<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Moderator: Moderatorzy
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Witamy w drużynie , ja jak leżę pod kołdrą też wyglądam całkiem całkiem . Mama by powiedziała robaczku ależ przystojny ..
-
- milczek
- Posty: 12
- Rejestracja: 26 kwie 2016, 11:11
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Jeżdżę na wózku, bo mój pracodawca szukał oszczędności gdzie się dało. Byłem budowlańcem. Pamiętnego dnia, wraz z kolegami wykonywaliśmy elewację w budynku mieszkalnym. Byliśmy akurat na wysokości trzeciego piętra, gdy przewróciło się rusztowanie. Wylądowałem na trawie, przygniotło mnie kilka przęseł. Kolega, który w momencie wypadku stał koło mnie, spadł ponad 3 metry ode mnie, jego przygniótł nasz trzeci kolega. Kolega, który był na samej górze, niestety wypadku nie przeżył. U mnie doszło do uszkodzenia na poziomie L3-L5, jakieś czucie w nogach jest, jednakże samodzielnie ani nawet o kulach nie jestem w stanie się przemieszczać.
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Ja to klasyka gatunku - dzwon autem. Wyjazd z koleżanką nad morze. Było chwile po godzinie 17, zbliżałyśmy się do Kołobrzegu, nagle auto jadące przed nami wpadło w poślizg. Ja oczywiście po hamulcach i to była ostatnia rzecz, którą zapamiętałam. Ciężarowe Iveco wręcz wbiło się w moją Lagunę, obróciło nas i wypadłyśmy z drogi, zatrzymując się na drzewie ponad 40 metrów od miejsca uderzenia. Wieloodłamowe złamanie nóg, złamana miednica, złamany L4, pęknięte dwa żebra, złamany obojczyk, złamany nos, pęknięta kość jarzmowa. Poza bliznami pozostał mi niedowład nóg, jakieś tam czucie w nich jest, nie jestem jednak w stanie w pełni na nich stać. Koleżanka w wypadku straciła nogę, była też mocno połamana.
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Ja zamieniłem dwa kółka na cztery w klasyczny sposób. Piękna pogoda, długa prosta, mały ruch. Przy dosyć dużej prędkości najechałem na pozostałości po kolizji sprzed godziny czy dwóch, jakieś rozbite kawałki reflektorów, szkła, plastiki. Prawdę powiedziawszy to ich nawet nie widziałem, przy dużej prędkości po prostu nie byłem w stanie. Szarpnięcie, ślizg i barierka. I tak się skończyła moja przygoda. Można powiedzieć, że kość ogonowa znalazła się nie tam gdzie powinna. Przez pierwszy rok był całkiem duży niedowład, gdzie nie byłem nawet w stanie o kulach ustać, teraz - po trzech latach od wypadku jestem w stanie samodzielnie z pomocą kul przejść nawet 3-4 metry i stale widzę poprawę.
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Wnioski wyciągnąłeś? Wsiadłbyś ponownie na motor i jazda bez namysłu?
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
U mnie trochę pechowo. Pojechałem z żoną i dzieciakami moimi i siostry łącznie 5 nad jeziorko. Postanowiłem sobie 3 razy skoczyć, sprawdzona głębokość i wszystko ok. Miałem wychodzić, ale mówię jeszcze raz sobie skoczę. Patrzę na pomoście napis 2m więc skaczę. W rzeczywistości było niewiele ponad metr, a że dno ciemne to nie było tego widać. Jednym słowem kicha. Najbardziej ucierpiał C7, ale cóż takie życie;p
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Srebrna utrzymujesz kontakt z koleżanką?
Tiimi - pierwsze dwa razy skończyłeś i było OK czyli trzeci raz skakałeś w inne miejsce? Jeżeli było napisane 2 metrya było metro trzeba wziąć kogoś za mordę.
Nigdy nie byłem dobrym pływakiem Ale jaka jest przyjemność skakania na główke? To nie można sobie skakać na nogi. ; - )
Tiimi - pierwsze dwa razy skończyłeś i było OK czyli trzeci raz skakałeś w inne miejsce? Jeżeli było napisane 2 metrya było metro trzeba wziąć kogoś za mordę.
Nigdy nie byłem dobrym pływakiem Ale jaka jest przyjemność skakania na główke? To nie można sobie skakać na nogi. ; - )
-
- gaduła
- Posty: 709
- Rejestracja: 20 sie 2014, 22:31
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie. DK 80.
