<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
udarowcy
Moderatorzy: agusia, Moderatorzy
Wtajcie.
mam na imię Ewa. Przeczytałam cały wątek. Szczególnie poruszyły mnie wpisy Bako. Są ... znajome. Tzn, nie znam Cię bako, ale wiem co czujesz.
Mam 31 lat, trzy razy asystowałam bliskim mi osobom w przechodzeniu na tamtą stronę - do samego końca, do ostatniego oddechu.
Za pierwszym razem byłam mała, miałam 6 lat i za nic nie chciałam dać się wyrzucić z pokoju umierającej siostry mojej babci. Siedziałam z nią i opowiadałam jej coś nawet w czasie ataków wstrząsowych (umierała na raka mózgu).
Drugi raz był dla mnie najtrudniejszy. To była moja Babcia. Babcia była dla mnie wszystkim, najważniejszą osobą w życiu, bo z nią dorastałam. Od tamtego dnia minęło ponad 6 lat.
Często, tak jak Ty Bako, chodzę sama na cmentarz, siadam i mówię, czasem wydaje mi się, że słucham jakby wewnętrznego głosu, który odpowiada na moje gadanie. Nie pogodziłam się z jej odejściem i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek się pogodzę. Nauczyłam się żyć z jej zdjęciem w portfelu, na które nie jestem w stanie patrzeć, żeby nie płakać. Teraz też płaczę. bardzo trudno jest patrzeć na śmierć drugiego człowieka. patrzeć jak spada temperatura ciała, czuć zimno trzymanej dłoni. Wysłuchiwanie każdego kolejnego oddechu i strach czy jeszcze będzie wogóle jakiś odech.
Babcia umierała kilkanaście godzin, byłam z nią cały czas. Praktycznie cały czas płakałam i modliłam się, czasem na przemina czaem jednocześnie. Modlitwy nie była ani pkorna ani pobożna. Wyrzucałam z siebie żal do Boga, a o chyba słuchał. Słuchał i dał ukojenie duszy na tamten moment, pod koniec bowiem modliłam się już tylko, o taką śmierć, która nie sprawi jej bólu. I tak było, na szczęście.
Dotknęłam śmierci tak blisko, jak blisko było to możliwe, ale jej nie oswoiłam. Uczucie jakie pamiętam to cisza w duszy i wielki spokój.
iey oeszła wyszłam ze szpitala z jej rzeczami osobistymi, wyjęłam niedopalone papierosy i mimo, że rzuciłam palenie ponad rok wcześniej wypaliłam je wszystkie siedząc w nocy na ławce pod szpitalem. Dopiero później byłam w stanie zadzwonić do rodziny.
Rozpisałam sie o śmierci, a to przecież forum o udarach. przepraszam.
niestety i udary nie sa mi obce.
trzy lata temu druga moja babcia miała pierwszy udar niedokrwienny. była przez jakiś czas sparaliżowana jednostronnie, miała problemy z mówieniem, koordynacją odruchów itp. Najpierw było trzy tygodnie szpitala na oddziale neurologicznym, potem trzy tygodnie na rehabilitacji. Stanęliśmy na przysłowiowych uszach, żeby natychmiast po szpitalu załawić senatorium z rehabilitacją. nie bez trudu udało się to w Busku Zdroju. po powrocie z seatorium wynajęliśmy za ciężkie pieniądze prywatnego rehabilitanta. ćiwzył z babcią, często wbrew jej woli kilka miesięcy.
Doprowadził do takiego stanu, że babcia z pomocą jednej kuli chodziła, jadła, była w stanie sama pójśc do toalety. normalnie funkcjonowała pamięć, mowa tylko nieznacznie była utrudniona. babcia mieszkała sama, wystarczała jej Pani dochodząca na kilka godzin dziennie, żeby zrobić zakupy, sprzątanie, ugotować obiad itp.
Tak było do przedwczoraj. Przedwczoraj babcia miała drugi udar, też niedokrwienny. Babcia ma 76 lat. po dwóch udarach tomograf pokazuje zajętą niemal całą lewą półkulę. babcia mówi i posadzona siedzi, nadal ma dobrą pamięć. Na pewno jednak będziemy znów walczyć o jak największą rehabilitację. Mamy sprawdzonego rehabilitanta. To on nam uświadomił, że najwięcej sprawności można odzyskać w ciągu pierwszego roku po udarze. Więc warto walczyć, wiem, bo sprawdziliśmy i naprawdę dużo osiągnęliśmy.
mam na imię Ewa. Przeczytałam cały wątek. Szczególnie poruszyły mnie wpisy Bako. Są ... znajome. Tzn, nie znam Cię bako, ale wiem co czujesz.
