A, jeżeli o spadaniu mowa, to i ja dołożę swój przypadek_upadek
Żeby było bardziej
smutno i ciekawiej dokładnie w swoje imieniny, jako, że miałem dzień urlopu z pracy, od rana zabrałem się za malowanie dachu (ZAMIAST PIć GORZA√¢ÀÜ≈°√ɂİ√Ǭ¨√Ǭ£ę
........ ach odeszło to też już
w zapomnienie
)
"Pod wieczór" powiedziałem do pomocnika:
ach, skoczę na dół jeszcze po ostatnie wiaderko i robimy fajrant
Ledwie zacząłem to wiaderko, (z pośpiechu ?, przemęczenia ?, ??????) nadepnąłem na pomalowaną płaszczyznę, zrobiłem małe pół salta w powietrzu, na plecach ślizgiem pokonałem błyskawicznie odcinek dachu do krawędzi i los mnie posadził dosłownie i w przenośni "na czterech literach"; wystarczyło niecałe 3 m
Kompresyjne, wybuchowe złamanie TH-12 z przemieszczeniem do rdzenia, "porujnowany" odcinek lędźwiowy;
i to było naprawdę moje ostatnie na dachu wiaderko
I jak tu nie wierzyć, że można sobie coś "przepowiedzieć",
a nie będę się rozwodził , co sobie jeszcze w przedzień wypadku przepowiedziałem
Jestem przypadkiem nieprawdopodobnym, że przy takim uszkodzeniu rdzenia, zachowałem resztki chodzenia , chodzenia ułomnego z wielkim bólem "na zaciśniętych zębach";
a do tego: porażony "tyłek", porażony "przodek", "spodenki ułańskie" (kto ma , ten wie jakie to przekleństwo bólowe)
Ach, chyba się za bardzo rozpisałem
Grawitacja też zbiera swoje ofiary
a człowiek jak zszedł z drzewa na ziemię, to nie powinien się od niej bezmyślnie oddalać
Pozdrawiam
Odys