<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
Tematy tabu.
Moderator: Moderatorzy
Mnie się wydaje, że wiele zależy od nas samych, przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza.
Nie uważam się bynajmniej poszkodowana tym, że żyję z tetraplegikiem, myślę ,że to może być przykładem dla innych. Są nieraz trudne chwile, ale to nie ma znaczenia czy jak, powiedziałeś Pinky , żyje się z niepełnosprawnym czy sprawnym partnerem. Znam wiele małżeństw "normalnych" , które naprawdę mają poważne kłopoty ze soba nawzajem.
Ja się cieszę,że nam się udaje i radzimy sobie.
DIALOG jest też brdzo ważny, ja i mój mąż rozumiemy się bez słów, i staramy się być dla siebie jak najlepsi. A miłość... trzeba ją pielęgnować.
Nie uważam się bynajmniej poszkodowana tym, że żyję z tetraplegikiem, myślę ,że to może być przykładem dla innych. Są nieraz trudne chwile, ale to nie ma znaczenia czy jak, powiedziałeś Pinky , żyje się z niepełnosprawnym czy sprawnym partnerem. Znam wiele małżeństw "normalnych" , które naprawdę mają poważne kłopoty ze soba nawzajem.
Ja się cieszę,że nam się udaje i radzimy sobie.
DIALOG jest też brdzo ważny, ja i mój mąż rozumiemy się bez słów, i staramy się być dla siebie jak najlepsi. A miłość... trzeba ją pielęgnować.
Agusia zle mnie zrozumialas. Mi chodzi o to ze odradzal bym swojemu dziecku z calego serca. Ale daleki jestem od stawiania warunkow i innych metod wychowawczych. Podejrzewam ze sam bym wiedzial czy moje dziecko jest odpowiedzialne, i wpelni przekonane do tego z kim sie wiaze.
Nie nauczono mnie paciorka, nigdy nie by?em u spowiedzi.
Wi?c od czupryny do rozporka, niejeden diabe? we mnie siedzi.
Wi?c od czupryny do rozporka, niejeden diabe? we mnie siedzi.
Życie ze mną jest udręką - widzę to przecież jak się żremy z kolezanką - narzeczoną.
Moja choroba powoduje zmiany organiczne w systemie nerwowym co sprawie, że często wpadam w furię.
Na przykład jakieś 2 miesiace temu jednym kopniakiem rozwaliłem szafkę na buty.
Co mi ta szafka zawiniła ? A kłótnia była o sytuację na bliskim wschodzie - durne - prawda?
Potem tę szafkę musiałem składać jak połamanca.
Myślę, że jestem ciezkim partnerem i na jej miejscu dawno bym się zostawił.
Poza tym, że sprzątam, myję gary, gotuje, opiekuję się zwierzetami, piorę, wieszam i noszę zakupy - żadnego pożytku ze mnei nei ma.
Co ciekawe jakoś zawsze tak umiałem się pokazać, ze moja niepełnosprawność była frapujaca i swego rodzaju przynęta na kobiety.
Ale
o co innego mi chodzi, bo to wyżej to pół zartem, pół serio.
MERITUM
Czy w warunkach rodzimych (finanse, wielopokoleniowe mieszkania itp) jest okazja aby powiedziec "stanowię o sobie i gówno was rodzice kochani obchodzi, że chce być z Tetrusem, Paraplegusem, Nerkowcem czy innym człowiekiem."
Wybrał(e)am tak i to jest moja decyzja - nieodwołalna, bezapelacyjna i wsio - zapraszam na ślub...
Niech mi ktoś opowie po troszę co rodzice na to mówili ?
Ile ocen stawiali, ile porównań i jak przemawiali do wyobraźni malujac ja w dwóch kolorch - czarnym i szarym.
Na razie koncze, bo sobie przypomniałem te wszystkie mordy mądre, które mówiły moim kobietom zyciowym, jak beda miały przechlapane w zyciu.
A drugiej szafki na buty nie mam.