Mam 31 lat, trzy razy asystowałam bliskim mi osobom w przechodzeniu na tamtą stronę - do samego końca, do ostatniego oddechu.
Za pierwszym razem byłam mała, miałam 6 lat i za nic nie chciałam dać się wyrzucić z pokoju umierającej siostry mojej babci. Siedziałam z nią i opowiadałam jej coś nawet w czasie ataków wstrząsowych (umierała na raka mózgu).
Drugi raz był dla mnie najtrudniejszy. To była moja Babcia. Babcia była dla mnie wszystkim, najważniejszą osobą w życiu, bo z nią dorastałam. Od tamtego dnia minęło ponad 6 lat.
Często, tak jak Ty Bako, chodzę sama na cmentarz, siadam i mówię, czasem wydaje mi się, że słucham jakby wewnętrznego głosu, który odpowiada na moje gadanie. Nie pogodziłam się z jej odejściem i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek się pogodzę. Nauczyłam się żyć z jej zdjęciem w portfelu, na które nie jestem w stanie patrzeć, żeby nie płakać. Teraz też płaczę. bardzo trudno jest patrzeć na śmierć drugiego człowieka. patrzeć jak spada temperatura ciała, czuć zimno trzymanej dłoni. Wysłuchiwanie każdego kolejnego oddechu i strach czy jeszcze będzie wogóle jakiś odech.
Babcia umierała kilkanaście godzin, byłam z nią cały czas. Praktycznie cały czas płakałam i modliłam się, czasem na przemina czaem jednocześnie. Modlitwy nie była ani pkorna ani pobożna. Wyrzucałam z siebie żal do Boga, a o chyba słuchał. Słuchał i dał ukojenie duszy na tamten moment, pod koniec bowiem modliłam się już tylko, o taką śmierć, która nie sprawi jej bólu. I tak było, na szczęście.
Dotknęłam śmierci tak blisko, jak blisko było to możliwe, ale jej nie oswoiłam. Uczucie jakie pamiętam to cisza w duszy i wielki spokój.
iey oeszła wyszłam ze szpitala z jej rzeczami osobistymi, wyjęłam niedopalone papierosy i mimo, że rzuciłam palenie ponad rok wcześniej wypaliłam je wszystkie siedząc w nocy na ławce pod szpitalem. Dopiero później byłam w stanie zadzwonić do rodziny.
Rozpisałam sie o śmierci, a to przecież forum o udarach. przepraszam.
niestety i udary nie sa mi obce.
trzy lata temu druga moja babcia miała pierwszy udar niedokrwienny. była przez jakiś czas sparaliżowana jednostronnie, miała problemy z mówieniem, koordynacją odruchów itp. Najpierw było trzy tygodnie szpitala na oddziale neurologicznym, potem trzy tygodnie na rehabilitacji. Stanęliśmy na przysłowiowych uszach, żeby natychmiast po szpitalu załawić senatorium z rehabilitacją. nie bez trudu udało się to w Busku Zdroju. po powrocie z seatorium wynajęliśmy za ciężkie pieniądze prywatnego rehabilitanta. ćiwzył z babcią, często wbrew jej woli kilka miesięcy.
Doprowadził do takiego stanu, że babcia z pomocą jednej kuli chodziła, jadła, była w stanie sama pójśc do toalety. normalnie funkcjonowała pamięć, mowa tylko nieznacznie była utrudniona. babcia mieszkała sama, wystarczała jej Pani dochodząca na kilka godzin dziennie, żeby zrobić zakupy, sprzątanie, ugotować obiad itp.
Tak było do przedwczoraj. Przedwczoraj babcia miała drugi udar, też niedokrwienny. Babcia ma 76 lat. po dwóch udarach tomograf pokazuje zajętą niemal całą lewą półkulę. babcia mówi i posadzona siedzi, nadal ma dobrą pamięć. Na pewno jednak będziemy znów walczyć o jak największą rehabilitację. Mamy sprawdzonego rehabilitanta. To on nam uświadomił, że najwięcej sprawności można odzyskać w ciągu pierwszego roku po udarze. Więc warto walczyć, wiem, bo sprawdziliśmy i naprawdę dużo osiągnęliśmy.
