<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
Depresja
Moderator: Moderatorzy
Depresja
Musze sie wygadac, bo juz nie mam sily
Moj chlopak jest osoba po wypadku, od 14 lat jest na wozku ( para)
Kocham go i akceptuje.
Niby chcemy miec dziecko, ale on w tym kierunku nie chce nic robic, ma
mozliwosc leczenia, jesli cos bedzie nie tak, ale on po prostu ni chce sie ruszyc.
Mowi ze dzwoni do lekarza juz od 6 miesiecy i nic.
ja wpadam powoli w depresje, czy przypadkiem mnie nie oklamuje, bo
ciagle powtaza ze zawsze mial swietne wyniki, i ze pewnie bez problemow bedziemy mieli dziecko.
Nie moge go zrozumiec ze nie chce dbac o swoje cialo, niezdrowo sie odzywia i ciagle mi mowi za co go kocham, bo on przeciez takim monstrum jest, i to w dodatku na wozku.
Nie wiem juz co mam robic:-((((
Moj chlopak jest osoba po wypadku, od 14 lat jest na wozku ( para)
Kocham go i akceptuje.
Niby chcemy miec dziecko, ale on w tym kierunku nie chce nic robic, ma
mozliwosc leczenia, jesli cos bedzie nie tak, ale on po prostu ni chce sie ruszyc.
Mowi ze dzwoni do lekarza juz od 6 miesiecy i nic.
ja wpadam powoli w depresje, czy przypadkiem mnie nie oklamuje, bo
ciagle powtaza ze zawsze mial swietne wyniki, i ze pewnie bez problemow bedziemy mieli dziecko.
Nie moge go zrozumiec ze nie chce dbac o swoje cialo, niezdrowo sie odzywia i ciagle mi mowi za co go kocham, bo on przeciez takim monstrum jest, i to w dodatku na wozku.
Nie wiem juz co mam robic:-((((
W sumie nie pomyslalam, traktuje go jako moje oparcie,
i dla mnie zawsze wydawal sie czlowiekiem silnym,
to raczej ja siebie uwazam za kogos slabego.
Wczoraj z nim rozmawialam i obiecal mi, ze do polowy stycznia wybrac sie do lekarza.
Odkad jestem z nim, zawsze byl czliowiekiem bardzo zamknietym,nie ma przyjaciol ani kolegow.
Czas spedza zawsze w domu:-( Troche sie do tego juz przyzwyczailam, ale
gdzies leboko jest mi zal, ze nie wiezy w to ze jest naprawde kims bardzo wartosciowym.
i dla mnie zawsze wydawal sie czlowiekiem silnym,
to raczej ja siebie uwazam za kogos slabego.
Wczoraj z nim rozmawialam i obiecal mi, ze do polowy stycznia wybrac sie do lekarza.
Odkad jestem z nim, zawsze byl czliowiekiem bardzo zamknietym,nie ma przyjaciol ani kolegow.
Czas spedza zawsze w domu:-( Troche sie do tego juz przyzwyczailam, ale
gdzies leboko jest mi zal, ze nie wiezy w to ze jest naprawde kims bardzo wartosciowym.
mysle ze powinnas go troche wspierac osoba po wypadku nie zamyka sie w sobie bo tak sie jej podoba.on sie czuje samotny nieszczesliwy.lepiej chyba jest osobom ktore sa niepelnosprawne od urodzenia,bo one zzywaja sie ze swoja choroba.przemysl to.wiem co pisze bo sama jestem niepelnosprawna od urodzenia ale to juz inna historia.badz cierpliwa.
Wsparcie wsparciem, ale jesli on nie akceptuje siebie na wozku to trudno bedzie Wam obojgu. Najpierw on musi ulozyc sobie zycie akceptujac siebie takim jakim jest.
Madrze mi pisac, a samemu zmagac sie z tym. Moze i on wie wszystko, a nie potrafi sie przemoc. Taka sytuacja jest tez mozliwa, wiedziec wszystko, a jednak nie umiec.
Madrze mi pisac, a samemu zmagac sie z tym. Moze i on wie wszystko, a nie potrafi sie przemoc. Taka sytuacja jest tez mozliwa, wiedziec wszystko, a jednak nie umiec.
Ja go rozumiem, ze jest mu ciezko.
Staram sie go wyciagac, gdzie to jest tylko mozliwe.
Zawsze mu powtarzam, ze ma naprawde duzo szczescia, ze
ma mnie, ze zawsze go bede wspierac. A to ze jest osoba niepelnosprawna, to mi naprawde nie przeszkadza. Traktuje go jak normalnego faceta, bo taki dla mnie jest. Zawsze mu powtazam, ze kazdy ma jakies slabosci, i takie jest po prostu zycie.
