<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
wasze historie czyli dlazczego jeżdzicie na wózku
Moderator: Moderatorzy
Witajcie
Mój chłopak pracował na budowie, lato, upał...rusztowanie bez zabezpieczenia...i wystarczyła chwila...i upadek z 2 piętra. Później szybko helikopterem do Piekar...tam lekarze powiedzieli, że trzeba było go tam zostawić gdzie go znaleźli...ale dzięki Bogu po 3 dniach śpiączki wybudził się...paraplegia th 8-10.
Ważne, że żyjecie i to się liczy....wile osón oddałoby wszystko, żeby być na Waszym miejscu a nie zginąć.
Mój chłopak pracował na budowie, lato, upał...rusztowanie bez zabezpieczenia...i wystarczyła chwila...i upadek z 2 piętra. Później szybko helikopterem do Piekar...tam lekarze powiedzieli, że trzeba było go tam zostawić gdzie go znaleźli...ale dzięki Bogu po 3 dniach śpiączki wybudził się...paraplegia th 8-10.
Ważne, że żyjecie i to się liczy....wile osón oddałoby wszystko, żeby być na Waszym miejscu a nie zginąć.
Gest!!
Wiem, że są i tacy...ale że tak mówią, to znaczy że czegoś im brakuje. Często zaraz po wypadku ludzie są załamani i nie chce im się niczego - wtedy często mówią, że woleliby nie żyć. Taka sytuacja niekiedy trwa bardzo długo - to jest po prostu dołek i za dużo czasu na myślenie. Jeśli taka os. po wypadku ma oparcie w bliskich i znajomych, czuje że jest komuś potrzebna i komuś na niej zależy, nie przeszkadza niepełnosprawność...no i nie ma zbyt dużo wolnego czasu na myślenie o głupooach...to jest OK.
Znam dużo os. po różnych wypadkach, którzy tez tak mówili...wystarczyło troche inaczej zorganizowac im życie i wszystko wróciło do normy. Teraz osoby niepełnosprawne nie sa traktowane jak intruzi, są cenionymi pracownikami i oby było jeszcze lepiej
Wiem, że są i tacy...ale że tak mówią, to znaczy że czegoś im brakuje. Często zaraz po wypadku ludzie są załamani i nie chce im się niczego - wtedy często mówią, że woleliby nie żyć. Taka sytuacja niekiedy trwa bardzo długo - to jest po prostu dołek i za dużo czasu na myślenie. Jeśli taka os. po wypadku ma oparcie w bliskich i znajomych, czuje że jest komuś potrzebna i komuś na niej zależy, nie przeszkadza niepełnosprawność...no i nie ma zbyt dużo wolnego czasu na myślenie o głupooach...to jest OK.
Znam dużo os. po różnych wypadkach, którzy tez tak mówili...wystarczyło troche inaczej zorganizowac im życie i wszystko wróciło do normy. Teraz osoby niepełnosprawne nie sa traktowane jak intruzi, są cenionymi pracownikami i oby było jeszcze lepiej
SMIERC PO URAZIE
POWIEM WAM TAK
JA PO URAZIECHCIALEM BARDZO WROCICDO ZONY I CURECZKI
TAK BARDZO ZE TO DALO MI SILE DO WALKI Z TYM CALYM GOWNEM I NIE MYSLCIE ZE BYLO LATWO ALE TO ZE CHCE ISC Z CORKA NA SPACER DALO MI SILE DO WALKI MOZE JESZCZE NIE IDE NA SPACER
ALE JUZ 30 METROW PRZEJDE O KULKACH A DOPIERO JEST 8 MISIECY PO WYPADKU C7
TAK ZE SILNA WQOLA A NIE CWICZENIA NA POCZATKU DAJA NAJWIECEJ CHCIEC TO BYC
KAZDY CO CHCE MOZE WYGRAC ALE TO ZALEZY OD NIEGO
POIZDRAWIAM STANAS
JA PO URAZIECHCIALEM BARDZO WROCICDO ZONY I CURECZKI
TAK BARDZO ZE TO DALO MI SILE DO WALKI Z TYM CALYM GOWNEM I NIE MYSLCIE ZE BYLO LATWO ALE TO ZE CHCE ISC Z CORKA NA SPACER DALO MI SILE DO WALKI MOZE JESZCZE NIE IDE NA SPACER
ALE JUZ 30 METROW PRZEJDE O KULKACH A DOPIERO JEST 8 MISIECY PO WYPADKU C7
TAK ZE SILNA WQOLA A NIE CWICZENIA NA POCZATKU DAJA NAJWIECEJ CHCIEC TO BYC
KAZDY CO CHCE MOZE WYGRAC ALE TO ZALEZY OD NIEGO
POIZDRAWIAM STANAS
Yvonne
witam...
