra. O mój Boże, co za widok! Czy może być lepszy widok od zachęcającej cipeczki? Nic tylko całować. Chociaż… troszkę nie w moim typie. Lubię małe futerko, a ta wygolona do zera i gdyby nie wargi, wyglądałaby jak u dziecka, a tego nie lubię. No ale, co zrobić, dzisiaj wszyscy się depilują, nawet faceci, tylko mój wygląda jak z osiemnastego wieku.
Nie mogę się powstrzymać. Choć paluszek wsadzę
Słyszę ciche mruczenie. Parę ruchów i robi się mokry.
– Nie będę go mył przez tydzień – mówię.
Śmieje się.
Siada mi na kolanach, po czym staje na poręczach wózka. Hmm… wózek kiepskie miejsce, ale jest wysportowana. Rozchyla nogi i… wciska cipeczkę w moje usta, jakby wiedziała, że właśnie tego chcę. Ale jazda! Całuję delikatnie wargi. Słyszę, jak rozkosznie mruczy. Wpycham język coraz głębiej i głębiej, aż czuję pulsowanie jej pochwy. Kobiece soki zalewają mi twarz, patrzy na mnie z uśmiechem, przeciera delikatnie dłonią i zaraz całuje czule. Kurczę, co my robimy? Co ja robię?! Na parkingu, w samochodzie, do tego na wózku. Jak małolaci. Krejzi, krejzol…
⪼⦁⪻
Kolejne spotkanie. Tym razem zaopatruję się w tabletki vizarsin, żeby nie było lipy. Nie mogę patrzeć na jego humory. Nie rozumiem, gdy leżę, potrafi stać nawet kilka godzin, na siedząco ma focha. Choć i bez stosunku jest super. Po tak długim czasie sam widok nagiej kobiety i jej ciepły dotyk są przyjemne. Zresztą dziewczyna sama naciskała, żeby stał, jakby chciała sprawić mi przyjemność. Mówi, że nawet trochę na ten temat czytała, co i jak zrobić, żeby tetrus miał dobrze.
Rozbiera się, potem zdejmuje mi bluzę i rozsuwa rozporek. Wyciąga go. Normalnie powinien już stać, ale jest taki do połowy. Połknąłem tabletkę jakieś pół godziny temu. Jeszcze podczas jazdy czułem, że rośnie, choć nie odczuwałem euforii.
Obejmuje go palcami, masuje, ściska… Po chwili bierze do ust, nawet nie prosiłem. I tak na zmianę. Robi się coraz większy i twardszy. Uśmiecham się.
– Czy on jest gotowy, żeby wejść? – pytam.
– Tak, a chcesz?
– Bardzo.
– Ale… nie mam gumki.
– To nic, ja nie strzelam.
– Jesteś pewny? Bo jeśli zajdę, przywiozę ci dziecko.
– Dobra. – W tym momencie nie myślałem, zachowałem się jak pies spuszczony z łańcucha. A skutki mogły być dla mnie katastrofalne.
Odwraca się tyłem – chyba tak jest jej wygodniej – i wkłada go do środka. Robi kilka ruchów.
– Na Boga! – krzyczę. – Czy on tam na pewno jest? – pytam, bo okrągłe pośladki zasłoniły mi widok.
– Głuptasie, mam ci zrobić zdjęcie?
Przez moment widzę fotkę mojego fajfusa wklejoną na fb.
– Nie no, co ty.
– Mówiłeś, że czujesz.
– Czuję, ale skąd mam wiedzieć, czy nie ściskasz go tylko nogami.
Przerywa na chwilę, po czym obraca się w moja stronę. Odchyla nogi. Wargi się rozchylają. Jestem w niej. Widzę, jak wchodzi i wychodzi cały mokry od jej soków. Niesamowite.
– Dobra, koniec, bo naprawdę zajdę.
– Okej – mówię.
Uśmiech od ucha do ucha miałem do końca dnia, mimo że odczuwałem pewien niedosyt, bo bez orgazmu. Mimo że potem męczyła go rączkami i ustami, nawet nie chciał stać.
⪼⦁⪻
Następnym razem wziąłem kamagrę, zdecydowanie lepsza. Był jakby większy i stał znacznie dłużej. I znów było cudnie. Robiła wszystko. Usta, dłonie, cipeczka. Byłem w środku dłużej i bez gumki, ale też bez orgazmu. To mnie zdołowało. W trakcie seksu niby jestem podniecony, ale to podniecenie wydaje się takie płytkie, bez przyspieszonego oddechu, jakby brakowało dodatkowego impulsu. Dziwne, bo gdy leżę i on sam staje, to odczuwam większe podniecenie. Kto wie, gdyby w tym momencie ktoś mi pomógł, to może bym skończył. Ale nie mam jak tego sprawdzić.
Są dni, kiedy nie chcę się obudzić, ale zaraz myślę – nie, może jeszcze poznam kogoś, kto mnie pokocha, przytuli i pocałuje bez proszenia. Wyobrażam sobie, jak leżymy, kochamy się… Jest delikatna i wrażliwa, pachnie jak wiosna. Czuję dreszcze przechodzące po karku i czuję jego, jak rośnie i nie mieści się w spodniach.
Przecież to jest takie proste, ale niemożliwe. Bo która spojrzy na złamanego?