Uzgodnilismy, ze zaczniemy strac sie o dziecko,
mysle ze ono sprawi, ze uwiezy w koncu w siebie, i bedzie mial dla kogo walczyc.
Oby tylko nam sie udalo.
Staram sie go wyciagac, gdzie to jest tylko mozliwe.
Zawsze mu powtarzam, ze ma naprawde duzo szczescia, ze
ma mnie, ze zawsze go bede wspierac. A to ze jest osoba niepelnosprawna, to mi naprawde nie przeszkadza. Traktuje go jak normalnego faceta, bo taki dla mnie jest. Zawsze mu powtazam, ze kazdy ma jakies slabosci, i takie jest po prostu zycie.
Uzgodnilismy, ze zaczniemy strac sie o dziecko,
mysle ze ono sprawi, ze uwiezy w koncu w siebie, i bedzie mial dla kogo walczyc.
Oby tylko nam sie udalo.
Mysle, ze faktycznie dziecko wieleby zmienilo i on nawet nie zdaje moze sobie z tego sprawy. Moze boi sie tez, ze nie bedzie Wam w stanie zabezpieczyc prawidlowo przyszlosci. Nie wiemy co tak na prawde w nim siedzi, czy niechec do siebie poprzez wozek, czy to stan przejsciowy, bo znasz go juz chyba dosc dlugo i pewnie miewal rozne okresy w zyciu, nie wiem ale malzenstwem chyba nie jestescie, jednak ma wielkie szczescie ze nie jest sam, ze pomimo wozka ma kochajaca go osobe, wiec ma mozliwosc stworzyc swoja wlasna rodzine, a to chyba najbardziej boli kiedy usiadzie sie na wozku i to chyba najwieksza strata, ze niejako bardzo obnizaja nam sie mozliwosci zalozenia wlasnych rodzin, ktore wiadomo ze kazdy chcialby miec predzej czy pozniej. Moze wlasnie dzieki dziecku to do niego dotrze. Powodzenia
Dziekuje wam bardzo!!!!!
Nie nie jestesmy jeszcze malzenstwem, ale planujemy slub.
Co jest dla mnie dziwne, ze moj chlopak przed tym jak mnie poznal,
staral sie byc aktywny, duzo cwiczyl i "chodzil" na rehabilitacje.
Jak tylko mnie poznal, to przestal.
Konczylo sie na obietnicach, ze bedzie chodzil, i tak od 7 lat, bo tyle jestesmy ze soba.
Ciezko mi jest go do czegokolwiek zmobilizowac, zawsze uwaza, ze mamy za malo pieniedzy zeby gdziesz wychodzic, a jak mowie mu ze ja stawiam, to mowi ze musimy oszczedzac, choc z finansami u nas nie jest az tak zle.
W sumie z czasem juz to zaakceptowalam, ze jak wracam z pracy o 15, to on dopiero wstaje:-/jedyne jego wyjscie, to na zakupy lub zalatwienie jakis spraw.
I dodam, ze on twierdzi ze takie zycie mu odpowiada, i ze on nie potrzebuje do zycia zadnych balang. a jak pytam sie dlaczego nie ma zadnego kolegi, to mowi ze oni chleja, i czy chce zeby on tez zaczal:-///
Nie nie jestesmy jeszcze malzenstwem, ale planujemy slub.
Co jest dla mnie dziwne, ze moj chlopak przed tym jak mnie poznal,
staral sie byc aktywny, duzo cwiczyl i "chodzil" na rehabilitacje.
Jak tylko mnie poznal, to przestal.
Konczylo sie na obietnicach, ze bedzie chodzil, i tak od 7 lat, bo tyle jestesmy ze soba.
Ciezko mi jest go do czegokolwiek zmobilizowac, zawsze uwaza, ze mamy za malo pieniedzy zeby gdziesz wychodzic, a jak mowie mu ze ja stawiam, to mowi ze musimy oszczedzac, choc z finansami u nas nie jest az tak zle.
W sumie z czasem juz to zaakceptowalam, ze jak wracam z pracy o 15, to on dopiero wstaje:-/jedyne jego wyjscie, to na zakupy lub zalatwienie jakis spraw.
