<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
Jak sobie radzicie z niepelnosprawnoscia partnerki/ partnera
Moderatorzy: agusia, Moderatorzy
Jak sobie radzicie z niepelnosprawnoscia partnerki/ partnera
Mam pytanie do oz onsób sprawnych pozostajacych w związkach z on. czy niepełnosprawność partnera/partnerki bardzo utrudniała Wam życie? Czy myśleliście, że nie dacie rady, żeby wyjść z takiego układu? Co sprawiało najwięcej trudności, jesli chodzi o niepełnosprawność? Jak sobie radziliście?Czy ona Was ograniecza?
Dzieki za odpowiedzi. Pozdrawiam U,
Dzieki za odpowiedzi. Pozdrawiam U,
:)
Hej
jestem w zwiazku z niepelnosprawnym facetem i powiem Ci tak...
jest pieknie... pod wzgledem uczucia... jeszcze nikt nie dal mi tyle czułości co ten mężczyzna ale pod wzgledem ruchu jest troche z tym problem, lecz uwazam w ten sposob ze jezeli Ja kocham Go to nie ma zadnego problemu w pokonywaniu przeszkod razem...
Wiele razy watpilam w to, ze mi sie uda...ale byla przy mnie ta druga osoba wiec bylo lawiej...
teraz jestem z tym czlowiekiem 9 miesiecy i mam wiekszy problem... przekonac moja mame (tata zmarl 2 lata temu) do tego ze chce byc z tym czlowiekiem ona uwaza ze to nie ma przyszlosci...
nawet gdy moja mama tego nie wie, ze z nim jestem... radzimy sobie bardzo dobrze mój facet jej na studiach i ja tez, widzimy sie czesto i pomagamy sobie nawzajem, chodzimy do kina na pizze ... wiec nie jest tak zle oczywiscie zartuje... jest swietnie
mysle ze to chyba wszystko... jezeli bedziesz miec pytania pisz... CzekaM
P.S. jezeli ktoś moze... pomozcie z moja mama:( czekam
PozdrawiaM
jestem w zwiazku z niepelnosprawnym facetem i powiem Ci tak...
jest pieknie... pod wzgledem uczucia... jeszcze nikt nie dal mi tyle czułości co ten mężczyzna ale pod wzgledem ruchu jest troche z tym problem, lecz uwazam w ten sposob ze jezeli Ja kocham Go to nie ma zadnego problemu w pokonywaniu przeszkod razem...
Wiele razy watpilam w to, ze mi sie uda...ale byla przy mnie ta druga osoba wiec bylo lawiej...
teraz jestem z tym czlowiekiem 9 miesiecy i mam wiekszy problem... przekonac moja mame (tata zmarl 2 lata temu) do tego ze chce byc z tym czlowiekiem ona uwaza ze to nie ma przyszlosci...
nawet gdy moja mama tego nie wie, ze z nim jestem... radzimy sobie bardzo dobrze mój facet jej na studiach i ja tez, widzimy sie czesto i pomagamy sobie nawzajem, chodzimy do kina na pizze ... wiec nie jest tak zle oczywiscie zartuje... jest swietnie
mysle ze to chyba wszystko... jezeli bedziesz miec pytania pisz... CzekaM
P.S. jezeli ktoś moze... pomozcie z moja mama:( czekam
PozdrawiaM
Mycha88
Ja już wiele razy pisałam o tym na forum, ale mogę oczywiście napisać po raz kolejny.
Jestem ze swoim mężem już 12 lat po wypadku, mąż ma dosyć wysoki uraz C4-C5. Na początku było strasznie, tzn. wszystkiego się bałam, nie wiedziałam co robić, jak robić i kiedy robić. Powoli nauczyliśmy się żyć z ograniczeniami, bo oczywiście jest ich bardzo wiele od prostych czynności codziennych, poprzez toaletę, wypróżnienia, aż do bardziej przyjemnych czynności, na bardzo intymnych skończywszy.
Życie z osobą po urazie rdzenia jest trudne i wyboiste, ale ja nie wyobrażam sobie innego faceta, choć czasem przyznaję, że było by cudownie gdyby czas się cofnął. Niestety cuda takie się nie zdarzają i trzeba umieć się cieszyć dniem dzisiejszym i tym co przynosi każdy kolejny dzień.
Z obawą spoglądam na czas przyszły, czy podołam opiece mojego męża przez wiele kolejnych lat, tak, aby nie stracić tej samodzielności, o którą tak bardzo walczyliśmy, czy nasze uczucia pozostaną niezmienione przez przeciwności i problemy? Wiele jest takich pytań, ale staram się nie przejmować tym zbytnio.
