Refleksja na temat FAR-u
: 20 sie 2014, 17:09
Hej,
Jestem paraplegikiem (L1) od niespełna 14 miesięcy i rzecz jasna poruszam się na wózku. Chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami na temat FAR-u. Przez prawie rok tułałem się po różnorakich turnusach rehabilitacyjnych, które mi bardzo wiele dały i odwlekałem udział w obozie AR, na który nie pojadę, ale z wypożyczonego wózka oczywiście korzystałem do czasu kupna swojego. Po powrocie ze szpitala pojechałem do regionalnego oddziału fundacji i postanowiłem, że będę brał udział w zajęciach regionalnych. Myślałem, że udoskonalę jeszcze bardziej umiejętności jazdy na wózku, pomimo tego, że po kupnie wózka nauczyłem się jazdy w balansie, pokonywania krawężników i wjazdu oraz zjazdu po schodach z poręczą z bratem, który mnie asekurował (nadrabialiśmy brak takich zajęć, które np. w Szwecji są normą). Jakież było moje zdziwienie po zobaczeniu organizacji tych zajęć! Przez 40 minut jeździliśmy naokoło sali gimnastycznej, po czym graliśmy w jakąś dziwną formę zbijaka. Na następnych (notabene moich ostatnich) zajęciach zamiast ćwiczeń pojechaliśmy do spożywczaka na lody... Uznałbym to za w porządku, gdyby nie to, że większość nie potrafiła pokonać 10-centymetrowego krawężnika i jechała po ulicy (w tym paraplegicy z 20-letnim stażem, co za wstyd!) Czy nie byłoby bardziej racjonalne skupienie się na technice jazdy przy takich brakach u uczestników zajęć? Przecież umiejętność jazdy pozwala na samodzielność! Wszyscy chełpią się rzekomą sprawnością i co najgorsze, jest im ona wmawiana! Irytujące jest wmawianie ludziom, że są sprawni. Ktoś jeżdżący na wózku nigdy nie będzie sprawny, co oczywiście nie czyni go gorszym od innych. To wymaga nieco dojrzałości i należy to po prostu zaakceptować, bo w przeciwnym razie mówiąc kolokwialnie nie "ruszymy" naprzód z życiem. Uderza mnie też mistyczna otoczka wokół FAR-u. Jakakolwiek konstruktywna krytyka spotyka się z brakiem przychylności, a nawet agresją. Zobaczcie na filmiki fundacji na youtube (kanał ma nazwę FARnews). Poza użytecznymi filmikami przedstawiającymi sposoby przesiadania się, jest masa krótkich opowiastek pełnych bezsensownych ogólników obrazujących życie wózkowiczów, którzy odmienili swoje życie dzięki FAR-owi. Można niemalże ulec wrażeniu, że gdyby mieli możliwość stania na nogach, i tak by wybrali 4 kółka. Większość sformułowań w filmach to: "FAR odmienił moje życie...", "okres po wypadku był ciężki aż z pomocą przyszedł FAR...", "FAR mi bardzo pomógł...", "dzięki FAR-owi mam rodzinę i pracę..." itd. Gdybym nie wiedział, że to fundacja, pomyślałbym, że to jakaś sekta. Czy nie powinni bardziej skupiać się na instruktażowych filmikach pokazujących technikę pokonywania przeszkód wózkiem? Swego czasu bardzo potrzebowałem takich instrukcji, które znalazłem na zagranicznych kanałach, gdzie między innymi Amerykanie pokazują, jak się na wózku powinno jeździć i że tak naprawdę posiadając parę wskazówek, których FAR nie udziela, można samemu się tego nauczyć z asekuracją kogoś z rodziny. Brak przekazania przez instruktorów pierwszego kontaktu szczegółów dotyczących fizjologii (np. że konieczne jest badanie urodynamiczne albo wykłócać się o cewnikowanie przerywane w szpitalu) wymownie przemilczę. Tym bardziej, że to takie proste przekazać parę słów na ten temat, bo każdy z nich przechodził to samo. Tak naprawdę powinni zajmować się tym lekarze, ale jak jest w Polsce, to każdy z nas niestety tego boleśnie doświadczył. Oczywiście FAR robi także wiele dobrego, ale powyżej opisane kwestie są wyraźnymi nedoskonałościami przebijającymi się spod łuszczącego się już lakieru.
