<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
przestał mówić,nie kontroluje zwieraczy a ja mam dość !
Moderator: Moderatorzy
przestał mówić,nie kontroluje zwieraczy a ja mam dość !
Mój chłopak jest po wypadku juz pół roku.Sparaliżowany od pasa w dół.Od czasu tego zdarzenia przestał mówić in nie kontroluje czynności fizjologicznych ( nosi pampersy).Lekarz mówi,że on sie zblokował i ze te czynności też powinien kontrolować.Przecież cały czas powtarzam mu,że go kocham i ze jest dla mnie wszystkim ( Nie przeszkadza mi,ze jest w pieluchach (
Prosze poradźcie co mam zrobić bo nie daje rady ((
Prosze poradźcie co mam zrobić bo nie daje rady ((
moze to głupie ale ja mam wrażenie,ze on to robi specjalnie.Poddał się,teraz nie widzi dla siebie przyszłośći wiec w swojej głowie założył sobie że skoro jest sparaliżowany to bedzie zalezny od wszystkich.W ogóle nie patrzy na mnie,na moje uczucia.Ja tak samo to przechodze i potrzebuje go.Wiem,ze on mnie bardziej ale jak mam być dla niego wsparciem skoro on tego nie chce i ma to głęboko w d.... to jak ja mam sie zachować?? Zostawić go samego ?? ???? Moze sie wtedy ocknie...
Powiem krótko każdy ON ma , miał czy będzie miał wszystko i wszystkich w dupie i w zasadzie 90 % ON przydałby się dobry psycholog ale ja tu widzę inny problem a mianowicie Ty i Twoje
Proponuje byś to Ty się udała do psychologa i porozmawiała jak jemu a zwłaszcza sobie pomóc .
Nie wiem czy macie takie możliwości , aby wychodzić z domu ale jeżeli tak to w takim razie przekonaj go by wyszedł chociaż przed dom i tak dalej razem na spacer do sklepu pokaż mu że może być samodzielny ale oczywiście zawsze będzie zależny od innych ale z tym też da się poradzić .
Tak na marginesie nie widzę aby ten związek miał jaką kolwiek przyszłość , chciałbym się mylić
kobieto on jest pół roku po wypadku i zawalił mu się cały świat wszystkie plany poszły w las i na pewno teraz nie myśli o tym Czy będzie z Tobą czy z ptakiem za oknem jest mu to teraz obojętne zwłaszcza , że widzi Twoje zachowanie bo nie trzeba mówić by wiedzieć co się dzieje .W ogóle nie patrzy na mnie,na moje uczucia.Ja tak samo to przechodze i potrzebuje go
Proponuje byś to Ty się udała do psychologa i porozmawiała jak jemu a zwłaszcza sobie pomóc .
Nie wiem czy macie takie możliwości , aby wychodzić z domu ale jeżeli tak to w takim razie przekonaj go by wyszedł chociaż przed dom i tak dalej razem na spacer do sklepu pokaż mu że może być samodzielny ale oczywiście zawsze będzie zależny od innych ale z tym też da się poradzić .
być może ale na pewno Ty już nie będziesz wtedy osobą , którą by chciał widzieć.jak ja mam sie zachować?? Zostawić go samego ?? ???? Moze sie wtedy ocknie..
Tak na marginesie nie widzę aby ten związek miał jaką kolwiek przyszłość , chciałbym się mylić
a myślisz,że mi się świat nie zawalił ?? Ja starciłam dziecko w tym wypadku a on wogóle tego nie zauważa !!!!! Nawet o nim nie wspomniał,wogóle o niczym nie wspomniał :/
Zastanów się co mówisz,ze nasz związek sie rozpadnie.Ja mam prawo do cierpienia po stacie dziecka a teraz on chce bym cierpiała po starcie jego.Fajnie sie zachowuje
Do psychologa to łatwo powiedzieć,liczyłam raczej na inne rady bo gdyby ten psycholog pomagał to bym tutaj nie siedziała i nie szukała u was pomocy.Tutaj na tym forum wypowiadaja sie osoby które moze w podobnym stopniu borykają się z problemami.Ale skoro jedyną odpowiedzią jest:IDź DO PSYCHOLOGA to dziekuję za pomoc.