Najważniejsze jest to, że rozumiemy się bez słów, kochamy się jak nigdy dotąd, potrafimy rozmawiać na każdy temat i jesteśmy razem, życzę innym podobnym parom dużo wyrozumiałości i wytrwałości a wszystko będzie ok.
Jestem ze swoim mężem już 12 lat po wypadku, mąż ma dosyć wysoki uraz C4-C5. Na początku było strasznie, tzn. wszystkiego się bałam, nie wiedziałam co robić, jak robić i kiedy robić. Powoli nauczyliśmy się żyć z ograniczeniami, bo oczywiście jest ich bardzo wiele od prostych czynności codziennych, poprzez toaletę, wypróżnienia, aż do bardziej przyjemnych czynności, na bardzo intymnych skończywszy.
Życie z osobą po urazie rdzenia jest trudne i wyboiste, ale ja nie wyobrażam sobie innego faceta, choć czasem przyznaję, że było by cudownie gdyby czas się cofnął. Niestety cuda takie się nie zdarzają i trzeba umieć się cieszyć dniem dzisiejszym i tym co przynosi każdy kolejny dzień.
Z obawą spoglądam na czas przyszły, czy podołam opiece mojego męża przez wiele kolejnych lat, tak, aby nie stracić tej samodzielności, o którą tak bardzo walczyliśmy, czy nasze uczucia pozostaną niezmienione przez przeciwności i problemy? Wiele jest takich pytań, ale staram się nie przejmować tym zbytnio.
Najważniejsze jest to, że rozumiemy się bez słów, kochamy się jak nigdy dotąd, potrafimy rozmawiać na każdy temat i jesteśmy razem, życzę innym podobnym parom dużo wyrozumiałości i wytrwałości a wszystko będzie ok.
Hej ja tak samo jak jak Mycha borykam sie z brakiem akceptacji przez rodzicow,mam na mysli ze nie widza sensu mojego zwiazku z chlopakiem ktory jest po urazie rdzenia c4 c5 ,dodatkowo dzieli nas duza odleglosc i ja mam dziecko.Czesto zastanawiam sie czy damy rade,w koncu to nie sa male wyrzeczenia....i czasem mam chwile zwatpienia ale mysle ze to przez odleglosc
powodzenia
powodzenia
:)
Witajcie.
Szalenie dziękuje za szybki odzew jakież to dla mnie nieocenione. Gdybyem tez mogła prosić o kontakt, mozlwość rozmowy to bardzo by mi pomogło w obecnym momencie żtcia. Mam wiele pytań alezapewne wiele się jeszcze pojawi...√Ö≈°ciskam Was mocno.U
Szalenie dziękuje za szybki odzew jakież to dla mnie nieocenione. Gdybyem tez mogła prosić o kontakt, mozlwość rozmowy to bardzo by mi pomogło w obecnym momencie żtcia. Mam wiele pytań alezapewne wiele się jeszcze pojawi...√Ö≈°ciskam Was mocno.U
Mycha88 mam ten sam problem!! Moi rodzice KOMPLETNIE nie akceptują mojego zwiazku z niepelnosprawnycm facetem (paraplegik). Przezylam juz wojne o to w domu i musze sie ukrywac jak szczeniak. Uwazaja bycie z niepelnosprawnym chlopakiem za najgorsze uwiazanie sie jakie mozna sobie wyobrazic. Nie chce z nimi walczyc ani stawiac wszystkiego na ostrzu noza, nie chce konczyc tej znajomosci.A myslalam juz ze tylko ja mam takie problemy i tak apodyktycznych rodzicow..
hej...
kurde czy ktos ma jakies normale rozwiazanie!! ja juz czasami nie moge wytrzymac... teraz sie ukrywam... dzieki gościu z posta!! i masz racje rodzice mowia ze sobie nie poradze ze to jest obowiazek... wiem ma racje ale co z tego jak ja kocham taaaaak mocno i tego nie zmienie... jest to silniejsze ode mnie... czu ktos kurde z tego wyszedl? prosze o posty....
pozdrawiam i dziekuje za posty:* buuuuziole:*:*:*
CzekaM
kurde czy ktos ma jakies normale rozwiazanie!! ja juz czasami nie moge wytrzymac... teraz sie ukrywam... dzieki gościu z posta!! i masz racje rodzice mowia ze sobie nie poradze ze to jest obowiazek... wiem ma racje ale co z tego jak ja kocham taaaaak mocno i tego nie zmienie... jest to silniejsze ode mnie... czu ktos kurde z tego wyszedl? prosze o posty....