Fajnie,że do nas dołączyłaś.Z zapartym tchem czytałam to, co napisałaś.My nadal staramy sie jakoś pomóc mojemu tacie,ale niewiele możemy zrobić.Wciąż nam mówią,ze już nie można więcej zrobić po 2 udarze.Ale kiedy po pierwszym szukaliśmy pomocy to też nie chciano nam pomóc.Teraz przykro słucha się,że już za późno.
Jestem, po chwili.
Babcia jest w domu. Właściwie niemal na siłę wypisali ją 5 dni po udarze! Żadnych zaleceń, żadnego skierowania na rehabilitację. Pewnie wyszli z założenia, że nie ma po co.
A tu niespodzianka, bo jest po co. Paradoksalnie drugi udar przywrócił babci wyraźną mowę i w zasadzie nie odebrał jej sprawności zarówno umysłowej jak i fizycznej. Mimo to rehabilitacja jest w toku.
Babcia została odpowiednio zmotywowana (czytaj: trochę postraszona) i ćwiczy, chodzi, zrezygnowała z cukru w napojach. Jednym słowem nie jest źle.
A co u was?
Bako?
Babcia jest w domu. Właściwie niemal na siłę wypisali ją 5 dni po udarze! Żadnych zaleceń, żadnego skierowania na rehabilitację. Pewnie wyszli z założenia, że nie ma po co.
A tu niespodzianka, bo jest po co. Paradoksalnie drugi udar przywrócił babci wyraźną mowę i w zasadzie nie odebrał jej sprawności zarówno umysłowej jak i fizycznej. Mimo to rehabilitacja jest w toku.
Babcia została odpowiednio zmotywowana (czytaj: trochę postraszona) i ćwiczy, chodzi, zrezygnowała z cukru w napojach. Jednym słowem nie jest źle.
A co u was?
Bako?
Witam Wszystkich!!!
Bardzo się cieszę że doszła do nas nowa osaba-jednak ta nowa osoba to kolejna osobista historia,kolejny osobisty dramat...przykra sprawa.Dziwi mnie natomiast to ze jest tak malo osob ktore chca dzielic sie swoimi problemami, przezyciami, w koncu doswiadczeniem.
Ja teraz pracuje,prawie w kazdy czwartek(dzien smierci mojego TATY)chodze na cmentarz,chociaz na 5-10 min.,prawie kazda niedziele jestem w kosciele(zmienil nam sie proboszcz,teraz jetst mi jeszcze blizszy-taki kolega),kazdego dnia odmawiam Anioł Panski za dusze mojego taty.czasami mam wrazenie ze jest przy mnie i mi podpowiada jak mam cos wykonac,jak mam sie zachowac...ciagle Go kocham!!!smutek jest ogromny.
dzisiaj nie mam czasu na wieksze pisanie ale postaram sie w najblizszych dniach napisac wiecej.
Wszystkim uczestnikom tego forum zycze wszystkiego najlepszzego, a ich bliskim chorym zdrowia i wytrwałosci.pozdrowcie bliskich chorych od Szymona=Bako,ktory im kibicuje!
Bardzo się cieszę że doszła do nas nowa osaba-jednak ta nowa osoba to kolejna osobista historia,kolejny osobisty dramat...przykra sprawa.Dziwi mnie natomiast to ze jest tak malo osob ktore chca dzielic sie swoimi problemami, przezyciami, w koncu doswiadczeniem.
Ja teraz pracuje,prawie w kazdy czwartek(dzien smierci mojego TATY)chodze na cmentarz,chociaz na 5-10 min.,prawie kazda niedziele jestem w kosciele(zmienil nam sie proboszcz,teraz jetst mi jeszcze blizszy-taki kolega),kazdego dnia odmawiam Anioł Panski za dusze mojego taty.czasami mam wrazenie ze jest przy mnie i mi podpowiada jak mam cos wykonac,jak mam sie zachowac...ciagle Go kocham!!!smutek jest ogromny.
dzisiaj nie mam czasu na wieksze pisanie ale postaram sie w najblizszych dniach napisac wiecej.
Wszystkim uczestnikom tego forum zycze wszystkiego najlepszzego, a ich bliskim chorym zdrowia i wytrwałosci.pozdrowcie bliskich chorych od Szymona=Bako,ktory im kibicuje!