Moja choroba powoduje zmiany organiczne w systemie nerwowym co sprawie, że często wpadam w furię.
Na przykład jakieś 2 miesiace temu jednym kopniakiem rozwaliłem szafkę na buty.
Co mi ta szafka zawiniła ? A kłótnia była o sytuację na bliskim wschodzie - durne - prawda?
Potem tę szafkę musiałem składać jak połamanca.
Myślę, że jestem ciezkim partnerem i na jej miejscu dawno bym się zostawił.
Poza tym, że sprzątam, myję gary, gotuje, opiekuję się zwierzetami, piorę, wieszam i noszę zakupy - żadnego pożytku ze mnei nei ma.
Co ciekawe jakoś zawsze tak umiałem się pokazać, ze moja niepełnosprawność była frapujaca i swego rodzaju przynęta na kobiety.
Ale
o co innego mi chodzi, bo to wyżej to pół zartem, pół serio.
MERITUM
Czy w warunkach rodzimych (finanse, wielopokoleniowe mieszkania itp) jest okazja aby powiedziec "stanowię o sobie i gówno was rodzice kochani obchodzi, że chce być z Tetrusem, Paraplegusem, Nerkowcem czy innym człowiekiem."
Wybrał(e)am tak i to jest moja decyzja - nieodwołalna, bezapelacyjna i wsio - zapraszam na ślub...
Niech mi ktoś opowie po troszę co rodzice na to mówili ?
Ile ocen stawiali, ile porównań i jak przemawiali do wyobraźni malujac ja w dwóch kolorch - czarnym i szarym.
Na razie koncze, bo sobie przypomniałem te wszystkie mordy mądre, które mówiły moim kobietom zyciowym, jak beda miały przechlapane w zyciu.
A drugiej szafki na buty nie mam.
sorry ze podaje link ale...
http://www.urkforum.fc.pl/viewtopic.php?t=32
http://www.urkforum.fc.pl/viewtopic.php?t=32
@agusia moze byc koszmarem, ale bedac z kims zdrowym i sprawnym nie myslisz o tym. Z tetrusami czy innymi lobuzami juz tak nie jest. Sam sie zastanawiem nad tym czy byc z kobieta czy tez nie. Nawet glupiego gwozdzia nie wbije w sciane, wiec co moglbym jej zaoferowac lub jakie bedzie miala zycie ze mna? Gdy bylem mlodszy tak nie myslalem ale teraz inaczej na to wszystko patrze...
@CellCept powinnienes zaczac chodzic na jakis boks lub cos podobnego, bo w koncu Twoja kobieta Ci odda z nawiazka
@CellCept powinnienes zaczac chodzic na jakis boks lub cos podobnego, bo w koncu Twoja kobieta Ci odda z nawiazka
Mnie i tak nie przekonasz, ja bardzo dużo nauczyłam się od mojego tetraplegika.
Wiele rzeczy potrafię teraz zrobić sama i patrzę na życie optymistycznie, chociaż lekko nie jest.
A pytasz co mógłbyś dać kobiecie?
A co jesteś jakiś inny, niż faceci na "chodzie".Chociaż może i tak...
Na bok nie skoczysz nie zostawisz, możesz wysłuchać,masz na wszystko czas, możesz być najlepszym przyjacielem a nawet kochankiem .
Trzeba w siebie wierzyć.
Ja doskonale wiem, że życie z tetraplegikiem to nie tylko przyjemności, ale TAKIE JEST ŻYCIE .
Wiele rzeczy potrafię teraz zrobić sama i patrzę na życie optymistycznie, chociaż lekko nie jest.
A pytasz co mógłbyś dać kobiecie?
A co jesteś jakiś inny, niż faceci na "chodzie".Chociaż może i tak...
Na bok nie skoczysz nie zostawisz, możesz wysłuchać,masz na wszystko czas, możesz być najlepszym przyjacielem a nawet kochankiem .
Trzeba w siebie wierzyć.
Ja doskonale wiem, że życie z tetraplegikiem to nie tylko przyjemności, ale TAKIE JEST ŻYCIE .