pozdrawiam i dziekuje za posty:* buuuuziole:*:*:*
CzekaM
Mycha88
Hey Mycha:-) wiesz jaki jest problem, że w koncu możesz dojść do wniosku, że jednak Rodzice mają racje jeśli powtarzają Ci za każdym razem, że jest trudniej. Mają pewnie racje, że jest trudniej. Bo jest. Ale w moim przekonaniu to nie może być jedyny argumenędzie Ct za tym, by nie być w związku z mężczyzną, którego kochasz. A kto Ci zagwarantuje (no w tym przypadku Twoim Rodzicom) ,że z pełnosprawnym mężczyzną będzie Ci lepiej bezpieczniej etc...
Potrzeba wiele cierpliwości , samozaparcia, i stania przy swoim wbrew Rodzicom jeśli potrzebujesz rady, albo poprostu chcesz pogadać to daj znać.
Pozdr.
U
Potrzeba wiele cierpliwości , samozaparcia, i stania przy swoim wbrew Rodzicom jeśli potrzebujesz rady, albo poprostu chcesz pogadać to daj znać.
Pozdr.
U
ultima masz racje = rodzice zawsze maja racje... ale czy oni nigdy nie moga zrozumiec swoich dzieci?? czy kazdy człowiek nie ma wlasnego wyboru?? slyszalam ze kazdy tworzy swoje zycie i jakie bedzie takie zostanie... wiem ze zycie z niepelnosprawnym czlowiekiem jest trudne... ale pomyslcie czy jezeli ta druga strona pomaga to nie jest lzej?? jezeli kazdy niepelnosprawny mialby chceci do zadan stawianymi przed nimi to kazdej dziewczynie jak oczywiscie chlopakowi byloby lzej wiem przepraszam sa tacy gdzie caly czs potrzebuja opieki... jeszcze raz przepraszam... ale mam prosbe postarajmy sie wszyscy zeby kazdego nie skrzywdzic... jak pisze "Ultima"
"Potrzeba wiele cierpliwości , samozaparcia" w kazdym wzgledzie!!
jeszcze raz dziekuje za posty
CzekaM
P.S co ja bym bez was zrobila?? buuuuziole :*
"Potrzeba wiele cierpliwości , samozaparcia" w kazdym wzgledzie!!
jeszcze raz dziekuje za posty
CzekaM
P.S co ja bym bez was zrobila?? buuuuziole :*
Mycha88
Hmm...... Rodzice chca dla Ciebie jak najlepiej. To zrozumiale.
No ale skoro go kochasz - swiety Boze nie pomoze.
A moze by tak ich zapytac jak by sami postapili gdyby ktores z nich uleglo wypadkowi, np juz w czasie narzeczenstwa, jeszcze przed slubem?
Albo co by zrobili gdyby to Tobie (nie daj Boze!) przytrafila sie para- albo tetraplegia? Czy pozbyliby sie ciebie, czy wstydzili Albo jak by postapili gdybys Ty - jako para/tetra spotkala chlopaka na chodzie, ktory by chcial z Taba dzielic swe zycie, jak by go potraktowali? Czy naprawde by cie wtedy kochali? Bo jesli tak, to w ich podswiadomosci istnieje wielkie uczucie i zrozumienie dla Twoich ud´czuc - trzeba im tylko pomoc to odkryc.
Pytania mozna mnozyc... Nie chodzi mi o to aby atakowac Twoich rodzicow ale czasami ( nie ma jednak reguly) tego typu pytania zmuszaja do refleksji i wyciagniecia na glos konstruktywnych wnioskow. Rozwaz to jednak dobrze - wiesz, rady sa po to aby.....
Zycze Ci powodzenia - cztero.. (na szczescie)
No ale skoro go kochasz - swiety Boze nie pomoze.
A moze by tak ich zapytac jak by sami postapili gdyby ktores z nich uleglo wypadkowi, np juz w czasie narzeczenstwa, jeszcze przed slubem?
Albo co by zrobili gdyby to Tobie (nie daj Boze!) przytrafila sie para- albo tetraplegia? Czy pozbyliby sie ciebie, czy wstydzili Albo jak by postapili gdybys Ty - jako para/tetra spotkala chlopaka na chodzie, ktory by chcial z Taba dzielic swe zycie, jak by go potraktowali? Czy naprawde by cie wtedy kochali? Bo jesli tak, to w ich podswiadomosci istnieje wielkie uczucie i zrozumienie dla Twoich ud´czuc - trzeba im tylko pomoc to odkryc.