Jakie są wasze doświadczenia i przemyślenia na ten temat?
Jestem paraplegikiem (L1) od niespełna 14 miesięcy i rzecz jasna poruszam się na wózku. Chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami na temat FAR-u. Przez prawie rok tułałem się po różnorakich turnusach rehabilitacyjnych, które mi bardzo wiele dały i odwlekałem udział w obozie AR, na który nie pojadę, ale z wypożyczonego wózka oczywiście korzystałem do czasu kupna swojego. Po powrocie ze szpitala pojechałem do regionalnego oddziału fundacji i postanowiłem, że będę brał udział w zajęciach regionalnych. Myślałem, że udoskonalę jeszcze bardziej umiejętności jazdy na wózku, pomimo tego, że po kupnie wózka nauczyłem się jazdy w balansie, pokonywania krawężników i wjazdu oraz zjazdu po schodach z poręczą z bratem, który mnie asekurował (nadrabialiśmy brak takich zajęć, które np. w Szwecji są normą). Jakież było moje zdziwienie po zobaczeniu organizacji tych zajęć! Przez 40 minut jeździliśmy naokoło sali gimnastycznej, po czym graliśmy w jakąś dziwną formę zbijaka. Na następnych (notabene moich ostatnich) zajęciach zamiast ćwiczeń pojechaliśmy do spożywczaka na lody... Uznałbym to za w porządku, gdyby nie to, że większość nie potrafiła pokonać 10-centymetrowego krawężnika i jechała po ulicy (w tym paraplegicy z 20-letnim stażem, co za wstyd!) Czy nie byłoby bardziej racjonalne skupienie się na technice jazdy przy takich brakach u uczestników zajęć? Przecież umiejętność jazdy pozwala na samodzielność! Wszyscy chełpią się rzekomą sprawnością i co najgorsze, jest im ona wmawiana! Irytujące jest wmawianie ludziom, że są sprawni. Ktoś jeżdżący na wózku nigdy nie będzie sprawny, co oczywiście nie czyni go gorszym od innych. To wymaga nieco dojrzałości i należy to po prostu zaakceptować, bo w przeciwnym razie mówiąc kolokwialnie nie "ruszymy" naprzód z życiem. Uderza mnie też mistyczna otoczka wokół FAR-u. Jakakolwiek konstruktywna krytyka spotyka się z brakiem przychylności, a nawet agresją. Zobaczcie na filmiki fundacji na youtube (kanał ma nazwę FARnews). Poza użytecznymi filmikami przedstawiającymi sposoby przesiadania się, jest masa krótkich opowiastek pełnych bezsensownych ogólników obrazujących życie wózkowiczów, którzy odmienili swoje życie dzięki FAR-owi. Można niemalże ulec wrażeniu, że gdyby mieli możliwość stania na nogach, i tak by wybrali 4 kółka. Większość sformułowań w filmach to: "FAR odmienił moje życie...", "okres po wypadku był ciężki aż z pomocą przyszedł FAR...", "FAR mi bardzo pomógł...", "dzięki FAR-owi mam rodzinę i pracę..." itd. Gdybym nie wiedział, że to fundacja, pomyślałbym, że to jakaś sekta. Czy nie powinni bardziej skupiać się na instruktażowych filmikach pokazujących technikę pokonywania przeszkód wózkiem? Swego czasu bardzo potrzebowałem takich instrukcji, które znalazłem na zagranicznych kanałach, gdzie między innymi Amerykanie pokazują, jak się na wózku powinno jeździć i że tak naprawdę posiadając parę wskazówek, których FAR nie udziela, można samemu się tego nauczyć z asekuracją kogoś z rodziny. Brak przekazania przez instruktorów pierwszego kontaktu szczegółów dotyczących fizjologii (np. że konieczne jest badanie urodynamiczne albo wykłócać się o cewnikowanie przerywane w szpitalu) wymownie przemilczę. Tym bardziej, że to takie proste przekazać parę słów na ten temat, bo każdy z nich przechodził to samo. Tak naprawdę powinni zajmować się tym lekarze, ale jak jest w Polsce, to każdy z nas niestety tego boleśnie doświadczył. Oczywiście FAR robi także wiele dobrego, ale powyżej opisane kwestie są wyraźnymi nedoskonałościami przebijającymi się spod łuszczącego się już lakieru.
Jakie są wasze doświadczenia i przemyślenia na ten temat?