Znajomej mąż porusza się na wózku.
Stopień sprawności? Jest paraplegikiem, ma całkowicie sprawne ręce, porusza się na sportowym wózku, pracuje, prowadzi samochód, świetnie gotuje...
po schodach już się nie wciąga
Wiem też, że trzeba będzie dziecię bardzo zabezpieczyć ale i wytresować pod katem nie chwytania wszystkiego w łapki - większość sprzętów, apteczkę czy narzędzia musimy trzymać siłą rzeczy nisko...
Czego nie wiem...o to za to temat rzeka. Na początek:
1. Jak mógłby chodzić z dzieciakiem na spacery czy chociażby po mieszkaniu? Myślałam o nosidełku czy chuście typu lulu ale co ze spastyką? Mąż nie ma jej zbyt silnej ale jak go małe piętki zaczną kopać po brzuchu to może nie zdążyć z wyciągnięciem dzieciaka z takiego nosidełka...chyba. Wolałabym sie o tym nie przekonywać. A co z koniecznością przewozu dziecka na jakiejkolwiek trasie - choćby do samochodu - jeśli mnie nie będzie w pobliżu... Wsadza malucha do fotelika, kładzie na kolana (jak torbę) i jedzie?
2. Kąpanie. Bardzo bym chciała, żeby mąż w nim chociaż uczestniczył. Jeśli kupię typowy stojak - będzie za wysoko. Może lepiej stojak na wannę? Jakieś doświadczenia?
3. Znalazłam stronę http://www.disabledparents.net/adaptive.html na której są linki do zdjęć i opisów różnych "wynalazków" dla niepełnosprawnych rodziców. Ale część jest chyba troszkę dziwna. Czy łóżeczko z opuszczanym bokiem nie wystarczy? No właśnie nie wiem... A może sa jakieś inne rozsądne rozwiązania pomocne osobie niepełnosprawnej w opiece nad dzieckiem?
Bardzo potrzebuję opinii osób, które miały przyjemność obsługiwać na wózku niemowlaka.
Proszę o radę
<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
Poszukuje rady. Opieka nad dzieckiem Paraplegik
Moderatorzy: agusia, Moderatorzy
Ultimo,
powiem ci z autopsji, ze dopoki dzieciatko nie wejdzie w miare rezolutny wiek ciezko jest to wszystko ogarnac. Moj maz byl bardzo sprawny i zawsze chetny do pomocy przy dziecku, jednak sa rzeczy, ktorych po prostu przeskoczyc sie nie da... Nawet najwieksza determinacja nie pomoze tu zbyt duzo, bo cokolwiek byscie nie wykombinowali,czasem po prostu zagraza bezpieczenstwu obojga. Nie znaczy to jednak, ze nie probowal - bynajmniej tak, probowalismy roznych drakonskich i dziwnych sztuczek na naszej malej
Kapanie. Bardzo proste, kapal ja w kuchni na swojej czesci kuchennego blatu, mial tam taka wysokosc jaka potrzebowal. Obok wanienki mial wszelkie potrzebne sprzety i sprawa zalatwiona. Powiem ci, ze na samym poczatku jak byla jeszcze noworodkiem to kapal ja w zlewie w kuchni, bo mielsimy dosc duzy zlew i na jego wysokosci, wiec bylo bardzo wygodnie Pozniej jak juz siedziala to tez lubila sie pluskac w tym zlewie
Przemieszczanie po mieszkaniu z niemowleciem. Jak tylko mala doszla do pozycji polsiadu (ok 4mies) moj maz zawsze mial przy sobie zwykly pas zapinany na rzep i jak tylko musial sie z mala przemiescic po mieszlkaniu przypinal ja dla bezpieczenstwa. Nigdy nie dajcie sie zwiesc pokusie, ze to tylko kawalek i ze na pewno nie spadnie !!! + jeszcze nie daj boze spastyka i .... tragedia. Na poczatku mloda sie buntowala, bo niewiele miala pola manewru kiedy byla na kolanach u tatusia, ale przyzwyczaila sie, bo albo tak albo wcale A jak byla zupelnie malutka to mielismy taka chuste over the shoulder (nie wiem nawet jak nazwac ja po polsku), ale moj maz uzywal jej bardzo sporadycznie - po prostu bal sie o mala...
Wiesz u nas glownie panowala zasada, ze ze wzgledu na bezpieczenstwo i komfort dziecka i tatusia ja zajmowalam sie strona fizyczna a moj maz tzw merytoryczna. Mysle, ze to sa juz indywidualne sprawy i pewnie sami dojdziecie do tego co wam wychodzi najlepiej i najszybciej i najbezpieczniej dla obojga. Moj maz zawsze sie panicznie bal, ze zaatakuje go spastyka i nie zdazy malej ochronic przed upadkiem.