Pytania mozna mnozyc... Nie chodzi mi o to aby atakowac Twoich rodzicow ale czasami ( nie ma jednak reguly) tego typu pytania zmuszaja do refleksji i wyciagniecia na glos konstruktywnych wnioskow. Rozwaz to jednak dobrze - wiesz, rady sa po to aby.....
Zycze Ci powodzenia - cztero.. (na szczescie)
A co powiecie na to że ja jestem niepełnosprawny (para) a moja dziewczyna też jest niepełnosprawna ma zanik mięśni i też jeździ na wózku. Pomagam jej w wielu rzeczach bo ona nie ma siły ale wiele daje sobie radę sama ale np sama się nie ubierze. Ale ma taką logistykę że hej i potrafi załatwić więcej rzeczy przez telefon ode mnie.
Ale nie po to piszę żeby roztrząsać swoje problemy bo któż ich nie ma. Moja "przyszła teściowa" nie akceptuje mnie i nie ma dla niej znaczenia że skończyłem studia pracuję i tak naprawdę pomagam mojej mamie (tata zmarł 2 lata temu) bo ona też jest niepełnosprawna (ma zwyrodnienie stawów biodrowych). Bylo cacy przez pierwszy rok. Ale odkąd powiedziałem o jedno zdanie za dużo wszystko się popsuło.
A zdanie to brzmiało "Ona sama może decydować o sobie co robi i kiedy robi bo jest pełnoslettnia" Dodam że teraz moja dziewczyna ma 26 lat ale jej matka nadal nie dokońca traktuje ją jak pełnoletnią o co sa kłótnie.
Pewnie chciałaby dla niej jak najlepiej ale jej szkodzi bo ona żyć wiecznie nie będzie. Moja metoda na nią jest taka ze poprostu mówię "dzień dobry i dowidzenia" a w resztę nie wnikam. Na razie sytuacja patowa i traktowanie jak powietrze, mi to odpowiada bo wiem że co bym nie zrobił będzie za mało więc nie robię nic.
Jest niechęć z jej strony. Co ciekawe moja mama przecież też mogła sobie wymarzyć dla swego syna piękną i zdrową kobietę a jakoś akcceptuje moją dziewczynę i czasem jak sie zgadają to mam przechlapane.
Tak już minął 4 rok bycia razem. Najbardziej co mnie przeraża to że będzie coraz trudniej bo jej choroba jest postępjąca i wiem że sami nie damy rady ale skoro wiemy możemy się na to przygotować. Nie mieszkamy razem bo raczej na razie nie ma jak ale myślimy o tym. Widujemy się raz lub kilka razy w tygodniu i codziennie gadamy przez sieć (ona mieszka na 2 piętrze i to jest problem bo w sumie mieszkamy tylko 15 minut drogi od siebie więc to nie jest problem.).
Ale teraz rada do tych co mają takich rodziców a nie teściowe. Ja jakbym był na waszym miejscu to bym powiedział tak. "Mamo skoro tak twierdzisz pamiętaj żebyś zapewniła sobie na starość kogoś do pomocy bo ja się Tobą nie będę zajmować, bo przecież będziesz problemem łamiącym mi karierę i życie". Na koniec przewrotnie powiedziałbym że nie ma co liczyć na wnuki bo to też wyrzeczenie a przecież nie możesz sobie na to pozwolić.
Te kwestie co mówi 4-listna też są dobre. Ja myślę że jak nie można inaczej to trzeba przykładami i nakładać komuś wiedzę łopatą bo czasem ludzie nie przyswajają.
Sorry że się rozpisałem.
A na marginesie czy jest tutaj na forum jakaś para gdzie obie osoby są na wózkach lub w jakiś inny sposób niepełnosprawne? Chętnie poznałbym takowe pary.
Ale nie po to piszę żeby roztrząsać swoje problemy bo któż ich nie ma. Moja "przyszła teściowa" nie akceptuje mnie i nie ma dla niej znaczenia że skończyłem studia pracuję i tak naprawdę pomagam mojej mamie (tata zmarł 2 lata temu) bo ona też jest niepełnosprawna (ma zwyrodnienie stawów biodrowych). Bylo cacy przez pierwszy rok. Ale odkąd powiedziałem o jedno zdanie za dużo wszystko się popsuło.