Zastanów się co mówisz,ze nasz związek sie rozpadnie.Ja mam prawo do cierpienia po stacie dziecka a teraz on chce bym cierpiała po starcie jego.Fajnie sie zachowuje
Do psychologa to łatwo powiedzieć,liczyłam raczej na inne rady bo gdyby ten psycholog pomagał to bym tutaj nie siedziała i nie szukała u was pomocy.Tutaj na tym forum wypowiadaja sie osoby które moze w podobnym stopniu borykają się z problemami.Ale skoro jedyną odpowiedzią jest:IDź DO PSYCHOLOGA to dziekuję za pomoc.
on stracil praktycznie wszystko co mial sprawnosc, meskosc, pewnosc siebie, mazenia ,pewnie tez prace, wszystkie dotychczasowe rozrywki,plany na przyszlosc, rowniez dziecko, i czuje ze straci ciebie bo twoja niewiedza swiadczy o twoim braku zainteresowania jego problemami a wymagasz od niego zeby on pomagal tobie?minelo pol roku a ty nie wiesz jakie sa powiklania paralizu i myslisz ze on szcza i sra w pampersy bo lubi ? pogodzic sie z tym nie da ale na zaakceptowanie siebie jako inwalidy mi zajelo ok 3 lat pol roku to zdecydowanie za malo
do goscia...
moze i masz duzo racji,ale az tak ostro nie trzeba..dziewczyna szuka pomocy.ZYCIE JA SKOPALO ,tY JUZ nie musisz..
do pauliny
widzisz sama ze nie tedy droga,to Ty musisz zdecydowac czy z nim bedziesz.najwazniejsza dla niego teraz to rehabilitacja,staraj sie o szpitale ,turnusy ogolnie co sie da.mi bardzo pomogl przyjaciel-prawie codziennie byl u mnie.cwiczyl -rozmawial .napisz jaki byl Twoj chlopak przed wypadkiem-latwiej wtedy cos wymyslec..Dla Ciebie,wielkie wspolczucie,sam stracilem dziecko-wiem ze to dla Ciebie szok.nie bede klamal -zawsze to bedzie bolalo-ale zyc trzeba,beda dzieci-powroci sens zycia.nie poddawaj sie i pozdrow chlopaka.
taka sytuacja diametrialnie zmienia postać rzeczy , ale jakbyś napisała to w pierwszym poście nie było by takiej reakcji z mojej strony za którą najmocniej przepraszam ale po tym co pisałaś w pierwszym poście można wnioskować , że to tylko Twój chłopak jest poszkodowanym jeszcze raz najmocniej przepraszam .a myślisz,że mi się świat nie zawalił ?? Ja starciłam dziecko w tym wypadku a on wogóle tego nie zauważa !!!!! Nawet o nim nie wspomniał,wogóle o niczym nie wspomniał :/
W tej sytuacji to , że ma wszystkiego dosyć , że nie mówi , że nie interesuje się Tobą i nie pyta o dziecko nie ma nic wspólnego z jego kalectwem , on po prostu zamknął się po stracie dziecka i nie chce dopuścić myśli , że wasze dziecko nie żyje i pewnie ma nadzieje że niedługo go zobaczy takie jest moje zdanie .
Czy można na to coś poradzić trudno powiedzieć bo nigdy nie zapomni dziecka , jak by była taka możliwość to postaraj się jakoś nakłonić go do jakiegoś wyjazdu z domu na wypoczynek , gdyż w domu wszystko mu przypomina o dziecku , możliwe że zmiana miejsca pozwoli mu się otworzyć .
Ale i tak udałbym się do kolejnego psychologa , który może rozsądnie coś pomoże i jest jeszcze jedna możliwość farmakologia też może pomóc .
Jeszcze raz przepraszam za poprzedni post i najmocniej współczuje straty dziecka i całej tej sytuacji.