- Kontakt:
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Skakanie na główkę było dosyć pospolite ,a przyjemność taka że wchodzisz wślizgiem pod wodę i fajnie wypływasz..... lub jak się walnie w dno no to raczej kończy się źle...... więc lepiej skakać na nogi .
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Skoczyłem niestety kawałek obok, nie tam gdzie sprawdzałem tylko tam gdzie pisało 2m. Sprawa ciągle jest w toku, to pewnie potrwa latami. Co do skoków to skakałem od dziecka, tysiące skoków bo to uwielbiałem.
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
janusz,timi moje pytanie to była zwykła ciekawość mi satysfakcje sprawiała przyjemność z jazdy samochodem . No i miałem wypadek
-
- gaduła
- Posty: 709
- Rejestracja: 20 sie 2014, 22:31
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie. DK 80.
- Kontakt:
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Robert /robak czasu nie da się cofnąć ,a dobrze że pytasz po to mamy forum .
Jesteś pasjonatem samochodów to wiem z Twoich postów i cieszy mnie to że w tej trudnej sytuacji radzisz se dobrze z jazdą autem i w ogóle, wiele można się od Ciebie nauczyć .Młodość górą .Dziś pojeździłem sporo moim trójkołowcem [DUO] i też mam frajdę .
Jesteś pasjonatem samochodów to wiem z Twoich postów i cieszy mnie to że w tej trudnej sytuacji radzisz se dobrze z jazdą autem i w ogóle, wiele można się od Ciebie nauczyć .Młodość górą .Dziś pojeździłem sporo moim trójkołowcem [DUO] i też mam frajdę .
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Ja to do samochodów mam spory uraz ( i przez samochody). Jechałam dwa lata temu z bratem odwiedzić rodziców. Droga powiatowa, piękny wiosenny dzień, na drodze pusto. Przejazd przez mostek, za nim delikatny zakręt w lewo i trochę ostrzejszy w prawo. Przy drodze gęsto tłoczą się drzewa. Mijamy mostek, nagle duży huk, czuję, że auto się zsuwa z drogi i wylądujemy zaraz w drzewkach. Pierwsze uderzenie następuje na wysokości moich drzwi. obraca nas, dochodzi do jeszcze kilkunastu zderzeń z drzwiami. Lądujemy na dachu. Jako pierwsi na miejscu są ratownicy z OSP. Jak przez mgłę pamiętam co się działo, potem straciłam przytomność. Złamane dwa kręgi, spora szansa, że będę jeździła na wózku a nie tylko będę leżała. U brata podobnie. Sporo innych obrażeń. Przyczyna? Wybuchła opona, którą brat kupił niecały tydzień wcześniej. Z auta nie zostaje nic.
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Moja historia inwalidztwa. Jak zostałem OzN.
W skrócie - za mocno machnąłem głową.
Za młodu chyba byłem niezłe ziółko, albo miałem pecha. Miałem połamane wszystkie ręce i nogi, ale nie naraz, tylko po kolei. Za każdym razem byłem uziemiony na jakiś okres czasu. A więc można powiedzieć, że 4 razy zmieniałem status z OP na OzN. A za 5-tym już nie. W czwartej klasie szkoły podstawowej miałem skomplikowane złamanie nogi, długo leżałem w gipsie a potem przez rok ledwie chodziłem. Potem przez rok byłem najgorszy z WF. I to był jedyny okres kiedy długo czułem się najgorszy mimo, że pozostałe oceny miałem najlepsze. Z tego powodu zawzięcie ćwiczyłem. Poskutkowało to tym, że w 7-mej klasie byłem już najlepszy w skoku wzwyż. Pojechałem na zawody powiatowe i zająłem tam 2 miejsce. Kiedy mi gratulowali pomyślałem, o co chodzi przecież nie byłem najlepszy. No i zrozumiałem, że wystarczy być dobrym. I to czucie się najgorszym przeszło mi chyba na zawsze. Ale wariactwa trzymały się mnie nadal. Bo jak nazwiecie zmianę kierowcy motocykla w czasie jazdy. Oczywiście mojego autorstwa i wykonania z drugim takim samym wariatem. Miałem też wypadek motocyklowy. Walnięcie głową w Jelcza zakończyło się tylko 1 dniowym zwolnieniem. A że mimo to żyję to nie wiem czy