przestał mówić,nie kontroluje zwieraczy a ja mam dość !

Tematy o których trudno rozmawiać.

Moderator: Moderatorzy

btw

Post autor: btw »

sytuacja, w której jeden z "elementów" związku traci sprawność jest bardzo ciężka
mój związek nie przetrwał tej "próby"
kiedyś widziałem to właśnie jako próbę, obwiniałem siebie, ją, widziałem to (rozstanie) jako wynikające z mojej niepełnosprawności

i tak zapewne było - tyle, że to JA SIę ZMIENI√¢ÀÜ≈°√ɂİ√Ǭ¨√Ǭ£EM PO URAZIE
ona kochała mnie jako sprawnego, pełnego energii, mogącego wszystko
stałem się kimś innym po urazie
szczególnie początek był trudny - kwestia kontrolowania i radzenia sobie z potrzebami fizjologicznymi, kwestia akceptacji swojej sytuacji, pogodzenia się z "losem", agresji do świata bo "DLACZEGO JA!" etc

teraz podchodzę do tego związku i rozstania inaczej
już nie obwiniam nikogo (ani siebie ani jej)

od paru lat jestem w innym związku, który jest klarowny, bo zawarty już w NOWEJ SYTUACJI
ona poznała mnie takiego jakim jestem teraz, nie ma więc żadnych myśli typu "szkoda że ..." "pamiętasz kiedyś ..." "żałuję że już nigdy ..."

myślę, że nie można do tego wszystkiego dorabiać filozofii ...
nic na siłę

rozumiem, że denerwuje cię twój partner - sam pamiętam jaki denerwujący byłem krótko po urazie

nie będę ci pisać że wszystko będzie dobrze, bo nie wiem czy tak będzie
i przede wszystkim ... mam swoje podejście do tego co jest w takiej sytuacji dobre, lepsze

albo on się pozbiera a ty go zaakceptujesz takiego jakim jest teraz bez rozpamiętywania jak to było kiedyś, albo rozstaniecie się i każdy będzie żył swoim życiem

poczucie odpowiedzialności, lojalności - fajnie że to czujesz
ale to za mało żeby tworzyć związek
ale z drugiej strony: jeśli kochacie się taką prawdziwą, romantyczną miłością - przetrwacie kryzys i będzie gitara

życzę ci żeby było dobrze - cokolwiek przez to rozumiesz, żeby było tak jak chcesz

jeśli zdecydujesz się od niego odejść, nie zatruwaj się wyrzutami sumienia
ja sam, nie wiem jak bym się zachował gdyby moja kobieta zmieniła się tak radykalnie ... i fizycznie i psychicznie
mam nadzieję że nigdy przed taką próbą nie stanę
co?

i jak?

Post autor: co? »

jak wam się teraz żyje?
ewa13

Post autor: ewa13 »

Anioł pisze:Hej Paulina :)

Napisz skąd jesteś lub odezwij się do mnie na GG - ja też jestem z p arusem.
ja mam podobny problem mój chłopak miał wypadek we Włoszech ja nie poznałam jeszcze jego rodziny mamy piękne plany na przyszłośc ale po wypadku on zadzwonił poinformował mnie o wypadku bo gdyby nie jego telefon to bym nie wiedziała czy żyje .ak tylko go usłyszałam to bogu dziękowałam że żyje dzwonił jeszcze pare razy a po tygodniu powiedział że za bardzo mnie kocha żebym się męczyła z kaleką,.dla mnie nie ważne że jest a czy będzie chodził to czas pokarze ja i tak go bardzo kocham,chcę dla niego jak najlepiej i myślę że będzie dobrze cały czas piszę do niego smsy telefon ma włączony ale bez żadnej odpowiedzi.jak jeszcze dzwonił to mówił żebym na niego czekała to czekam i piszę w sumie nie wiem jak to się skończy czy kiedy kolwiek się odezwie
Awatar użytkownika
muppet
dozorca
Posty: 201
Rejestracja: 04 lip 2005, 10:53
Lokalizacja: Białystok

Witaj

Post autor: muppet »