Na spacery glownie uzywal nosidla zakladanego z przodu, tak zeby mala tez byla przodem do ludzi, byla wtedy spokojna, bo mogla obserwowac swiat. Pozniej, jak juz byla starsza i musial z nia wyjsc to miala taka smycz przypieta do raczki (swojej i jego) - wiem, ze to moze brutalnie brzmi, ale to bylo jedyne wyjscie po kilkukrotnej akcji uciekania na schody. Moj maz jednak staral sie nie wychodzic z nia za czesto, bo dziecko nie czulo sie swobodnie (kto by sie czul na smyczy?) a bezpieczenstwo trzeba zapewnic.
Ogolnie ten czas kiedy nasz corcia byla malutka byl najmniej przychylnym czasem dla mojego meza, poniewaz w wielu rzeczach chociaz bardzo chcial i mial na punkcie naszej corki absolutnego swira, po prostu ciezko mu bylo uczestniczyc.
Jazda samochodem. Kiedy jechal sam, zawsze wozil ja na przednim siedzeniu (my mielismy mozliwosc wylaczenia przedniej poduszki pasazera). Mial lepszy dostep i latwiej mu bylo ja zapiac, szczegolnie jak byla starsza i jezdzila juz w wiekszym foteliku, ktory zapinalo sie pasem samochodowym. (jesli slyszalas, ze ktoremus wozkowiczowi udalo sie zapiac dziecko pasem, ktorego sprzaczka jest po drugiej stronie fotelika to chcialabym go poznac
Lozeczko. Po prostu kupilismy z opuszczanym bokiem i stalo po stronie gdzie spal tatus. jak byla jego kolej wstawania do malej, odwracal sie tylko w jej strone i juz mial pelna kontrole. jak trzeba bylo dac jej w nocy jesc to zawsze przy lozku mielismy cala noc wode w podgrzewaczu i mleko w pojemniku przygotowane wiec nie musial w ogole wydostawac sie z lozka zeby ja nakarmic - siadal tylko opierajac sie o sciane i karmil ja bez klopotu. wszystkie akcesoria do przewijania tez zawsze byly w zasiegu reki wiec to mial opanowane do perfekcji. Ja prawie nigdy nie wstawalm do niej w nocy. Pozniej babcia klupila nam takie lozeczko dostosowane niby do potzreb rodzica na wozku - otwierane na boki, ale uzylismy go przez dwie noce, bo wygladalo jak klatka dla krolikow i sie go jaknajszybciej pozbylismy. Jak tylko mala zaczela dobrze chodzic przenieslismy ja do lozeczka bez szczebelek do jej pokoju. Miala tylko zalozone na boku takie zabezpieczenie zeby nie spadla i detektory ruchu na podlodze i podsluch zebysmy slyszeli jak placze, bo spala juz w swoim pokoju bez naszej kontroli.
I tak przeszlismy ten najbardziej zwariowany okres zycia naszej malej odkrywczyni. Zadnych bardzo skomplikowanych urzadzen. Jestem pewna, ze sami metoda prob i bledow wypracujecie sobie wlasne metody na przemiesczanie i opieke nad dzieciatkiem.
Nie wiem jak duze jest wasze dziecko i jakie podejscie ma do tego twoj maz, bo moj bardzo sie bal, ze przez jego deficyty nie bedzie mial komfortu bezpieczenstwa dla niej.
Jakby Ci cos przyszlo do glowy to z radoscia sie podziele.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
powiem ci z autopsji, ze dopoki dzieciatko nie wejdzie w miare rezolutny wiek ciezko jest to wszystko ogarnac. Moj maz byl bardzo sprawny i zawsze chetny do pomocy przy dziecku, jednak sa rzeczy, ktorych po prostu przeskoczyc sie nie da... Nawet najwieksza determinacja nie pomoze tu zbyt duzo, bo cokolwiek byscie nie wykombinowali,czasem po prostu zagraza bezpieczenstwu obojga. Nie znaczy to jednak, ze nie probowal - bynajmniej tak, probowalismy roznych drakonskich i dziwnych sztuczek na naszej malej
Kapanie. Bardzo proste, kapal ja w kuchni na swojej czesci kuchennego blatu, mial tam taka wysokosc jaka potrzebowal. Obok wanienki mial wszelkie potrzebne sprzety i sprawa zalatwiona. Powiem ci, ze na samym poczatku jak byla jeszcze noworodkiem to kapal ja w zlewie w kuchni, bo mielsimy dosc duzy zlew i na jego wysokosci, wiec bylo bardzo wygodnie Pozniej jak juz siedziala to tez lubila sie pluskac w tym zlewie
Przemieszczanie po mieszkaniu z niemowleciem. Jak tylko mala doszla do pozycji polsiadu (ok 4mies) moj maz zawsze mial przy sobie zwykly pas zapinany na rzep i jak tylko musial sie z mala przemiescic po mieszlkaniu przypinal ja dla bezpieczenstwa. Nigdy nie dajcie sie zwiesc pokusie, ze to tylko kawalek i ze na pewno nie spadnie !!! + jeszcze nie daj boze spastyka i .... tragedia. Na poczatku mloda sie buntowala, bo niewiele miala pola manewru kiedy byla na kolanach u tatusia, ale przyzwyczaila sie, bo albo tak albo wcale A jak byla zupelnie malutka to mielismy taka chuste over the shoulder (nie wiem nawet jak nazwac ja po polsku), ale moj maz uzywal jej bardzo sporadycznie - po prostu bal sie o mala...