to wszystko to pech czy szczęście. Byłem też raz o krok od pewnej śmierci i kilka razy od bardzo prawdopodobnej. Ale to inny temat. Te zmiany statusu z OP na ON chyba mnie zahartowały. Wszyscy twierdzą, że jak nagle stali się ON to świat im się zawalił. Dla mnie się nie zawalił bo byłem do tego już przyzwyczajony. Nawet pół roku leżenia w prawie całkowitym bezwładzie jakoś mnie nie załamało. Dalsze 2 lata w szpitalu też nie. Ale od początku. W 1979 r budowałem sobie dom. Ponieważ budowało się jednocześnie kilku kolegów to jeden pomagał drugiemu. Na budowie u kolegi trochę za mocno machnąłem głową. Poczułem się trochę nieswojo, a że to była już noc to wszyscy się rozeszli i tyle. Po 3 dniach rozliczałem się z majstrem za stan surowy swego domu. A że nie wszystko skończył a chciał kasę to się zdenerwowałem. I w tym momencie chwycił mnie skurcz rąk. Pojechałem na pogotowie, dali zastrzyk, skurcz przeszedł i wróciłem do domu. Następnego dnia rano znowu chwycił skurcz rąk. Po chwili ustąpił, ale ręce stały się bezwładne. Pogotowie zawiozło mnie do szpitala i tam zostałem. Była to sobota i w szpitalu nie było neurologa więc tak sobie leżałem i do poniedziałku miałem już całkowity bezwład. I tak zostałem OzN. W poniedziałek natychmiast odwieziono mnie do Białegostoku. Tam od razu zleciało się mnóstwo ludzi, całe konsylium lekarzy, natychmiast cewnik i zaczęły się różne badania. Początkowo nikt nie wiedział co mi jest. Wszelkie punkcje, kontrasty itp nic nie wykazywały bo kręgi były całe. Po pół roku prawie całkowitego bezwładu i intensywnej rehabilitacji zaczął się postęp. Dopiero po 20 latach, po wynalezieniu rezonansu magnetycznego, odkryto co mi było. Wylew do rdzenia i zakrzep powodujący ucisk i częściowe przerwanie rdzenia na odcinku C5 do C7. Ale częściowe, a więc niektóre funkcje wróciły po 2 latach. Operacja po tylu latach nie ma już sensu, a wtedy nie robili bo się zaczęło poprawiać.
W skrócie - za mocno machnąłem głową.
Za młodu chyba byłem niezłe ziółko, albo miałem pecha. Miałem połamane wszystkie ręce i nogi, ale nie naraz, tylko po kolei. Za każdym razem byłem uziemiony na jakiś okres czasu. A więc można powiedzieć, że 4 razy zmieniałem status z OP na OzN. A za 5-tym już nie. W czwartej klasie szkoły podstawowej miałem skomplikowane złamanie nogi, długo leżałem w gipsie a potem przez rok ledwie chodziłem. Potem przez rok byłem najgorszy z WF. I to był jedyny okres kiedy długo czułem się najgorszy mimo, że pozostałe oceny miałem najlepsze. Z tego powodu zawzięcie ćwiczyłem. Poskutkowało to tym, że w 7-mej klasie byłem już najlepszy w skoku wzwyż. Pojechałem na zawody powiatowe i zająłem tam 2 miejsce. Kiedy mi gratulowali pomyślałem, o co chodzi przecież nie byłem najlepszy. No i zrozumiałem, że wystarczy być dobrym. I to czucie się najgorszym przeszło mi chyba na zawsze. Ale wariactwa trzymały się mnie nadal. Bo jak nazwiecie zmianę kierowcy motocykla w czasie jazdy. Oczywiście mojego autorstwa i wykonania z drugim takim samym wariatem. Miałem też wypadek motocyklowy. Walnięcie głową w Jelcza zakończyło się tylko 1 dniowym zwolnieniem. A że mimo to żyję to nie wiem czy to wszystko to pech czy szczęście. Byłem też raz o krok od pewnej śmierci i kilka razy od bardzo prawdopodobnej. Ale to inny temat. Te zmiany statusu z OP na ON chyba mnie zahartowały. Wszyscy twierdzą, że jak nagle stali się ON to świat im się zawalił. Dla mnie się nie zawalił bo byłem do tego już przyzwyczajony. Nawet pół roku leżenia w prawie całkowitym bezwładzie jakoś mnie nie załamało. Dalsze 2 lata w szpitalu też nie. Ale od początku. W 1979 r budowałem sobie dom. Ponieważ budowało się jednocześnie kilku kolegów to jeden pomagał drugiemu. Na budowie