On pewnie o wszystko obwinia samego siebie a do tego dość że strscił dziecko to jeszcze stał się niepełnosprawny na tyle, że sam nie potrafi się w tej sytuacji odnaleź. Do tego jeszcze ty - kochająca dziewczyna, matka jego dziecka...on chyba nie chce ci 'zniszczyc' zycia. Wydaje mi się że on mniej innymi zachowuje się tak, bo nie chce ci zniszczyć życia, że niue chce żebyć była z 'kaleką' Zawsze na początku tak się to widzi. Ja akurat nie jestem w związku, ale dobrze by było żebyś poznała takie osoby. Na [urlgaleria.ipon.pl[/url] znajdziesz ludzi na wózkach którzy się mimo niepełnosprawności pobrali. Może ktoś z nich mieszka blisko i mógłby się z wami spotkać. Jemu trzeba pokazać, że jest mnóstwo ludzi którzy mimo dolegliwości (nie trzyamnie moczu, kału, brak czucia, spastyka itd) jest się szczęsliwym.
Życzę dużo cieprliowści bo to jest dla ciebie teraz najważniejsze.
Życzę dużo cieprliowści bo to jest dla ciebie teraz najważniejsze.
Dzięki za słowa wsparcia.
Chcę z nim być bo go kocham ale jego -nieraz mam takie wrażenie że wszystko obchodzi,wyczuwa sie u niego jakies zainteresowanie czymś oprócz mną i całą sytułacją.
Zauwazyłam tutaj przeświadczenie że to zawsze osoba która jest pełnosprawna opuszcza ta drugą-niepełnosprawną.I wtedy wielkie współczucie dla tej osoby bo przecież jak ta druga strona mogla opuścić kogoś w potrzebie?? I dalej zaczyna sie wyliczanie błędów pełnosprawnego....
Ale czy nie myslicie ,że to nieraz wy opuściliście kogoś kto was bardzo potrzebował ???Nie czujecie się winni rozpadowi waszego związku ?? CCzy myślicie ,że niepełnosprawność usprawiedliwia zachowanie np mojego ukochanego ??
Wiem,że gdyby mógł to by wstał i ode mnie odszedł.Jak tylko bedzie miał okazje to to zorobi.Moje sercenie wytrzyma kolejnej straty (
Chcę z nim być bo go kocham ale jego -nieraz mam takie wrażenie że wszystko obchodzi,wyczuwa sie u niego jakies zainteresowanie czymś oprócz mną i całą sytułacją.
Zauwazyłam tutaj przeświadczenie że to zawsze osoba która jest pełnosprawna opuszcza ta drugą-niepełnosprawną.I wtedy wielkie współczucie dla tej osoby bo przecież jak ta druga strona mogla opuścić kogoś w potrzebie?? I dalej zaczyna sie wyliczanie błędów pełnosprawnego....
Ale czy nie myslicie ,że to nieraz wy opuściliście kogoś kto was bardzo potrzebował ???Nie czujecie się winni rozpadowi waszego związku ?? CCzy myślicie ,że niepełnosprawność usprawiedliwia zachowanie np mojego ukochanego ??
Wiem,że gdyby mógł to by wstał i ode mnie odszedł.Jak tylko bedzie miał okazje to to zorobi.Moje sercenie wytrzyma kolejnej straty (
dajcie sobie obojgu czas, nic na sile. oboje doznaliscie ogromnych strat - dziecko, kontrole nad cialem, niezaleznosc, plany na przyszlosc -zarowno osobiste jk i zawodowe. kazda z tych strat z ospobna jst niewyobrazalna, a co dopiero tyle na raz. pol roku to bardzo krotko na objecie calego ogromu sytuacji.
nie mieliscie czasu na przygotowanie sie psychiczne na znalezienie sie w sytuacji, ktora zmienila sie tk drsmatycznie, nagle i nieoczekiwanie. czlowiek wybity ze strefy komfortowej czesto zamyka sie w sobie. poniewaz pierwszy raz znalezliscie sie w takiej sytuacji, niewatpliwie towarzyszylo wam podswiadome poczucie zagrozenia. w takich okolicznoasciach gore bierze instykt samozachowawczy - czlowiek zamyka sie w sobie, na pierwszy plan wysuwaja sie wlasne potrzeby, natomiast potrzeby innych osob przestaja byc zauwazalne. zastanawiam sie, czy oboje nie przyjeliscie pozycji w przeciwnych naroznikach?...
