Jak się nauczyć żyć?? POM√¢ÀÜ≈°√É‚Ä∞√¢‚Ǩ≈°√É‚Äû√ɬ∫ŻCIE
: 05 sie 2005, 14:55
Chciałabym się dowiedzieć jak nauczyliscie się żyć z wózkiem bo pogodzić to nigdy nikt się nie pogodzi. Ja siedzę na wózku od 6 lat. Większośc czasu siedzę w domu bo i nawet nie ma się gdzie ruszyć ( same bariery architektoniczne- tam gdzie miałabym ochotę). Już kiedyś napisałam o tym problemia i próbowałam znaleść rózne możliwości czy to w domu czy na zewnątrz. Niestety nie potrafię znaleść sobie takiego zajęcia, które dałoby mi choć namiastkę radości. Nie umiem znaleść innej alternatywy. Myślałam, że może ja nie potrafię więc prosiłam bliskich też nie umieją znaleść niczego w co zaangazowałabym się. Na pewno wielki problem tkwi w tym, że byłam kiedyś osobą bardzo aktywną i prawie w domu nie byłam ( jak do hotelu wracałam) takie życie mi odpowoadało. Próbowałam wciągnąc się w warsztaty terapii zajęciowej ale to nie to, uczę angielskiego, ale to dla korzysci finansowych żadnych wiecej, gram w tenisa stołowego, ale to nie przynosi mi już satysfakcji, więc coraz żadziej i tam bywam. Znajomych nie mam , chyba że wirtualnych bo kto chce znajomego na wózku z którym co rusz to problem gdzieś wyjść z domu ( schodołaza nawet nie posiadam bo PFRON nie chce dac pieniązków, pisałam do róznych fundacji które nawet nie odpisały), wejść usiąść, możnaby tego wymieniać w nieskończoność ile jest utrudnien i nie musze ich wam wymieniać. Oglądanie Tv, siedzenie w internecie, czytanie książek, to zajecie na jakiś czas ,ale to nie to. Próbowałam robić zdjęcia przyrody owym aparatem, ale po miesiącu niestety koniec- to jednak nie to co mnie pociaga, to dla mnie żadne zajęcie. Próbowałam już rozmów z psychologiem, psychiatrą, brałam leki psychotropowe i nic żadnej poprawy, chciałam próbować nauczyć się ale nie wychodzi, czasem wyszłabym do kina czy gdzieś ale jest problem z wyjściem z domu, a sąsiedzi nie bedą koczować w domach kiedy zechce mi się wyjśc i przyjśc i tak wiele pomagają. Przeprowadzka na parter odpada bo podjazd do balkonu musiałby być o tak niskim stopniu nachylenia że kiedy zrobiono kosztorys to wyszedł 20tyś, platforma kosztuje na parter 45tyś więc schodołaz uzywany jest najtańszym wyjściem. jednym słowem od 6 lat nie znalazłam sobie zajecie , które przyniosłoby mi pocieszenie, nie umiem go znaleść tak jak i inni który mnie znają. Niestety to wszytsko doprowadza mnie do jednej mysli , która coraz to bliżej wisi nad moją głową i przechozi mi przez myśl Te mysli same przychodzą i nie potrafię się od nich uwolnić. Mija drugi miesiąc jak leże bo znów leczę odlezyny, i tak bedzie do kończ sierpnia jak nie dłużej- nie zbyt miła perspektywa. I ostatnia sprawa rodzice nie potrafią pogodzić się z moim stanem zdrowia i ciagle szukają klinik na świecie które zoperowałby mnie tyle tylko że nikt nie weźmie na siebie odpowiedzialności że nie pogorszy mojego stanu ( ruchowego, czy oddychania- bez respirtora-przynajmniej na dzień dzisiejszy) Niestety rodzice cały czas szukają, co jest dla mnie męczące nie dadzą sobie powiedzieć że to jest gra o Nobla i nikomu się jeszcze nie udało postawić na nogi tetrusa. Rozumiem rodziców i ich troskę, ale przecież już najwyższy czas się z tym pogodzić, ja niestety po wizytach i rozmowach z psychologai dowiedziałam się że nie jestem w stanie zmienić ich sposobu myślenia, póki oni nie zaakceptują danej sytuacji, a to może trwać i trwać.