<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
zapomniałam-zabijcie mnie
Moderatorzy: agusia, Moderatorzy
zapomniałam-zabijcie mnie
Zapomniałam. Po prostu zapomniałam. Zabijcie mnie, zanim moja głupota mnie zabije.
Siedzieliśmy w siedmioro w małej salce bibliotecznej: ściany zastawione regałami pełnymi książek, komputer wciśnięty w kąt, na środku stół, wokół krzesła. Oparcia krzeseł niemal przylegają do książkowych regałów. W przytulnej ciasnocie prowadzę fakultet o kulturowych uwarunkowaniach malarstwa europejskiego. Pochyleni nad Bruglem, nad stołem zawalonym kserokopiami, co rusz sięgamy po jakąś książkę, starając się nie poprzewracać kubków z kawą. Przytrzymuję stertę reprodukcji, wskazującym palcem drugiej ręki zaznaczyłam fragment tekstu w PWN-owskim albumie. Szubienica. Sroka. Tańczący korowód kogoś prowadzi. Na pierwszym planie jakaś postać defekuje. To karnawał. Trzeba zajrzeć do monografii Bachtina. Rozglądam się za grubym tomem w wyblakłej okładce. Widzę. Naprzeciw mnie, na najwyższej półce. Naprzeciw mnie, pod Bachtinem, siedzi Darek.
- Trzeba zajrzeć do Bachtina - słyszę moją myśl wypowiedzianą przez Kaśkę.
- Tam jest - wskazuję ruchem głowy i proszę - Panie Darku, niech pan poda.
Darek odwrca głowę, szuka wzrokiem charakterystycznej obwoluty, kolejno, na coraz wyższych półkach. Wszystko dzieje się jak na zwolnionym filmie, tylko moje tętno rośnie i czuję, jak zalewa mnie fala gorąca.
Darek spokojnie patrzy mi w oczy, uśmiecha się, przecząco kręci głową i mówi: nie sięgnę. Gdyby to rzeczywiście był film, scenarzyści zaplanowaliby zapewne, że wybiegnę spłoniona. Ale na drodze do drzwi siedzi Ela. Musiałaby wstać, odstawić krzesło, żebym mogła się przecisnąć. Zrywa się Piotr, sięga Bachtina, przewraca swój stołek, wylewa kawę. Ratujemy reprodukcje, książki, notatki. √Ö≈°cierka, papierowe ręczniki. Mam czas, żeby znów zacząć oddychać.
- Przepraszam - mówię. - Bardzo pana przepraszam. Jakoś tak nie pomyślałam.
Darek wciąż się uśmiecha. Kręci głową, że nic się nie stało. Milczy.
Ja po prostu zapomniałam, że Darek siedzi na wózku. Jakoś tak wyleciało mi to z głowy. Zwykle przecież pamiętam. Wiem gdzie jakie schody, windy, drzwi. Dbam, żeby Darek dobrze się z nami czuł. Dlaczego uleciała gdzieś ta moja troska, gdy tylko pochyliłam się nad średniowiecznym malarstwem? Czyżby była tak powierzchowna i płytka? Czy to znaczy, ze pamiętam o Darkowych kłopotach ze sprawnością tylko wtedy, gdy stanie nam jakiś krawężnik na drodze? Jeśli akurat nie ma wokół nas schodów, krawężników i innych niedogodności, zapominam, jakby mnie to nic nie obchodziło?
Głupio mi strasznie. Umieram ze wstydu po prostu. Może ktoś ma pomysł, jak się powinnam zachować?
Siedzieliśmy w siedmioro w małej salce bibliotecznej: ściany zastawione regałami pełnymi książek, komputer wciśnięty w kąt, na środku stół, wokół krzesła. Oparcia krzeseł niemal przylegają do książkowych regałów. W przytulnej ciasnocie prowadzę fakultet o kulturowych uwarunkowaniach malarstwa europejskiego. Pochyleni nad Bruglem, nad stołem zawalonym kserokopiami, co rusz sięgamy po jakąś książkę, starając się nie poprzewracać kubków z kawą. Przytrzymuję stertę reprodukcji, wskazującym palcem drugiej ręki zaznaczyłam fragment tekstu w PWN-owskim albumie. Szubienica. Sroka. Tańczący korowód kogoś prowadzi. Na pierwszym planie jakaś postać defekuje. To karnawał. Trzeba zajrzeć do monografii Bachtina. Rozglądam się za grubym tomem w wyblakłej okładce. Widzę. Naprzeciw mnie, na najwyższej półce. Naprzeciw mnie, pod Bachtinem, siedzi Darek.
- Trzeba zajrzeć do Bachtina - słyszę moją myśl wypowiedzianą przez Kaśkę.
- Tam jest - wskazuję ruchem głowy i proszę - Panie Darku, niech pan poda.
Darek odwrca głowę, szuka wzrokiem charakterystycznej obwoluty, kolejno, na coraz wyższych półkach. Wszystko dzieje się jak na zwolnionym filmie, tylko moje tętno rośnie i czuję, jak zalewa mnie fala gorąca.