:)
Bako zawsze jak czytam i czytałam Twoje posty, to łezka mi się kręci w oku, bo są takie ciepłe i wzruszające.
Jewik trzymam kciuki za Twoją babcię (mojej sie niestety nie udało) i za wszystkich udarowców i ich bliskich! CA√¢ÀÜ≈°√ɂİ√Ǭ¨√Ǭ£USY KOCHANI
Jewik trzymam kciuki za Twoją babcię (mojej sie niestety nie udało) i za wszystkich udarowców i ich bliskich! CA√¢ÀÜ≈°√ɂİ√Ǭ¨√Ǭ£USY KOCHANI
We wtorek byłam na pogrzebie. Nie, nie babci. Jeszcze nie. Zmarła jej szwagierka, czyli ciotka mojego ojca. A brat babci jest w szpitalu, czeka na ... cud, właściwie. To wszystko bardzo przybija, zwłaszcza osobę po udarach. Tak więc stan (psychiczny) babci jest opłakany. Czy ciało wytrzyma? Trudno powiedzieć, ale że jest źle widać gołym okiem.
Cieszę sie, że napisałeś Bako. Dobrze, że pracujesz. To wciąga cię trochę na powrót do świata żywych. Pozwól na to. Twój aniołek na pewno by tego chciał. Wiem, że to trudne, ale ponieważ zostałeś tu, to musisz nauczyć się znowu żyć, tyle, że już bez niego. Albo z nim, tylko inaczej, duchowo. Uważaj na to co mówisz do księdza. Księża to tylko ludzie i różne dziwne rzeczy mówią, czasami takie, które mogą przynieść skutek wprost odwrotny do tego którego potrzebujesz.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Ewa
*************************************************************
Jest granica za którą łzy nie koją już bólu ... i zostaje tylko milcząca rozpacz.
Cieszę sie, że napisałeś Bako. Dobrze, że pracujesz. To wciąga cię trochę na powrót do świata żywych. Pozwól na to. Twój aniołek na pewno by tego chciał. Wiem, że to trudne, ale ponieważ zostałeś tu, to musisz nauczyć się znowu żyć, tyle, że już bez niego. Albo z nim, tylko inaczej, duchowo. Uważaj na to co mówisz do księdza. Księża to tylko ludzie i różne dziwne rzeczy mówią, czasami takie, które mogą przynieść skutek wprost odwrotny do tego którego potrzebujesz.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Ewa
*************************************************************
Jest granica za którą łzy nie koją już bólu ... i zostaje tylko milcząca rozpacz.
Wróciłam z urlopu w samą porę.
W czwartek Babcia miała trzeci udar. Jest źle, bardzo źle. A właściwie widzę, że to już koniec. Tętno spada z godziny na godzinę...
Dwa razy już wyciągali ją za nogi z tamtego świata.
Niesamowite jest to, że umiera niemal co do dnia w tym samym terminie co 15 lat temu jej mąż. Pamiętam, że kiedy umarł, to opowiadała jak się jej przyśnił i powiedział tylko: "Przyjdę po Ciebie Haniu"
Czyżby przyszedł?...
*************************************************************
Są łzy, które nie koją już bólu i zostaje tylko milcząca rozpacz ...
W czwartek Babcia miała trzeci udar. Jest źle, bardzo źle. A właściwie widzę, że to już koniec. Tętno spada z godziny na godzinę...
Dwa razy już wyciągali ją za nogi z tamtego świata.
Niesamowite jest to, że umiera niemal co do dnia w tym samym terminie co 15 lat temu jej mąż. Pamiętam, że kiedy umarł, to opowiadała jak się jej przyśnił i powiedział tylko: "Przyjdę po Ciebie Haniu"
Czyżby przyszedł?...
*************************************************************
Są łzy, które nie koją już bólu i zostaje tylko milcząca rozpacz ...
Babcia umiera, teraz wiemy to już na pewno. Tomografia pokazała, że pozostał jedynie niewielki skrawek mózgu, który jest nietkniety. I na tym kawalątku utrzymują się podstawowe funkcje życiowe. O niczym innym nie ma już mowy. Odebrało jej mowę, wzrok, prawdopodobnie także słuch. Nie porusza samodzielnie nawet palcem. Miewa częste bezdechy, woda napływa do płuc. Zdarzają się zatrzymania akcji serca.