I dodam, ze on twierdzi ze takie zycie mu odpowiada, i ze on nie potrzebuje do zycia zadnych balang. a jak pytam sie dlaczego nie ma zadnego kolegi, to mowi ze oni chleja, i czy chce zeby on tez zaczal:-///
w sumie to ja mu sie nie dziwie.wiesz mnie tez te sprawniejsze przyjaciolki najchetniej wyciagnelyby na jakis turnus rehabilitacyjny.a tak mowiac szczeze mnie sie wcale niechce.nie sypiam do 15 bo nie lubie ale moze powinnas go zmobilizowac do pomocy przy czyms?moze niech pomoze zrobic ci obiad?ale robcie to razem cokolwiek zeby poczul sie potrzebny.skorzystaj z mojej rady.napisz czy ci sie udalo.pozdrawiam.mariola
Ja tez duzo leze i wcale w sumie nie sa dziwne dla mie niestety te jego wypowiadane słowa - rehabilitacja, zalatwianie spraw , przyjaciele dookola
W rhabilitacje po takim czasie nie wierze, bo mnie zawiodla, wiec idac moim , a chyba tez jeo tokiem myslenia, to taki pasozytniczy tryb zycia, ktory nam zostal. moze wielu sie nie przyzna, ale czesto tak siebie oceniamy, ze jestesmy juz malo potrzebni, a niestety nasze Państwo nie daje nam za wiele mozliwosci innego odczucia tego, a wrecz utwierdza, w wielu dziedzinach zycia. Mogznaby wymieniac i wymieniac, az padlabym odpisania.
Moze dlatego, ze jakby byly wyjete mi z ust, wiec byc moze jest cos w tym, ze jednak dopoki nie zaakceptujemy siebie w nowym zyciu na wozku niestety tak to bedzie wygladalo. Ja tak madrze napisze, a identycznie sie zachowuje, wiec nie wiem co mozna poradzic- niestety.
W rhabilitacje po takim czasie nie wierze, bo mnie zawiodla, wiec idac moim , a chyba tez jeo tokiem myslenia, to taki pasozytniczy tryb zycia, ktory nam zostal. moze wielu sie nie przyzna, ale czesto tak siebie oceniamy, ze jestesmy juz malo potrzebni, a niestety nasze Państwo nie daje nam za wiele mozliwosci innego odczucia tego, a wrecz utwierdza, w wielu dziedzinach zycia. Mogznaby wymieniac i wymieniac, az padlabym odpisania.
Moze dlatego, ze jakby byly wyjete mi z ust, wiec byc moze jest cos w tym, ze jednak dopoki nie zaakceptujemy siebie w nowym zyciu na wozku niestety tak to bedzie wygladalo. Ja tak madrze napisze, a identycznie sie zachowuje, wiec nie wiem co mozna poradzic- niestety.
Staram sie go mobilizowac, i nieraz mi sie udaje.
Swietnie pomaga mi sprzatac w domu, robi to czasami lepiej niz ja
Lubi mi tez pomagac przy gotowaniu.
Czekam teraz z niecierpliwoscia na styczen, kupilam mu witaminy z zen-szeniem dla mezczyzn...zobaczymy, modle sie zeby sie udalo.
Zawsze mowi, ze sie polacze ze szczescia, jak dowie sie ze bedzie tatuskiem.
Marze o tym, zeby go w ten sposob uszczesliwic, zasluguje na to.
Swietnie pomaga mi sprzatac w domu, robi to czasami lepiej niz ja
Lubi mi tez pomagac przy gotowaniu.
Czekam teraz z niecierpliwoscia na styczen, kupilam mu witaminy z zen-szeniem dla mezczyzn...zobaczymy, modle sie zeby sie udalo.
Zawsze mowi, ze sie polacze ze szczescia, jak dowie sie ze bedzie tatuskiem.
Marze o tym, zeby go w ten sposob uszczesliwic, zasluguje na to.
Mamy 22 styczna termin u lekarza.
Powiedzial, ze najpierw zrobimy stymulacje wibratorem.
Czuje ze zaczynam odzysikwac nadzieje, pierwszy krok zrobony,
nie moge sie juz doczekac.
Postanowilam - a czy uda sie wprowadzic w zycie, to zopbaczymy - ze nie
bede sie zalamywac niepowodzeniami, to dopiero poczatek naszych staran.
Powiedzial, ze najpierw zrobimy stymulacje wibratorem.
Czuje ze zaczynam odzysikwac nadzieje, pierwszy krok zrobony,
nie moge sie juz doczekac.
Postanowilam - a czy uda sie wprowadzic w zycie, to zopbaczymy - ze nie
bede sie zalamywac niepowodzeniami, to dopiero poczatek naszych staran.