<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
moj brat nie chciał
Moderatorzy: agusia, Moderatorzy
moj brat nie chciał
Witam Was. Mam na imie Agata i mieszkam w Ciechocinku, w którym jak zapewne wiecie jest Sajgon- czyli centrum niezależnego życia.
Milo mi widzac, że swietnie sobie radzicie, staracie sie wrocic do życia.
Strasznie ubolewam nad tym, ze moj brat, ktory rowniez mial i to duze uszkodzenie kregosłupa(byl sparalizowany od klatki piersiowej w dół, mial tez bezwladne rece) nigdy nie chcial sobie pomóc. Kiedy był zdrowy zawsze wydawało mi sie że był człowiekiem bardzo silnym psychicznie. Niestety wypadek spowodował, ze zalamal sie kompletnie. Przez 11 lat leżał w domu, zajmowalysmy sie z nim ( ja i mama). Kiedy rozmawialismy o rehabilitacji, nie chcial nawet o tym slyszeć. Kiedy przyszly dziewczyny po fizjoterapii, wiecej juz nie wróciły...
W zaden sposob nie mozna bylo na niego wplynac. To był jego wybór- w koncu byl dorosły, starszy ode mnie o 13 lat.
Mimo duzej róznicy wieku, zawsze a szczegolnie po wypadku mielismy ze soba bardzo dobry kontakt. Czasem mam do siebie pretensje ze zrobilam za mało żeby mu pomoc. W sumie wtedy kiedy skoczyl do wody mialam tylko 11 lat.
W ciechocinku jest bardzo duzo mlodych ludzi na wozkach. Wielu zich przypomina mi mojego brata, i strasznie sie ciesze kiedy na ich twarzach na twarzach obcych ludzi widze usmiech zadowolenie.
Niektorzy z nich sa jeszcze w duzym dole ale widac ze chca ze walcza! Strasznie im gratuluje odwagi i checi życia.
Kiedys nie wytrzymalam i do obcego, bardzo zreszta przystojnego mezczyzny powiedzialm ot tak nagle "Wie Pan co, ma Pan szczeście, że jezdzi Pan na wozku" Spojrzal na mnie troszke podejrzliwie, pewnie nie wiedzial o co mi chodzi. Moze mnie źle zrozumial. Ale Wy juz pewnie wiecie o co mi chodziło!!! Pozdrawiam Was bardzo bardzo mocno i Żyjcie pełna piersią!!!
Milo mi widzac, że swietnie sobie radzicie, staracie sie wrocic do życia.
Strasznie ubolewam nad tym, ze moj brat, ktory rowniez mial i to duze uszkodzenie kregosłupa(byl sparalizowany od klatki piersiowej w dół, mial tez bezwladne rece) nigdy nie chcial sobie pomóc. Kiedy był zdrowy zawsze wydawało mi sie że był człowiekiem bardzo silnym psychicznie. Niestety wypadek spowodował, ze zalamal sie kompletnie. Przez 11 lat leżał w domu, zajmowalysmy sie z nim ( ja i mama). Kiedy rozmawialismy o rehabilitacji, nie chcial nawet o tym slyszeć. Kiedy przyszly dziewczyny po fizjoterapii, wiecej juz nie wróciły...
W zaden sposob nie mozna bylo na niego wplynac. To był jego wybór- w koncu byl dorosły, starszy ode mnie o 13 lat.
Mimo duzej róznicy wieku, zawsze a szczegolnie po wypadku mielismy ze soba bardzo dobry kontakt. Czasem mam do siebie pretensje ze zrobilam za mało żeby mu pomoc. W sumie wtedy kiedy skoczyl do wody mialam tylko 11 lat.
W ciechocinku jest bardzo duzo mlodych ludzi na wozkach. Wielu zich przypomina mi mojego brata, i strasznie sie ciesze kiedy na ich twarzach na twarzach obcych ludzi widze usmiech zadowolenie.
Niektorzy z nich sa jeszcze w duzym dole ale widac ze chca ze walcza! Strasznie im gratuluje odwagi i checi życia.
Kiedys nie wytrzymalam i do obcego, bardzo zreszta przystojnego mezczyzny powiedzialm ot tak nagle "Wie Pan co, ma Pan szczeście, że jezdzi Pan na wozku" Spojrzal na mnie troszke podejrzliwie, pewnie nie wiedzial o co mi chodzi. Moze mnie źle zrozumial. Ale Wy juz pewnie wiecie o co mi chodziło!!! Pozdrawiam Was bardzo bardzo mocno i Żyjcie pełna piersią!!!
to ja to ja AMbrozyJA
Droga Ambrozyjo, dziekuję Ci bardzo , że zdecydowalaś się podzielić z nami swoimi przeżyciami, bardzo współczuję Ci straty brata.
Wiem co znaczy żyć z tetraplegikiem, mój mąż jest 10 lat po wypadku, na szczęście nie załamał sie psychicznie, być może był bardziej odporny.
Twoja opinia bardzo mnie poruszyła i mam nadzieję ,że natchnie wiele osób do pozytywnych działań.
Pozdrawiam.
Wiem co znaczy żyć z tetraplegikiem, mój mąż jest 10 lat po wypadku, na szczęście nie załamał sie psychicznie, być może był bardziej odporny.