Darek spokojnie patrzy mi w oczy, uśmiecha się, przecząco kręci głową i mówi: nie sięgnę. Gdyby to rzeczywiście był film, scenarzyści zaplanowaliby zapewne, że wybiegnę spłoniona. Ale na drodze do drzwi siedzi Ela. Musiałaby wstać, odstawić krzesło, żebym mogła się przecisnąć. Zrywa się Piotr, sięga Bachtina, przewraca swój stołek, wylewa kawę. Ratujemy reprodukcje, książki, notatki. √Ö≈°cierka, papierowe ręczniki. Mam czas, żeby znów zacząć oddychać.
- Przepraszam - mówię. - Bardzo pana przepraszam. Jakoś tak nie pomyślałam.
Darek wciąż się uśmiecha. Kręci głową, że nic się nie stało. Milczy.
Ja po prostu zapomniałam, że Darek siedzi na wózku. Jakoś tak wyleciało mi to z głowy. Zwykle przecież pamiętam. Wiem gdzie jakie schody, windy, drzwi. Dbam, żeby Darek dobrze się z nami czuł. Dlaczego uleciała gdzieś ta moja troska, gdy tylko pochyliłam się nad średniowiecznym malarstwem? Czyżby była tak powierzchowna i płytka? Czy to znaczy, ze pamiętam o Darkowych kłopotach ze sprawnością tylko wtedy, gdy stanie nam jakiś krawężnik na drodze? Jeśli akurat nie ma wokół nas schodów, krawężników i innych niedogodności, zapominam, jakby mnie to nic nie obchodziło?
Głupio mi strasznie. Umieram ze wstydu po prostu. Może ktoś ma pomysł, jak się powinnam zachować?
Agniecha! Spokojnie. Myślę, że ta wylana kawa, to efekt nerwów. Gdyby nie one, to Piotr wstałby spokojnie (a nie zerwał się) i sięgnął książkę, której Darek nie daje rady sięgnąć.
Potrzeba Wam trochę czasu, powoli osiągnięcie spokój. Tak sądzę
Nie panikuj - chłopak powiedział, że nie sięgnie, więc może sięgnąć ktoś inny. Ja też często nie sięgam i wówczas sięga ktoś, dla kogo nie jest to problemem.
Powinnaś zachować się normalnie. Po co panika, zażenowanie? Spróbuj zachować spokój, a kiedy jest to trudne, to pomyśl, że z dnia na dzień będzie się to stawało łatwiejsze
Pozdrawiam Cię serdecznie
Jaksu
Potrzeba Wam trochę czasu, powoli osiągnięcie spokój. Tak sądzę
Nie panikuj - chłopak powiedział, że nie sięgnie, więc może sięgnąć ktoś inny. Ja też często nie sięgam i wówczas sięga ktoś, dla kogo nie jest to problemem.
Powinnaś zachować się normalnie. Po co panika, zażenowanie? Spróbuj zachować spokój, a kiedy jest to trudne, to pomyśl, że z dnia na dzień będzie się to stawało łatwiejsze
Pozdrawiam Cię serdecznie
Jaksu
Witam, byłem kiedyś z kumplem też tetr na imprezie znało nas tylko pare osób początek mprezy kobita z za stołu prosi kumpla o podanie cukru a on zanim by się speszyła mówi: "przepraszam ale gdybym wstał zabrali by mi ręte i zaciągeli do wojska" rozbawił toważystwo dystansem do samego siebie od tego moment "nowi" oślepli i przestali widzeć nasze wozy:) apeluje pomagajmy nowym znajomym humorem i nauczmysię śmiać z sibie
ONTPAA
-
- cicha woda
- Posty: 21
- Rejestracja: 04 sie 2005, 00:19
Agniecha.. wg mnie Darka postrzegasz jak każdą osobe bez względu na to czy ta osoba jest ciut inna czy nie... Zgadzam sie z Agusią... widocznie widzisz w Darku człowieka, a nie jego karete..która tylko jest dodatkiem.
Popieram w pełni Arkadiusza... w każdej sytuacji i nie tylko dla tetrusów.. humor jest na wage złota... Rozładowuje każde napięcie i niedomowienia.
Popieram w pełni Arkadiusza... w każdej sytuacji i nie tylko dla tetrusów.. humor jest na wage złota... Rozładowuje każde napięcie i niedomowienia.
Nie wa?ne czy si? stoji, czy si? le?y do odwa?nych ?wiat nale?y...:)...wierze w Was!! Trzymam kciuki za Was Wszystkich.. a szczeg?lnie za jednego upartego ... ?migaj?ca;)
- Ankapiesek
- cicha woda
- Posty: 21
- Rejestracja: 03 sie 2009, 19:44
- Lokalizacja: Bielsko-B
XXX
fajne podejście masz, Agniecha! Nie będę powtarzać powyższych odpowiedzi ale twoje zachowanie powinno być przyjmowane jako komplement. A tak nawiasem swojego byłego chłopaka-wózkowicza poznałam na dyskotece w ośrodku rehabilitacyjnym... zapraszając go do tańca
WieszająGoGłowąWDÓŁ ZWłosówAniołaŚciekająKropleWoskuITworząNaPodłodzeProstąPrzepowiedni