Agusia, co do skoków w bok to polemizowałabym.
A tak w ogóle? Ze mną od razu wiadomo, jak będzie: ciężko. Jestem sobie tetrusem i nim zostanę, będę codziennie potrzebowała pomocy. Choć w łózku będę najczulszą, najbardziej zwariowaną z możliwych kochanek, nie dam fizycznie mojemu mężczyźnie tego wszystkiego, co roi się w mojej pomysłowej główce. Mam nieżly charakterek i potrafię wybuchnąć. Lubię flirtować. Strasznie marznę. A poza tym? Potrafiłam pokochać kogoś sobą całą, jak nigdy, mimo wszelkich wątpliwości. Moja odpowiedzialność sprawia, że codziennie gdzieś w mojej podświadomości pojawia się pytanie: czy mam prawo Go na to skazywać? Przez to musi co chwilę wysłuchiwać opowieści o niedogodnościach życia ze mną, powtarzam to wszystko do znudzenia jak moją mantrę. Wziął mnie taką, jak widać: z nieodłączną czarna pantherką pod tyłkiem (no może nie do końca nieodłączną), z dłońmi, które pieszczą inaczej, niż zdrowe. Nie wiem, na jak długo starczy nam obojgu sił. Ale stara się Mu zawczasu pokazać, jakim obowiązkiem jest bycie z tetrusem, bo to już na tyle poważne, że oprócz zabawy są i cięższe chwile. Ale oprócz tego, że jestem tetrusem, jestem też kobietą. A może przede wszystkim kobietą. Jeśli się z czymś szarpię to niekoniecznie dlatego, że jestem niepełnosprawna.
Co na to Jego rodzina? Nie do końca jestem pewna, ale to przecież On będzie ze mną żył (jeżeli już), a nie oni.
A tak w ogóle? Ze mną od razu wiadomo, jak będzie: ciężko. Jestem sobie tetrusem i nim zostanę, będę codziennie potrzebowała pomocy. Choć w łózku będę najczulszą, najbardziej zwariowaną z możliwych kochanek, nie dam fizycznie mojemu mężczyźnie tego wszystkiego, co roi się w mojej pomysłowej główce. Mam nieżly charakterek i potrafię wybuchnąć. Lubię flirtować. Strasznie marznę. A poza tym? Potrafiłam pokochać kogoś sobą całą, jak nigdy, mimo wszelkich wątpliwości. Moja odpowiedzialność sprawia, że codziennie gdzieś w mojej podświadomości pojawia się pytanie: czy mam prawo Go na to skazywać? Przez to musi co chwilę wysłuchiwać opowieści o niedogodnościach życia ze mną, powtarzam to wszystko do znudzenia jak moją mantrę. Wziął mnie taką, jak widać: z nieodłączną czarna pantherką pod tyłkiem (no może nie do końca nieodłączną), z dłońmi, które pieszczą inaczej, niż zdrowe. Nie wiem, na jak długo starczy nam obojgu sił. Ale stara się Mu zawczasu pokazać, jakim obowiązkiem jest bycie z tetrusem, bo to już na tyle poważne, że oprócz zabawy są i cięższe chwile. Ale oprócz tego, że jestem tetrusem, jestem też kobietą. A może przede wszystkim kobietą. Jeśli się z czymś szarpię to niekoniecznie dlatego, że jestem niepełnosprawna.
Co na to Jego rodzina? Nie do końca jestem pewna, ale to przecież On będzie ze mną żył (jeżeli już), a nie oni.
Non est beatus, qui se beatum non esse putat.
* niekoniecznie w wielkim mieście
A czy możecie coś powiedzieć na temat sexu z partnerem (płci męskiej) tetrusem? Czy jest szansa, żeby nieczucie w jakiś sposób ominąć? A jak wygląda sprawa osiągania orgazmu? Czy Wam się to udaje? Chciałabym, żeby nasz * nie był jednostronny. Zależy mi na tym, żeby mój tetrusek też był szczęśliwy i zaspokojony.