To już tylko kwestia czasu i im szybciej umrze tym lepiej dla niej - będzie krócej cierpiała.
Dziś 15 rocznica śmierci jej mężą. Może się nad nią zlituje i po nią jednak przyjdzie.
Patrzenie na jej mękę jest strasznie trudne. Dobrze, że przez większość czasu śpi. Organizm jest mądry i sam wyłącza świadomość.
Przy takich okazjach człowiek zaczyna doszukiwać się przyczyn. Mało to optymistyczne co powiem, ale ona sama zapracowała na ten stan.
Kiedy 15 lat temu zmarł jej mąż sprzedała działkę i rozpoczęła życie polegające na cotygodniowej wędrówce na cmentarz,jednym spacerku dziennie i siedzeniu w domu oraz jedzeniu tego co lubiła. A lubiła to co większość Polaków, tłusto i smacznie.
Po roku zrezygnowała z codziennych spacerów, bo bolały ją kolana, a zimą przestała też jeździć na cmentarz.
Pozbawiła się niemal zupełnie wszelkich form aktywności, poza jedzeniem i oglądaniem telewizji.
Morał?
Musimy zadbać o siebie dopóki mamy na to czas. Właśnie dziś mając lat 30,40,50 musimy nauczyć się zdrowo żyć, żeby w wieku 65 lat nadal być wród żywych i cieszyć się codziennie wschodzącym słońcem.
To już tylko kwestia czasu i im szybciej umrze tym lepiej dla niej - będzie krócej cierpiała.
Dziś 15 rocznica śmierci jej mężą. Może się nad nią zlituje i po nią jednak przyjdzie.
Patrzenie na jej mękę jest strasznie trudne. Dobrze, że przez większość czasu śpi. Organizm jest mądry i sam wyłącza świadomość.
Przy takich okazjach człowiek zaczyna doszukiwać się przyczyn. Mało to optymistyczne co powiem, ale ona sama zapracowała na ten stan.
Kiedy 15 lat temu zmarł jej mąż sprzedała działkę i rozpoczęła życie polegające na cotygodniowej wędrówce na cmentarz,jednym spacerku dziennie i siedzeniu w domu oraz jedzeniu tego co lubiła. A lubiła to co większość Polaków, tłusto i smacznie.
Po roku zrezygnowała z codziennych spacerów, bo bolały ją kolana, a zimą przestała też jeździć na cmentarz.
Pozbawiła się niemal zupełnie wszelkich form aktywności, poza jedzeniem i oglądaniem telewizji.
Morał?
Musimy zadbać o siebie dopóki mamy na to czas. Właśnie dziś mając lat 30,40,50 musimy nauczyć się zdrowo żyć, żeby w wieku 65 lat nadal być wród żywych i cieszyć się codziennie wschodzącym słońcem.
No rzeczywiście Jewik to przykre,ale ...co człowiekowi jest dane, co Pan Bóg zaplanował to musi być.Czasami jednak buntujemy się i pytamy dlaczego?Moja rodzina wciąż do końca nie może pogodzić z tym co się stało choć to już 2,5 roku. Tata jest teraz na 3-tygodniowej rehabilitacji w szpitalu.Przez ten czas był tylko raz, drugi raz miłą jechać, ale dostał drugi udar i przepadło. Mama jest z nim codziennie,ja wpadam po pracy tak co drugi dzień. Widzę znajome ciało, ale jest on teraz zupełnie innym człowiekiem. Serce ściska, jednakże cieszymy się,ze jest wciąż z nami.Bywa ciężko, ale jest i niech tak będzie.Pozdrawiam.
Jezu!dawno już tu mnie nie było,mysle sobie dzisiaj ze czas sprawdzic co slychac, a tu takie wiadomosci....bardzo przykre....
nie wiem co napisac bo sestem zaskoczony tymi wiadomosciami,trzymaj sie Jewik...
kurde,jakie to jest te nasze zycie?! wiara w BOGA, On pomaga bo wie ze zabierajac nam BLISKICH zrobil nam wielka przykrosc....
P.S. ........................................................................
nie wiem co napisac bo sestem zaskoczony tymi wiadomosciami,trzymaj sie Jewik...
kurde,jakie to jest te nasze zycie?! wiara w BOGA, On pomaga bo wie ze zabierajac nam BLISKICH zrobil nam wielka przykrosc....
P.S. ........................................................................