u mojego chlopaka wygladalo to tak...
powrot z pracy do domu... samochod swiezo po obnizeniu podwozia (honda civic)... nieznana trasa i 160 na liczniku... w pewnej chwili zakret, na ktorym mija dwie kobiety, ledwo wyrobil... a tu zaraz drugi zakret... samochod leci w pobocze... dachuje... moj chlopak bez pasow i z otwartym szyberdachem wylatuje na druga strone ulicy... jego mysl w tej chwili " zwin sie w jak najmnieja postac, chron glowe"... laduje na plecach w trawie... na pierwszy rzut oka zadnych powazniejszych uszkodzen... dwa zadrapania na twarzy i to wszystko... prawdopodobnie kobiety, ktore mijal podlozyly mu kurtke pod glowe... i kto wie, czy to ta kurtka nie uszkodzila kregoslupa... no coz... napewno nie chcialy zaszkodzic... C4 C5... mija 5 rok po wypadku i moj ukochany jezdzi na wozku aktywnym, potrafi sam wejsc do lozka i na wozek, jest poprawa
dla mnie on nie musi wstac... kocham go jakim jest i to sie nie zmieni... bo ktoz potrafilby nam... zdrowym ludziom okazac wiecej wdziecznosci i wyrozumialosci jak nie nasze tetruski...??? i co dzien rano dziekuje Bogu, ze go mam... ze mam dla kogo zyc... ze jestem kochana... bo widze i czuje to jak nigdy wczesniej ze zdrowym chlopakiem...
pozdrawiam...
u mojego chlopaka wygladalo to tak...
powrot z pracy do domu... samochod swiezo po obnizeniu podwozia (honda civic)... nieznana trasa i 160 na liczniku... w pewnej chwili zakret, na ktorym mija dwie kobiety, ledwo wyrobil... a tu zaraz drugi zakret... samochod leci w pobocze... dachuje... moj chlopak bez pasow i z otwartym szyberdachem wylatuje na druga strone ulicy... jego mysl w tej chwili " zwin sie w jak najmnieja postac, chron glowe"... laduje na plecach w trawie... na pierwszy rzut oka zadnych powazniejszych uszkodzen... dwa zadrapania na twarzy i to wszystko... prawdopodobnie kobiety, ktore mijal podlozyly mu kurtke pod glowe... i kto wie, czy to ta kurtka nie uszkodzila kregoslupa... no coz... napewno nie chcialy zaszkodzic... C4 C5... mija 5 rok po wypadku i moj ukochany jezdzi na wozku aktywnym, potrafi sam wejsc do lozka i na wozek, jest poprawa
dla mnie on nie musi wstac... kocham go jakim jest i to sie nie zmieni... bo ktoz potrafilby nam... zdrowym ludziom okazac wiecej wdziecznosci i wyrozumialosci jak nie nasze tetruski...??? i co dzien rano dziekuje Bogu, ze go mam... ze mam dla kogo zyc... ze jestem kochana... bo widze i czuje to jak nigdy wczesniej ze zdrowym chlopakiem...
pozdrawiam...
Witam, mój przypadek to również skok do wody w ciepły sierpniowy poranek. Cały czas byłem w pełni przytomny. Później godzina oczekiwania na błądzącą karetkę, 2,5 godziny jazdy z Olkusza do Piekar (a to odległość 65 km)... Ale to już było dawno 22 lata temu. Kiedyś czułem żal, wyrzuty, z czasem uspokoiło się wszystko. Teraz jest nie źle a od kilku lat nawet bardzo dobrze, pomimo że tylko dzięki elektrykowi mogę się przemieszczać. W pozycji siedzącej da się żyć i to nie źle nawet w tak małym mieście jak moje.
Pozdrawiam wszystkich
Pozdrawiam wszystkich
Stanas skoro możesz po tak krótkim czasie przejśc o kulach po urazie C7 to znaczy, że jesteś tzw "niedołamany", czyli na szczęście dla Ciebie nie miałeś całkowicie przerwanego rdzenia i jego funkcje mogą się zregenerowac.
Jak już wielokrotnie pisałam na forum uszkodzenia nawet na takim samym poziomie nie dadzą się zakwalifikowac jako identyczne przypadki.
Zbyt wiele czynników trzeba brac pod uwagę.
Dla przykładu mogę Ci podac osobę Dototy, jest po urazie C2-C3, według statystyk nie powinna się wogóle móc poruszyc i samodzielnie oddychac, a jednak rdzeń nie został całkowicie przerwany i dzięki temu może poruszac się na wózku aktywnym.