Twoja opinia bardzo mnie poruszyła i mam nadzieję ,że natchnie wiele osób do pozytywnych działań.
Pozdrawiam.
Ambrozjo, piszesz o śmierci bliskiego. Twój list napawa smutkiem, ale jednocześnie, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że Twój brat nadal żyje. To, że odszedł, dla innych ludzi jest faktem niezaprzeczalnym, ale "żyje" dla Ciebie i to jest najważniejsze.
To, że szukasz takich stron, jak ta, że chciałaś podzielić się, na niej, swoimi przeżyciami, jest najlepszym dowodem na to, iż Twój brat ma dużo szczęścia, mimo wszystko.
Zostawił po sobie żal, ale i pamięć, Twoją, Twojej mamy, a teraz dołączył do nas, chociaż już nieobecy ciałem.
Mamie przekaż, że za te 11 lat opieki nad bratem zasłużyła na "order".
Pozdrawiamy Was obie i liczymy , że jeszcze się do nas odezwiesz.
tetr - equinox
To, że szukasz takich stron, jak ta, że chciałaś podzielić się, na niej, swoimi przeżyciami, jest najlepszym dowodem na to, iż Twój brat ma dużo szczęścia, mimo wszystko.
Zostawił po sobie żal, ale i pamięć, Twoją, Twojej mamy, a teraz dołączył do nas, chociaż już nieobecy ciałem.
Mamie przekaż, że za te 11 lat opieki nad bratem zasłużyła na "order".
Pozdrawiamy Was obie i liczymy , że jeszcze się do nas odezwiesz.
tetr - equinox
equinox piszesz dać order za te 11 lat...masz rację, tylko czasem ten order okupiony jest poświęceniem, niejednokrotnie oddaniem cząstki swojego życia Może mam chwilowo takie pesymistyczne nastawienie...i mam nadzieję, że tylko chwilowo. Opisałam tutaj na forum przypadek mojej siostry (21 lat) i jej męża 23lata C5,C6,C7 Dwa miesiące temu miał wypadek,,,teraz dopiero powoli zaczyna docierać do świadomości nas wszystkich to co się stało i to co nas czeka...i jest to cholernie trudne.
Cały czas zastanawiam się, jak dodawać sił siostrze, żeby dała sobie z tym wszystkim radę, a wiem, że to dopiero początek. Mając 21 lat, trzyletnie dziecko i cholerny kredyt na działalnośc, którą otworzyli miesiąc przed wypadkiem musi wziąsć na swoje barki taką sytuację. Co mam jej powiedzieć kiedy zmęczona, wyczerpana zapyta DLACZEGO ONA?? DLACZEGO ON?? - bo myślę, że kazdy w takiej sytuacji, w którymś momencie zadaje takie pytania. A on? Co jemu odpowiadać?
Przepraszam jeżeli taki post jest nie na miejscu ale....
Cały czas zastanawiam się, jak dodawać sił siostrze, żeby dała sobie z tym wszystkim radę, a wiem, że to dopiero początek. Mając 21 lat, trzyletnie dziecko i cholerny kredyt na działalnośc, którą otworzyli miesiąc przed wypadkiem musi wziąsć na swoje barki taką sytuację. Co mam jej powiedzieć kiedy zmęczona, wyczerpana zapyta DLACZEGO ONA?? DLACZEGO ON?? - bo myślę, że kazdy w takiej sytuacji, w którymś momencie zadaje takie pytania. A on? Co jemu odpowiadać?
Przepraszam jeżeli taki post jest nie na miejscu ale....
akinomuli powiem Ci że każdego szkoda. Ja na przykład 8miesięcy przed moim wypadkiem straciłem jedynego młodszego (17lat) brata w tragicznym wypadku ciężko mi było z tym ale się nie poddałem i dalej będę walczyć! Poza tym jeśli uszkodzenie rdzenia twojego szwagra jest niekompletne czyli np. ma jakieś czucie w nogach, czuje odbyt to znaczy że nie jest z nim aż tak źle i jest nadzieja. Z badań wynika że nerwy uszkodzone po urazie wykazują większą aktywność niż te zdrowe i wtedy przy odpowiedniej rehabilitacji i sile woli mogą się one zregenerować a nawet stać się mocniejsze od tych nieuszkodzonych. Niech się chłop dużo pionizuje a przede wszystkim zabierajcie go często na basen, niech dużo stoi w wodzie a Wy mu pomagajcie robić kroki. Taka właśnie stymulacja chodzenia najmocniej pobudza uszkodzone nerwy odpowiednie za ruch. Uzbrójcie się w cierpliwość i czas bo to trochę potrwa i nie wolno się mu i wam poddawać bo od tego może zależeć wynik końcowy...
Tom4Fun przykro mi z powodu Twojego brata. Podziwiam Cię, Twój optymizm i siłę. Dzięki takim osobom wraca wiara w ludzi i opatrzność losu. Póki co szwagier nie ma czucia od piersi w dół. Rękami zgina ale z palcami chwilowo jeszcze słabo-praktycznie nic. Jednak myślę, że wszystko z czasem będzie szło w dobrym kierunku.
Pozdrawiam
Pozdrawiam