u kolegi trochę za mocno machnąłem głową. Poczułem się trochę nieswojo, a że to była już noc to wszyscy się rozeszli i tyle. Po 3 dniach rozliczałem się z majstrem za stan surowy swego domu. A że nie wszystko skończył a chciał kasę to się zdenerwowałem. I w tym momencie chwycił mnie skurcz rąk. Pojechałem na pogotowie, dali zastrzyk, skurcz przeszedł i wróciłem do domu. Następnego dnia rano znowu chwycił skurcz rąk. Po chwili ustąpił, ale ręce stały się bezwładne. Pogotowie zawiozło mnie do szpitala i tam zostałem. Była to sobota i w szpitalu nie było neurologa więc tak sobie leżałem i do poniedziałku miałem już całkowity bezwład. I tak zostałem OzN. W poniedziałek natychmiast odwieziono mnie do Białegostoku. Tam od razu zleciało się mnóstwo ludzi, całe konsylium lekarzy, natychmiast cewnik i zaczęły się różne badania. Początkowo nikt nie wiedział co mi jest. Wszelkie punkcje, kontrasty itp nic nie wykazywały bo kręgi były całe. Po pół roku prawie całkowitego bezwładu i intensywnej rehabilitacji zaczął się postęp. Dopiero po 20 latach, po wynalezieniu rezonansu magnetycznego, odkryto co mi było. Wylew do rdzenia i zakrzep powodujący ucisk i częściowe przerwanie rdzenia na odcinku C5 do C7. Ale częściowe, a więc niektóre funkcje wróciły po 2 latach. Operacja po tylu latach nie ma już sensu, a wtedy nie robili bo się zaczęło poprawiać.
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Onufry, jesteś wielkim szczęściarzem, tyle razy się połamać a jednak coś tam coś dreptasz, noralnie film pod tytułem - oszukać pzeznaczenie 7. Ja nie miałem nigdy nic złamane ,tyko ten jeden raz ,raz a porządnie . Ale czy mogę mówić o nieszczesciu? Przecież żyję, jednak w tym samochodzie 2 osby zginęły. Ostatnio zastanawiam się nad ratowaniem ludzi, którzy będą do końca życia potrzebować czyjejś pomocy, być uzależnionym do końca życia od drugiej osoby..
.. Żecie to loteria ,jedni wygrywaja 6tke inni 5e ktoś 4e albo 3ke . A ktos inny Nic
Gdybym ja dowiedział się że mój syn podczas jazdy na motorze zmienia kierownice/ kierowcę. To dostałby ode mnie lanie, miesiąc czasu zakaz wychodzenia na dwór. Chodź Czekaj dzisiaj to by wyglądało Inaczej dzisiaj zabroniłbym mu Facebooka na miesiąc..
.. Żecie to loteria ,jedni wygrywaja 6tke inni 5e ktoś 4e albo 3ke . A ktos inny Nic
Gdybym ja dowiedział się że mój syn podczas jazdy na motorze zmienia kierownice/ kierowcę. To dostałby ode mnie lanie, miesiąc czasu zakaz wychodzenia na dwór. Chodź Czekaj dzisiaj to by wyglądało Inaczej dzisiaj zabroniłbym mu Facebooka na miesiąc..
Re: wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Filmu nie ma, ale jest o mnie książka. Przedsionek Pecha - autor Andrzej Polakowski. Są tam 3 opowiadania. Jedno jest o mnie. Zmiana kierowcy w czasie jazdy motorem polegała na tym, że pasażer w czasie jazdy przechodził na miejsce kierowcy, a kierowca na miejsce pasażera.robak pisze: ↑25 kwie 2020, 13:01 Onufry, jesteś wielkim szczęściarzem, tyle razy się połamać a jednak coś tam coś dreptasz, noralnie film pod tytułem - oszukać pzeznaczenie 7. Ja nie miałem nigdy nic złamane ,tyko ten jeden raz ,raz a porządnie . Ale czy mogę mówić o nieszczesciu? Przecież żyję, jednak w tym samochodzie 2 osby zginęły. Ostatnio zastanawiam się nad ratowaniem ludzi, którzy będą do końca życia potrzebować czyjejś pomocy, być uzależnionym do końca życia od drugiej osoby..
.. Żecie to loteria ,jedni wygrywaja 6tke inni 5e ktoś 4e albo 3ke . A ktos inny Nic
Gdybym ja dowiedział się że mój syn podczas jazdy na motorze zmienia kierownice/ kierowcę. To dostałby ode mnie lanie, miesiąc czasu zakaz wychodzenia na dwór. Chodź Czekaj dzisiaj to by wyglądało Inaczej dzisiaj zabroniłbym mu Facebooka na miesiąc..