<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
Co robicie
Moderator: Moderatorzy
Co robicie
Co robicie jak wychodzicie na ulicę i ludzie wam się okropnie przyglądają jakbyście byli z kosmosu???
A jeśli już coś wam 'dziwnego' mówią, np; gdzie pan/pani idzie? tj. wózkowicz lub w ogóle ON nie mogły wyjść na ulicę, do sklepu lub urzędu.
A jeśli już coś wam 'dziwnego' mówią, np; gdzie pan/pani idzie? tj. wózkowicz lub w ogóle ON nie mogły wyjść na ulicę, do sklepu lub urzędu.
Jeśli ktoś Ci się przygląda to nie zwracaj na to uwagi, albo też się na niego pogap, szybko mu się znudzi.
Ludzie przyglądają się wózkowiczom, bo za mało się nas kręci po ulicach.
Mój mąż dla przykładu lubi jeździc ze mną do hipermarketów, tam też często dosłownie chodzą za nami ludzie i przyglądają się, ale my wogóle nie zwracamy już na nich uwagi, widocznie jesteśmy interesujący skoro na nas patrzą.
A jeśli chodzi Ci o wyrażenie " gdzie pan, pani idzie w odniesieniu do osoby na wózku to powiem Ci, że nieraz nawet się nie zastanawiamy jak się do kogoś zwracac, ja też często mówię do męża "idź i przynieś mi to...". Nie robię tego przecież złośliwie, tylko staram się go traktowac normalnie i on o tym wie.
Nie bierz tego do siebie, tylko bądź sobą.
Ludzie przyglądają się wózkowiczom, bo za mało się nas kręci po ulicach.
Mój mąż dla przykładu lubi jeździc ze mną do hipermarketów, tam też często dosłownie chodzą za nami ludzie i przyglądają się, ale my wogóle nie zwracamy już na nich uwagi, widocznie jesteśmy interesujący skoro na nas patrzą.
A jeśli chodzi Ci o wyrażenie " gdzie pan, pani idzie w odniesieniu do osoby na wózku to powiem Ci, że nieraz nawet się nie zastanawiamy jak się do kogoś zwracac, ja też często mówię do męża "idź i przynieś mi to...". Nie robię tego przecież złośliwie, tylko staram się go traktowac normalnie i on o tym wie.
Nie bierz tego do siebie, tylko bądź sobą.
Raczej o to jak ktoś mnie pyta 'gdzie idę' chodziło mi o to, że osobie która o to pytani chodzi raczej o to, że nie jest im w głowie pomysleć, że ON może robić zakupy i poruszać się po chodnikach. Nie chodziło mi o zwrot - idzie czy jedzie. Ja też mówię zawsze, że idę tu i tu a nie, że jadę.
Kiedyś szły takie stare babcie (co lubią zajmować się perdołami i żyją w czasach średniowiecznych) a ja jechałam do sklepu... zrobiły wielkie oczy, nie spuszczały ze mnie wzroku ani na sekundę po czym właśnie spytały dokąd idę, spytałam - a pani, gdzie idzie? - ja?! po wnuczka do przedszkola, - a ja idę do sklepu... O mało im oczy nie wyskoczyły. Rozmowa była oczywiście trochę dłuższa i jak dla mnie trochę dziwna, ale bezczelnie odjechałam z miejsca.
Nie lubię jak ktoś zwraca na mnie uwagę.
Kiedyś szły takie stare babcie (co lubią zajmować się perdołami i żyją w czasach średniowiecznych) a ja jechałam do sklepu... zrobiły wielkie oczy, nie spuszczały ze mnie wzroku ani na sekundę po czym właśnie spytały dokąd idę, spytałam - a pani, gdzie idzie? - ja?! po wnuczka do przedszkola, - a ja idę do sklepu... O mało im oczy nie wyskoczyły. Rozmowa była oczywiście trochę dłuższa i jak dla mnie trochę dziwna, ale bezczelnie odjechałam z miejsca.
Nie lubię jak ktoś zwraca na mnie uwagę.
No i myślę, że dobrze odpowiedziałaś. Mój przyjaciel na początku też nie lubił wychodzić, bo twierdził, że wszyscy się na niego gapią. Fakt, często się gapią, choć wydaje mi się, że jednak coraz więcej wózkowiczów wychodzi na ulicę i budzą coraz mniejsze zainteresowanie. No, ale niewątpliwie się gapią. Zreszta - ja się też gapię, mimo iż nie robi na mnie wrażenia to, że ktoś się porusza na wózku. Ale np. często patrzę, jaki ma wózek
Mnie osobiście wkurzają pijaczki, którzy podchodzą i ze współczuciem życzą zdrowia, każą się trzymać i takie tam. Nic to, że jego zżera marskość wątroby i niedługo obetną mu nogi, bo już ledwie łazi - tego nie widzi, tylko te kółka . W dodatku taki śmierdzący podchodzi i gada :-/. Ale raz jednemu powiedziałam, co o tym myślę i jakoś od tej pory nas nie zaczepiają. Dziwne, bo przecież nie przekazał wszystkim tej informacji. Jakaś telepatia????