Przecież Wasze współżycie nie polega chyba na jednostronności?
Obie osoby muszą tego chcieć, należy zadbać o odpowiednią atmosferę.
A tetraplegicy odczuwają przyjemność w inny sposób niż normalni faceci, wiem to z relacji mojego męża, co oczywiście nie zmiejsza jego doznań. Nauczył sie je odbierać inaczej. Dużo zależy od partnerki to prawda. Jednak tetraplegicy także czerpią wiele ze współżycia, wystarczy szczerze porozmawiać i opracować "odpowiednią strategię", czasem moze pomóc porada lekarza i odpowiednie środki wspomagające.
Wiele par osiąga satysfakcję beż żadnych wspomagaczy i naprawdę są szczęśliwi.
Mój maż i ja wspomagamy się czasem lekami, ale i bez tego można pójść czasem na żywioł, zależy od nastroju i okoliczności.
Pozdarawiam
Obie osoby muszą tego chcieć, należy zadbać o odpowiednią atmosferę.
A tetraplegicy odczuwają przyjemność w inny sposób niż normalni faceci, wiem to z relacji mojego męża, co oczywiście nie zmiejsza jego doznań. Nauczył sie je odbierać inaczej. Dużo zależy od partnerki to prawda. Jednak tetraplegicy także czerpią wiele ze współżycia, wystarczy szczerze porozmawiać i opracować "odpowiednią strategię", czasem moze pomóc porada lekarza i odpowiednie środki wspomagające.
Wiele par osiąga satysfakcję beż żadnych wspomagaczy i naprawdę są szczęśliwi.
Mój maż i ja wspomagamy się czasem lekami, ale i bez tego można pójść czasem na żywioł, zależy od nastroju i okoliczności.
Pozdarawiam
Myślę,że coś jest w tym, co pisze CellCept. Inaczej wygląda sprawa, jeśli osiągnie sie już stabilizację, a inaczej, gdy dopiero wchodzi się w dorosłe życie. Nawet, jeśli oboje partnerzy są zdrowi pojawiaja się obawy i pytania: Jak sobie poradzimy? Z czego będziemy żyć? Co z pracą? Gdzie będziemy mieszkać?
Ja wierzę, że jak się bardzo chce, to wiele można dokonać. √¢ÀÜ≈°√ɂİ√Ǭ¨√Ǭ£atwe nie musi oznaczać dobre.
Ktosiu, poprostu spróbuj! Każdy tetraplegik jest inny, musicie się nawzajem poznać i myślę, że nieraz Cię pozytywnie zaskoczy!!
Ja wierzę, że jak się bardzo chce, to wiele można dokonać. √¢ÀÜ≈°√ɂİ√Ǭ¨√Ǭ£atwe nie musi oznaczać dobre.
Ktosiu, poprostu spróbuj! Każdy tetraplegik jest inny, musicie się nawzajem poznać i myślę, że nieraz Cię pozytywnie zaskoczy!!
A nie uważasz Olu, że to właśnie z wiekiem przychodzą obawy, tak jak pisze gość powyżej. Kiedy był młodszy był przekonany, że wszystko można...
Ja stabilizację już osiągnęłam dawno temu i dawno weszłam w dorosłe życie. Doskonale znam problemy jakie pojawiają się bez względu na stan zdrowia. I chyba to właśnie jest przyczyną moich obaw, I chyba tak jak "Gość" powyżej gdybym była młodsza łatwiej rzuciłabym się na głęboką wodę.
A spróbować i jeżeli okaże się, że to kompletna porażka? I co wtedy?
Dla wyższych celów robić z siebie cierpiętnika do końca życia? Przecież to nie ma sensu. Wiem, że przemawia przeze mnie gorycz doświadczeń życiowych, ale jestem raczej konsekwentna w decyzjach.
Nie uważacie, że ten "Gość" z góry ma rację.
Tak prawdę mówiąc mam nadzieję, że nie.
