Ja też od dłuższego czasu (od dnia wypadku mojego męża - 16.12.2005r.) krążę po tym forum i przyznam szczerze, że gdy trafiam na wypowiedzi Agusi nie przepuszczam żadnej. Od wypadku minęły ponad trzy miesiące, wiem, że mój mąż nie będzie chodził, wiem, że trudna droga przed nami, ale wiem, że ludzie żyją ze swoimi niepełnosprawnościami i wierzę, że my też damy radę. Czytając wypowiedzi Agusi, upewniam się w tym, że i ja dam radę i razem z Pawłem (moim mężem) dożyjemy chwili w której powiemy, że nasze życie jest ok.
Są dni, kiedy mam dołki (dość często niestety) i wtedy moja wiara jest zachwiana i nie mam na nic sił. Ale jakoś się z tego podnoszę i dalej walczę o jak największe usprawnienie mojego Skarba.
Zeszłam z tematu...
Pozdrawiam Agusię i życczę jej wytrwałości i motywacji do dalszej wędrówki przez to nasze życie...