Wypadek każdego jest tragedią nie ma co ukrywać tak jest i koniec. Jeżeli ktoś kto jeździ na wózku mówi że jest mu świetnie z tym to do urazu rdzenia dodałbym w tym przypadku jeszcze upośledzenie umysłowe ponieważ każdy chciałby żeby było jak kiedyś. Tu zaczyna się nowa przygoda, nowe życia, którego trzeba się nauczyć. Jak wspomniałem jest to tragedia ale nie koniec świata. Będąc na wózku można wszystko tylko trzeba znaleźć na to swój sposób. Każdy jest inny, każdy z nas przyjmuje wiadomość o wózku inaczej. Jeżeli tylko będę w stanie pomóc tak się stanie. 668 386 574 pozdrawiam adam
Gość

Re: Witaj

Post autor: Gość »

ciężko jest sie pogodzić z tragedia jaka sie wydarzyła, mój ojciec jest 7 lat po wypadku, nie mówi, mam problemy z chodzeniem, lekarze i tak sie dziwia ze wyszedł z tego, wiem ze jest ciezko, moja mama nie zostawiła go cały czas byla przy nim, pomagala w czynnosciach dnia codziennego, przebierala, jezdzila na rechabilitacje, ale po 4 latach wpadla w wielka depresje zaczela siegac po alkohol, sama potrzebowała pomocy lekarzy, chodzila do psychologa, zycie odwraca sie o 360 stopni. mam 21 lat gdy ojciec mial wypadek mialam 13 to byly najciezsze chwile w naszym zyciu, co ciagnie sie do dnia dzisiejszego, szpitale, szpitale i jeszcze raz szpitale ogólnie jeden wielki koszmar, nie skonczyl sie pech na mojej mamie, sama 2 razy wyladowalam w szpitalu i mialam 2 ciezkie operacje, jedna kwyszlam z tego i ciesze sie ze jest jak jest dziekuje Bogu że tata zyje, moze kiedys zacznie mowić?? modle sie o to, dziekuje ze mama juz nie pije, ma napady depresji ale w tych momentach najwazniejsze jest wsparcie rodziny i jej wielka milosc jaka darzy tate, inna kobieta dawno by sie poddala ale ona nie, jest silna i nigdy nie pomyslala zeby zostawic tate bo go kocha, on jest dla niej calym zyciem i dzieki niej jest tak sprawny ze moze sam sie poruszać, życie jest ciezkie!! polecam ksiażke która mnie postawiła na nogi po operacji i dodaje mi otuchy jest to "SEKRET" polecam tez film, moze to nie powazne jak ksiazka i film moze pomoc czlowiekowi, ale uwierzcie daje siłe do walki!!! pozdrawiam i zycze duzo zdrowia
Gość

90%

Post autor: Gość »

Hi jestem dwa lata po urazie C5, ręce nogi nie działają i wiele innych rzeczy od pasa w dół leci kiedy chce i jak chce :? . Wypadek miałem jak minęło nam 13lat po ślubie, na szczęście córce oprócz złamania nóg nic się nie stało teraz biega i tańczy ,przez 8 miesięcy żona jzdziła do mnie do szpitala do Niemiec , zajmowała sie córką która potrzebowała rehabilitacji,moją matką która umierała na raka i domem ja nie wiem jak ona to wszystko zniosła sama bo rodzina to jej nie pomagała .Po powrocie do Polski do szpitala doznałem szoku jak nasza służba zdrowia działa.Rozmawiając z ludzmi z naszej brygady którzy są dłużej na wózku niż ja, mówią że 90% LUDZI po jakimś czasie rozwodzi się a więc może wszystko przede mną ,wiem że będzie bolało jak na razie jest dwa lata po wypadku jesteśmy razem nie wiem może dla tego że jak braliśmy ślub kochaliśmy sie jak dwa gołąbki :) i przez te wszystkie lata byliśmy zgodnym małżeństwem.Zawsze zastanawiałem się jaki jest przepis na dobry związek myślę że nie ma takiego przepisu bo życie płata nam takie figle że miejsca na twardym dysku by nie wystarczyło gdyby zapisywać rozwiązania. wszystkie męskie rzeczy wykonuje żona nie mamy żadnego opiekuna bo limity sie po kończyły, przychodzi z pracy do pracy bo jak jest już w domu musi zająć się domem,zrobić coś do żarcia umyć mnie a jak sie z fajdam w gacie ,kiedyś byłem taki przystojny dobrze zbudowany miałem kaloryfer a teraz bojler wszystko mi wisi :) jak patrze na siebie to sam sie krzywię co ona sobie myśli jak musi mnie myć takiego zasranego nie wiem,bardzo dużo zrobiła i robi cały czas, że jak kiedyś pęknie i mnie zostawi to nie będę jej winił wiem że będzie bolało bo w życiu są piękne tylko chwile jak śpiewał Rysiek, a to co teraz sie dzieje to wielki ring toczy sie walka z ubezpieczalnią,NFZ i służbą zdrowia nasze życie towarzyskie uzależnione jest od tego cz sie dzień przed wysrałem,widzą jak jesteś ładnie ubrany i ładnie wyglądasz a czy pomyślą przez moment ile to pracy i wysiłku kosztuje osoby która sie tobą zajmuje .
agniecha31