Wiesz u nas glownie panowala zasada, ze ze wzgledu na bezpieczenstwo i komfort dziecka i tatusia ja zajmowalam sie strona fizyczna a moj maz tzw merytoryczna. Mysle, ze to sa juz indywidualne sprawy i pewnie sami dojdziecie do tego co wam wychodzi najlepiej i najszybciej i najbezpieczniej dla obojga. Moj maz zawsze sie panicznie bal, ze zaatakuje go spastyka i nie zdazy malej ochronic przed upadkiem.
Na spacery glownie uzywal nosidla zakladanego z przodu, tak zeby mala tez byla przodem do ludzi, byla wtedy spokojna, bo mogla obserwowac swiat. Pozniej, jak juz byla starsza i musial z nia wyjsc to miala taka smycz przypieta do raczki (swojej i jego) - wiem, ze to moze brutalnie brzmi, ale to bylo jedyne wyjscie po kilkukrotnej akcji uciekania na schody. Moj maz jednak staral sie nie wychodzic z nia za czesto, bo dziecko nie czulo sie swobodnie (kto by sie czul na smyczy?) a bezpieczenstwo trzeba zapewnic.
Ogolnie ten czas kiedy nasz corcia byla malutka byl najmniej przychylnym czasem dla mojego meza, poniewaz w wielu rzeczach chociaz bardzo chcial i mial na punkcie naszej corki absolutnego swira, po prostu ciezko mu bylo uczestniczyc.
Jazda samochodem. Kiedy jechal sam, zawsze wozil ja na przednim siedzeniu (my mielismy mozliwosc wylaczenia przedniej poduszki pasazera). Mial lepszy dostep i latwiej mu bylo ja zapiac, szczegolnie jak byla starsza i jezdzila juz w wiekszym foteliku, ktory zapinalo sie pasem samochodowym. (jesli slyszalas, ze ktoremus wozkowiczowi udalo sie zapiac dziecko pasem, ktorego sprzaczka jest po drugiej stronie fotelika to chcialabym go poznac
Lozeczko. Po prostu kupilismy z opuszczanym bokiem i stalo po stronie gdzie spal tatus. jak byla jego kolej wstawania do malej, odwracal sie tylko w jej strone i juz mial pelna kontrole. jak trzeba bylo dac jej w nocy jesc to zawsze przy lozku mielismy cala noc wode w podgrzewaczu i mleko w pojemniku przygotowane wiec nie musial w ogole wydostawac sie z lozka zeby ja nakarmic - siadal tylko opierajac sie o sciane i karmil ja bez klopotu. wszystkie akcesoria do przewijania tez zawsze byly w zasiegu reki wiec to mial opanowane do perfekcji. Ja prawie nigdy nie wstawalm do niej w nocy. Pozniej babcia klupila nam takie lozeczko dostosowane niby do potzreb rodzica na wozku - otwierane na boki, ale uzylismy go przez dwie noce, bo wygladalo jak klatka dla krolikow i sie go jaknajszybciej pozbylismy. Jak tylko mala zaczela dobrze chodzic przenieslismy ja do lozeczka bez szczebelek do jej pokoju. Miala tylko zalozone na boku takie zabezpieczenie zeby nie spadla i detektory ruchu na podlodze i podsluch zebysmy slyszeli jak placze, bo spala juz w swoim pokoju bez naszej kontroli.
I tak przeszlismy ten najbardziej zwariowany okres zycia naszej malej odkrywczyni. Zadnych bardzo skomplikowanych urzadzen. Jestem pewna, ze sami metoda prob i bledow wypracujecie sobie wlasne metody na przemiesczanie i opieke nad dzieciatkiem.
Nie wiem jak duze jest wasze dziecko i jakie podejscie ma do tego twoj maz, bo moj bardzo sie bal, ze przez jego deficyty nie bedzie mial komfortu bezpieczenstwa dla niej.
Jakby Ci cos przyszlo do glowy to z radoscia sie podziele.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.