Ja, pchając najczęściej wózek, nie widzę tak dużo, ale mój przyjaciel musi się bardziej zmagać ze wzrokiem obcych. Ale wiem, że też się na nich gapi, albo się uśmiechnie czy zrobi inną minę, a ostatnio miał ubaw, bo w odpowiedzi na natarczywe gapienie, spojrzał bardzo znacząco na łysinę gapia . Trochę się gościu speszył
Ale myślę, że konstruktywne jest Twoje podejście: jadę na zakupy - przecież to oczywiste. I chodziaki muszą się tego nauczyć, oswoić się z tym, że ON może funkcjonować, jak każdy. Oni są nauczeni, że ON siedzi pod kloszem rodziców, w czterech ścianach. Tak przecież było przez wiele lat. Trzeba dać im czas i czasem wytłumaczyć to i owo
Mnie osobiście wkurzają pijaczki, którzy podchodzą i ze współczuciem życzą zdrowia, każą się trzymać i takie tam. Nic to, że jego zżera marskość wątroby i niedługo obetną mu nogi, bo już ledwie łazi - tego nie widzi, tylko te kółka . W dodatku taki śmierdzący podchodzi i gada :-/. Ale raz jednemu powiedziałam, co o tym myślę i jakoś od tej pory nas nie zaczepiają. Dziwne, bo przecież nie przekazał wszystkim tej informacji. Jakaś telepatia????
Ja, pchając najczęściej wózek, nie widzę tak dużo, ale mój przyjaciel musi się bardziej zmagać ze wzrokiem obcych. Ale wiem, że też się na nich gapi, albo się uśmiechnie czy zrobi inną minę, a ostatnio miał ubaw, bo w odpowiedzi na natarczywe gapienie, spojrzał bardzo znacząco na łysinę gapia . Trochę się gościu speszył
Ale myślę, że konstruktywne jest Twoje podejście: jadę na zakupy - przecież to oczywiste. I chodziaki muszą się tego nauczyć, oswoić się z tym, że ON może funkcjonować, jak każdy. Oni są nauczeni, że ON siedzi pod kloszem rodziców, w czterech ścianach. Tak przecież było przez wiele lat. Trzeba dać im czas i czasem wytłumaczyć to i owo
- ttettrusek
- papla
- Posty: 122
- Rejestracja: 13 lip 2006, 15:24
ja na poczatku tez bylem obserwowany (bo zwracalem na to uwage). teraz na to nie patrze a pewnie wiara obserwuje.
choc ostatnio kobieta pod szklepem na parkingu nie gapila sie na mnie bo malo mnie nie przejechala cofajac
ale powiem tez ze na uczelni na UZ ludzie nawet nie pytaja czy mi w czyms pomoc wogole jakbym byl sprawny. nawet wykladowcy mi robia pod gorke czasami. nie zebym sie zalil i czul sie ofiara ale czasami nie kumaja prostych spraw. np. parkuja na miejscu dla kulawych i jak zwracam uwage to mowia ze juz odjezdzaja. i to z tytulem dr !!!!! jednego juz straszylem policja a on nic. a teraz go zalatwie od razu 997, niech sie doktorek baran nauczy.
wiec rozni sa ludzie. trzeba dystansu i czasu zeby zapanowala normalnosc.
choc ostatnio kobieta pod szklepem na parkingu nie gapila sie na mnie bo malo mnie nie przejechala cofajac
ale powiem tez ze na uczelni na UZ ludzie nawet nie pytaja czy mi w czyms pomoc wogole jakbym byl sprawny. nawet wykladowcy mi robia pod gorke czasami. nie zebym sie zalil i czul sie ofiara ale czasami nie kumaja prostych spraw. np. parkuja na miejscu dla kulawych i jak zwracam uwage to mowia ze juz odjezdzaja. i to z tytulem dr !!!!! jednego juz straszylem policja a on nic. a teraz go zalatwie od razu 997, niech sie doktorek baran nauczy.
wiec rozni sa ludzie. trzeba dystansu i czasu zeby zapanowala normalnosc.
Ja jestem jeszcze bardziej "zboczony" Jak widzę kogoś na sprzęcie to od razu włącza mi się - czy ja gdzieś już kiedyś się nie spotkałem z nią/nim?
Potem odcyfrowuję typ uszkodzenia (nie tylko UKR jeżdzą na sprzęcie) a na koniec jaką "bryką" jeździ. Fakt może i sie gapię ale to czysto zawodowe zboczenie...
Potem odcyfrowuję typ uszkodzenia (nie tylko UKR jeżdzą na sprzęcie) a na koniec jaką "bryką" jeździ. Fakt może i sie gapię ale to czysto zawodowe zboczenie...
...Doświadczenie to to co zdobywamy po fakcie, a czego potrzebujemy przed jego wyst?pieniem....