Post autor: agniecha31 »

Podoba mi się to, co piszesz Gościu. Mój facet jest po wysokim urazie. Kocham go, jest dla mnie wielkim wsparciem. Mimo wypadku i ograniczonych możliwości fizycznych dba o mnie, opiekuje się mną, pilnuje żebym się ciepło ubrała, znalazł pracę, robi zakupy (przez internet) i w ogóle jest ok, jakoś sobie wszystko poukładaliśmy. Czasami jednak jestem normalnie fizycznie zmęczona - myciem, przebieraniem, przesadzaniem, zmianami pozycji. Jakbym tonę węgla przerzuciła. Mało kto o tym wie, mało kto to rozumie. Nawet tutaj dziewczyny czasem piszą, że kochają, więc dzieki temu mają siłę na wszystko. Mnie tam od miłości sił fizycznych nie przybywa, więc czasami - dorywczo - zatrudniamy pielęgniarkę, żebym ja miała dzień wolnego od prac fizycznych przy tetraplegii. Żal mi mojego mężczyzny - on nie może zrrobić sobie wolnego od tetraplegii, ale naprawdę to doceniam, że czasami daje to wolne mnie. Zaraz mi tu pewnie ktoś napisze, że to początek końca, że równia pochyła, że pewnie w tym czasie wolnym rozglądam się za nowym facetem. Ludzie często stawiają wysokie wymagania żonom niepełnosprawnych - powinny być bezgranicznie oddane i anielsko dobre. Dzielę życie z niepełnosprawnym facetem. Chcę z nim być. Ale potrzebuję odrobiny zdrowego egoizmu, żeby się nie zatracić w poświęceniu, bo jakoś miłość nie zastępuje mi snu i wypoczynku.
Anneliee
gawędziarz
Posty: 61
Rejestracja: 23 lut 2011, 11:34

Re: przestał mówić,nie kontroluje zwieraczy a ja mam dość !

Post autor: Anneliee »

Osobie o nicu GADULA - przestan piepszyc dziewczynie glupoty!!!! Osoby niepelnosprawne nie sa alfa i omega!!!!

Teraz dla Ciebie kochana.. po pierwsze wyloz mu kawe na lawe czyli powiedz mu to wszystko co tu napisalas koles musi widziec ze Ci zalezy ale musi tez widziec ze Ty tez masz uczucia. Po drugie ustal sobie granice i nie pozwol zeby on je przekraczal na wozku mozna normalnie zyc i Twoj chlopak musi to zrozumiec a Ty musisz mu to pokazac jesli on ma z tym problem, zabierz go do kina teatru muzeum czy czym on sie tam interesuje.. moze warto pomyslec o wspolnym hobby np koszykowka w zespole ludzie sie do siebie zblizaja. Powinniscie wybrac sie do psychologa ktory pomoze wam zrozumiec swoje potrzeby znajdziez takiego w kazdej poradni lekarskiej na kase chorych jesli nie chcesz placic prywatnie.
Poza tym nie traktuj kolesia jak obloznie chorego pol roku to juz czas na zycie nie na uzalanie sie nad soba. Traktuj go jak normalnego kolesia tylko z ograniczonymi mozliwosciami chlopak musi zobaczyc ze nie uzalasz sie nad nim i ze nie jest pepkiem swiata. Psychicznie traktuj go jak przed wypadkiem i pamietaj o 1 dniu w tyg tylko dla siebie.

Pozdrawiam Cie.
ODPOWIEDZ