Ja stabilizację już osiągnęłam dawno temu i dawno weszłam w dorosłe życie. Doskonale znam problemy jakie pojawiają się bez względu na stan zdrowia. I chyba to właśnie jest przyczyną moich obaw, I chyba tak jak "Gość" powyżej gdybym była młodsza łatwiej rzuciłabym się na głęboką wodę.
A spróbować i jeżeli okaże się, że to kompletna porażka? I co wtedy?
Dla wyższych celów robić z siebie cierpiętnika do końca życia? Przecież to nie ma sensu. Wiem, że przemawia przeze mnie gorycz doświadczeń życiowych, ale jestem raczej konsekwentna w decyzjach.
Nie uważacie, że ten "Gość" z góry ma rację.
Tak prawdę mówiąc mam nadzieję, że nie.
A może warto by porzucić kamuflarz gościa i dołączyć do szeregów użytkowników? Serdecznie zapraszam wszystkich gości.
Daje to także możliwość porozmawiania prywatnie, jeśli ktoś nie ma odwagi napisać czegoś na forum.
Co do tematu rozpoczetego przez "Ktosię" wydaje mi się, że zupełnie inaczej przedstawia się sprawa jeżeli jesteśmy już w związku z osoba która ulega wypadkowi, a inaczej jest zakochać się w tetraplegiku.
Ja znam tylko tę pierwszą wersję, mój mąż uległ wypadkowi po ślubie, choć uważam, że ma taką osobowość, że wygląd zewnętrzny czy niesprawność nie zdołała by wiele przyćmić z jego uroku.
Niestety nie potrafię doradzić nikomu czy ma się związać z tetra czy też nie. Jest wiele za i przeciw, sądząc z reakcji naszego środowiska wiele osób jest przeciwnych związkom zdrowych osób z tetraplegikami, choć osobiście może ich to nie dotnąć.
Mogę pomóc rozwikłać zagadki bycia z tetra, życia codziennego wystawionego " na widok publiczny" i tego " za kulisami".
Może to pomoże w niewielkim stopniu porzucić uprzedzenia i strach przed niewiadomym, i strach przed tetraplegikami.
Zgodzę się, że młodszym wieku łatwiej jest podejmowac wyzwania, ale bycie z osoba po urazie rdzenia nie oznacza celibatu czy mąk katorżniczych. Bycie z ukochaną osobą, nawet sprawną niesie wiele niewiadomych i nie można wszystkich brać pod jedna kreskę.
Pozdrawiam
Daje to także możliwość porozmawiania prywatnie, jeśli ktoś nie ma odwagi napisać czegoś na forum.
Co do tematu rozpoczetego przez "Ktosię" wydaje mi się, że zupełnie inaczej przedstawia się sprawa jeżeli jesteśmy już w związku z osoba która ulega wypadkowi, a inaczej jest zakochać się w tetraplegiku.
Ja znam tylko tę pierwszą wersję, mój mąż uległ wypadkowi po ślubie, choć uważam, że ma taką osobowość, że wygląd zewnętrzny czy niesprawność nie zdołała by wiele przyćmić z jego uroku.
Niestety nie potrafię doradzić nikomu czy ma się związać z tetra czy też nie. Jest wiele za i przeciw, sądząc z reakcji naszego środowiska wiele osób jest przeciwnych związkom zdrowych osób z tetraplegikami, choć osobiście może ich to nie dotnąć.
Mogę pomóc rozwikłać zagadki bycia z tetra, życia codziennego wystawionego " na widok publiczny" i tego " za kulisami".
Może to pomoże w niewielkim stopniu porzucić uprzedzenia i strach przed niewiadomym, i strach przed tetraplegikami.
Zgodzę się, że młodszym wieku łatwiej jest podejmowac wyzwania, ale bycie z osoba po urazie rdzenia nie oznacza celibatu czy mąk katorżniczych. Bycie z ukochaną osobą, nawet sprawną niesie wiele niewiadomych i nie można wszystkich brać pod jedna kreskę.
Pozdrawiam