postarajcie sie duzo rozmawiac. moze sie myle, sama bedz\iesz wiedziala najlepiej, ale zgadujre, ze twoj chlopak obwinia sie za wszystko, byc moze stara sie siebie samego ukarac za strate dziecka, byc moze nie czuje ze zasluguje na ciebie? tyle ze w probach zadania sobie bolu nie zauwaza, ze jednoczesnie karze ciebie? ty probowalas mu pomoc, wesprzec go, ale on swiadomie albo nieswiadomie uniemozliwia ci to.
rzecczywistosc jst taka, ze jego zachowania nie zmienisz - wszelkie proby wplyniecia na jego zachowanie, chocby z najszczereszego serca, spotkaja sie zapewne z niechecia jko zamach na jego niezaleznosc. co jeste w stsanie natomiast zmienic to jk ty sama sie znajdziesz w danych sytuacjach. nie mowie tu o zaakceptowaniu status quo, ale raczej o wypracowaniu wlasnych metod, ktore pomoga ci przetrwac ten okres zaloby bez wiekszego uszczerbku na zdrowiu psychicznym i fizycznym. moze to byc zmiana pracy, podjecie sportu lub hobby, wizyta u dawno niewidzianych znajomych lub skorzystanie z telefonu zaufania - sama wiesz najlepiej, co sie sprawdzi w twojej sytuacji.
przed wami obojgiem dluga droga. czas pokaze czy przejdziecie ja razem czy osobno. zycze wam powodzenia.
nie mieliscie czasu na przygotowanie sie psychiczne na znalezienie sie w sytuacji, ktora zmienila sie tk drsmatycznie, nagle i nieoczekiwanie. czlowiek wybity ze strefy komfortowej czesto zamyka sie w sobie. poniewaz pierwszy raz znalezliscie sie w takiej sytuacji, niewatpliwie towarzyszylo wam podswiadome poczucie zagrozenia. w takich okolicznoasciach gore bierze instykt samozachowawczy - czlowiek zamyka sie w sobie, na pierwszy plan wysuwaja sie wlasne potrzeby, natomiast potrzeby innych osob przestaja byc zauwazalne. zastanawiam sie, czy oboje nie przyjeliscie pozycji w przeciwnych naroznikach?...
postarajcie sie duzo rozmawiac. moze sie myle, sama bedz\iesz wiedziala najlepiej, ale zgadujre, ze twoj chlopak obwinia sie za wszystko, byc moze stara sie siebie samego ukarac za strate dziecka, byc moze nie czuje ze zasluguje na ciebie? tyle ze w probach zadania sobie bolu nie zauwaza, ze jednoczesnie karze ciebie? ty probowalas mu pomoc, wesprzec go, ale on swiadomie albo nieswiadomie uniemozliwia ci to.
rzecczywistosc jst taka, ze jego zachowania nie zmienisz - wszelkie proby wplyniecia na jego zachowanie, chocby z najszczereszego serca, spotkaja sie zapewne z niechecia jko zamach na jego niezaleznosc. co jeste w stsanie natomiast zmienic to jk ty sama sie znajdziesz w danych sytuacjach. nie mowie tu o zaakceptowaniu status quo, ale raczej o wypracowaniu wlasnych metod, ktore pomoga ci przetrwac ten okres zaloby bez wiekszego uszczerbku na zdrowiu psychicznym i fizycznym. moze to byc zmiana pracy, podjecie sportu lub hobby, wizyta u dawno niewidzianych znajomych lub skorzystanie z telefonu zaufania - sama wiesz najlepiej, co sie sprawdzi w twojej sytuacji.
przed wami obojgiem dluga droga. czas pokaze czy przejdziecie ja razem czy osobno. zycze wam powodzenia.