A zdanie to brzmiało "Ona sama może decydować o sobie co robi i kiedy robi bo jest pełnoslettnia" Dodam że teraz moja dziewczyna ma 26 lat ale jej matka nadal nie dokońca traktuje ją jak pełnoletnią o co sa kłótnie.
Pewnie chciałaby dla niej jak najlepiej ale jej szkodzi bo ona żyć wiecznie nie będzie. Moja metoda na nią jest taka ze poprostu mówię "dzień dobry i dowidzenia" a w resztę nie wnikam. Na razie sytuacja patowa i traktowanie jak powietrze, mi to odpowiada bo wiem że co bym nie zrobił będzie za mało więc nie robię nic.
Jest niechęć z jej strony. Co ciekawe moja mama przecież też mogła sobie wymarzyć dla swego syna piękną i zdrową kobietę a jakoś akcceptuje moją dziewczynę i czasem jak sie zgadają to mam przechlapane.
Tak już minął 4 rok bycia razem. Najbardziej co mnie przeraża to że będzie coraz trudniej bo jej choroba jest postępjąca i wiem że sami nie damy rady ale skoro wiemy możemy się na to przygotować. Nie mieszkamy razem bo raczej na razie nie ma jak ale myślimy o tym. Widujemy się raz lub kilka razy w tygodniu i codziennie gadamy przez sieć (ona mieszka na 2 piętrze i to jest problem bo w sumie mieszkamy tylko 15 minut drogi od siebie więc to nie jest problem.).
Ale teraz rada do tych co mają takich rodziców a nie teściowe. Ja jakbym był na waszym miejscu to bym powiedział tak. "Mamo skoro tak twierdzisz pamiętaj żebyś zapewniła sobie na starość kogoś do pomocy bo ja się Tobą nie będę zajmować, bo przecież będziesz problemem łamiącym mi karierę i życie". Na koniec przewrotnie powiedziałbym że nie ma co liczyć na wnuki bo to też wyrzeczenie a przecież nie możesz sobie na to pozwolić.
Te kwestie co mówi 4-listna też są dobre. Ja myślę że jak nie można inaczej to trzeba przykładami i nakładać komuś wiedzę łopatą bo czasem ludzie nie przyswajają.
Sorry że się rozpisałem.
A na marginesie czy jest tutaj na forum jakaś para gdzie obie osoby są na wózkach lub w jakiś inny sposób niepełnosprawne? Chętnie poznałbym takowe pary.
Zapraszam na portal tylko dla osób na wózkach założony i prowadzony przeze mnie http://www.wozkowicze.pl
Wiesz Mantis...rodzicom można powiedzieć wiele "że im pójdzie w pięty" ale czy to poskutkuje to ja nie wiem...Ja jestem sprawna, mój chłopak jest para i u mnie w domu jest to absolutnie nieakceptowane. Do tego stopnia że poprostu byłam zmuszona powiedzieć ze to już skonczone, a po kryjomu spotykamy się nadal. Myślisz że to dla tej sprawnej połówki jest łatwe i przyjemne? Ja mojego chłopaka akceptuję takiego jakim jest, z wszystkimi jego mocami i niemocami, ale myślenia mojej rodziny nie zmienie...Szczezrez powiedziawszy tylko babcia mnie rozumie i to z Nią mogę o tym porozmawiać. Są rzeczy które tak ciężko przeskoczyć...Nie chce się stawiać sytuacji z rodziną na ostrzu noża, zrywać kontaktów w imię bycia z kimś, ale tego kogoś też nie chce się zostawiać. A jak wytłumaczyć matce, że można być nowoczesną, wykształconą, przebojową młodą kobieta i mieć faceta na wózku i być z nim szczęsliwa? Wcale nie być dla niego 24-godzinną pielęgniarką i samarytanką?....
wiesz Mantis nie masz racji (bynajmniej ja tak uwazam, i sorry za moje zdanie )... ja np NIGDY nie powiedzialabym do mojej mamy tyle okropnych slow To ona mnie wychowala, dała mi życie z którego tak mam wiele wiem ze czasami nie rozumieja nas ale mysle ze to jest z milosci... wiec, moze zastanowilbys sie nad slowami swoimi, bo to dzieki Jej masz tyle ciepla...
pozdrawiam
P.S. Osobiście nie znam takich par ... ale czekam na dalsze posty zawizane z niepełnosprawnością partnera!!
dzieki buuuuziole:*:*:
pozdrawiam
P.S. Osobiście nie znam takich par ... ale czekam na dalsze posty zawizane z niepełnosprawnością partnera!!
dzieki buuuuziole:*:*:
Mycha88