Jak już wielokrotnie pisałam na forum uszkodzenia nawet na takim samym poziomie nie dadzą się zakwalifikowac jako identyczne przypadki.
Zbyt wiele czynników trzeba brac pod uwagę.
Dla przykładu mogę Ci podac osobę Dototy, jest po urazie C2-C3, według statystyk nie powinna się wogóle móc poruszyc i samodzielnie oddychac, a jednak rdzeń nie został całkowicie przerwany i dzięki temu może poruszac się na wózku aktywnym.
f
agus masz calkowita racje bo ja nie skoczylem z wysoka tylko spadlem z materaca na wodzi i moze dlatego nie jestaz tak zle zemna nie mam pojecia czy kiedys bede chodzil normalnie czyli bez kulasow i wozka ale mam taka nmadzieje sadze ze zlamanie c 7 sa dwa rodzaja zalezy w ktora strone wygnie ci glowe mi zagielo do przodu a wiadomo ze broda ogranicza ruch glowy gorzej jest do tylu wtedy napewno mozna przerwac rdzen nie wiem jak mi to sie udalo ze jest nie calkie do tylka ale ciesze sie bardzo ze moge kilka krokow o kulach zrobic
pozdrawiam wszystkich
pozdrawiam wszystkich
witajcie,
ja dachowałam, traf chciał, że pod głową znalazło się leżące na ziemi drzewo i mi ją wgniotło czyli innymi słowy złamanie kompresyjne trzonow kręgoslupa na wysokości c4-c5, obudzilam się do gory nogami, wisiałam zapięta na pasach, niczym nie moglam ruszyc.
żeby nie stracic przytomności zaczęłam na glos się modlic, najpierw o cud, potem, zeby szybko mnie ktos znalazl, a potem, zeby trafic na dobrych lekarzy.
ratowanie troche trwalo, bo trzeba było pociąć samochod-miałam zablokowane drzwi
w pewnym momencie pomyślalam sobie: jejku, już nie mam sily, mogłby mnie ktoś choć poglaskac po glowie... i wtedy poczulam, że ktoś mnie głaszcze po glowie i mowi do mnie: nic się nie martw, jestem llekarzem, będzie dobrze..
wypadek mialam około 10-11tej, z miejsca wypadku zabrali mnie na diagnostykę do Plocka, potem niemal do zmroku czekalam na helikopter, ktorym zabrali mnie do Konstancina, tam karetka, ktora miala mnie zabrac z lądowiska zakopala się w blocie i czekalismy na straz pozarną, zeby nas wyciągnęla, operacja odbyla sie ok 20stej...
minęło już połtora roku, bardzo chcę nauczyć się sama przesiadać z wozka ...
no i znowu zacząć prowadzić auto..
ja dachowałam, traf chciał, że pod głową znalazło się leżące na ziemi drzewo i mi ją wgniotło czyli innymi słowy złamanie kompresyjne trzonow kręgoslupa na wysokości c4-c5, obudzilam się do gory nogami, wisiałam zapięta na pasach, niczym nie moglam ruszyc.
żeby nie stracic przytomności zaczęłam na glos się modlic, najpierw o cud, potem, zeby szybko mnie ktos znalazl, a potem, zeby trafic na dobrych lekarzy.
ratowanie troche trwalo, bo trzeba było pociąć samochod-miałam zablokowane drzwi
w pewnym momencie pomyślalam sobie: jejku, już nie mam sily, mogłby mnie ktoś choć poglaskac po glowie... i wtedy poczulam, że ktoś mnie głaszcze po glowie i mowi do mnie: nic się nie martw, jestem llekarzem, będzie dobrze..
wypadek mialam około 10-11tej, z miejsca wypadku zabrali mnie na diagnostykę do Plocka, potem niemal do zmroku czekalam na helikopter, ktorym zabrali mnie do Konstancina, tam karetka, ktora miala mnie zabrac z lądowiska zakopala się w blocie i czekalismy na straz pozarną, zeby nas wyciągnęla, operacja odbyla sie ok 20stej...
minęło już połtora roku, bardzo chcę nauczyć się sama przesiadać z wozka ...
no i znowu zacząć prowadzić auto..
szkoda ze juz nie pisze nikt.ja jestem niepelnosprawna od urodzenia.nie chce mowic ze jestem od kogos lepsza lub gorsza.mnie sie zdaje ze ciezej jest ososbom ktore sa niepelnospawne od urodzenia bo one [ja ] na przyklad, nie znaja innego zycia jak to ktore prowadza...do rzeczy...cierpie na rozszczep kregoslupa.bylam w dziecinstwie[wczesnym]operowana an wodoglowie...jakos zyje.raz lepiej raz gorzej ale jestem