<<<<<<< CURRENT_FILE
======= DIFF_SEP_EXPLAIN
>>>>>>> NEW_FILE
Refleksja na temat FAR-u
Moderator: Moderatorzy
Refleksja na temat FAR-u
Hej,
Jestem paraplegikiem (L1) od niespełna 14 miesięcy i rzecz jasna poruszam się na wózku. Chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami na temat FAR-u. Przez prawie rok tułałem się po różnorakich turnusach rehabilitacyjnych, które mi bardzo wiele dały i odwlekałem udział w obozie AR, na który nie pojadę, ale z wypożyczonego wózka oczywiście korzystałem do czasu kupna swojego. Po powrocie ze szpitala pojechałem do regionalnego oddziału fundacji i postanowiłem, że będę brał udział w zajęciach regionalnych. Myślałem, że udoskonalę jeszcze bardziej umiejętności jazdy na wózku, pomimo tego, że po kupnie wózka nauczyłem się jazdy w balansie, pokonywania krawężników i wjazdu oraz zjazdu po schodach z poręczą z bratem, który mnie asekurował (nadrabialiśmy brak takich zajęć, które np. w Szwecji są normą). Jakież było moje zdziwienie po zobaczeniu organizacji tych zajęć! Przez 40 minut jeździliśmy naokoło sali gimnastycznej, po czym graliśmy w jakąś dziwną formę zbijaka. Na następnych (notabene moich ostatnich) zajęciach zamiast ćwiczeń pojechaliśmy do spożywczaka na lody... Uznałbym to za w porządku, gdyby nie to, że większość nie potrafiła pokonać 10-centymetrowego krawężnika i jechała po ulicy (w tym paraplegicy z 20-letnim stażem, co za wstyd!) Czy nie byłoby bardziej racjonalne skupienie się na technice jazdy przy takich brakach u uczestników zajęć? Przecież umiejętność jazdy pozwala na samodzielność! Wszyscy chełpią się rzekomą sprawnością i co najgorsze, jest im ona wmawiana! Irytujące jest wmawianie ludziom, że są sprawni. Ktoś jeżdżący na wózku nigdy nie będzie sprawny, co oczywiście nie czyni go gorszym od innych. To wymaga nieco dojrzałości i należy to po prostu zaakceptować, bo w przeciwnym razie mówiąc kolokwialnie nie "ruszymy" naprzód z życiem. Uderza mnie też mistyczna otoczka wokół FAR-u. Jakakolwiek konstruktywna krytyka spotyka się z brakiem przychylności, a nawet agresją. Zobaczcie na filmiki fundacji na youtube (kanał ma nazwę FARnews). Poza użytecznymi filmikami przedstawiającymi sposoby przesiadania się, jest masa krótkich opowiastek pełnych bezsensownych ogólników obrazujących życie wózkowiczów, którzy odmienili swoje życie dzięki FAR-owi. Można niemalże ulec wrażeniu, że gdyby mieli możliwość stania na nogach, i tak by wybrali 4 kółka. Większość sformułowań w filmach to: "FAR odmienił moje życie...", "okres po wypadku był ciężki aż z pomocą przyszedł FAR...", "FAR mi bardzo pomógł...", "dzięki FAR-owi mam rodzinę i pracę..." itd. Gdybym nie wiedział, że to fundacja, pomyślałbym, że to jakaś sekta. Czy nie powinni bardziej skupiać się na instruktażowych filmikach pokazujących technikę pokonywania przeszkód wózkiem? Swego czasu bardzo potrzebowałem takich instrukcji, które znalazłem na zagranicznych kanałach, gdzie między innymi Amerykanie pokazują, jak się na wózku powinno jeździć i że tak naprawdę posiadając parę wskazówek, których FAR nie udziela, można samemu się tego nauczyć z asekuracją kogoś z rodziny. Brak przekazania przez instruktorów pierwszego kontaktu szczegółów dotyczących fizjologii (np. że konieczne jest badanie urodynamiczne albo wykłócać się o cewnikowanie przerywane w szpitalu) wymownie przemilczę. Tym bardziej, że to takie proste przekazać parę słów na ten temat, bo każdy z nich przechodził to samo. Tak naprawdę powinni zajmować się tym lekarze, ale jak jest w Polsce, to każdy z nas niestety tego boleśnie doświadczył. Oczywiście FAR robi także wiele dobrego, ale powyżej opisane kwestie są wyraźnymi nedoskonałościami przebijającymi się spod łuszczącego się już lakieru.
Jakie są wasze doświadczenia i przemyślenia na ten temat?
Jestem paraplegikiem (L1) od niespełna 14 miesięcy i rzecz jasna poruszam się na wózku. Chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami na temat FAR-u. Przez prawie rok tułałem się po różnorakich turnusach rehabilitacyjnych, które mi bardzo wiele dały i odwlekałem udział w obozie AR, na który nie pojadę, ale z wypożyczonego wózka oczywiście korzystałem do czasu kupna swojego. Po powrocie ze szpitala pojechałem do regionalnego oddziału fundacji i postanowiłem, że będę brał udział w zajęciach regionalnych. Myślałem, że udoskonalę jeszcze bardziej umiejętności jazdy na wózku, pomimo tego, że po kupnie wózka nauczyłem się jazdy w balansie, pokonywania krawężników i wjazdu oraz zjazdu po schodach z poręczą z bratem, który mnie asekurował (nadrabialiśmy brak takich zajęć, które np. w Szwecji są normą). Jakież było moje zdziwienie po zobaczeniu organizacji tych zajęć! Przez 40 minut jeździliśmy naokoło sali gimnastycznej, po czym graliśmy w jakąś dziwną formę zbijaka. Na następnych (notabene moich ostatnich) zajęciach zamiast ćwiczeń pojechaliśmy do spożywczaka na lody... Uznałbym to za w porządku, gdyby nie to, że większość nie potrafiła pokonać 10-centymetrowego krawężnika i jechała po ulicy (w tym paraplegicy z 20-letnim stażem, co za wstyd!) Czy nie byłoby bardziej racjonalne skupienie się na technice jazdy przy takich brakach u uczestników zajęć? Przecież umiejętność jazdy pozwala na samodzielność! Wszyscy chełpią się rzekomą sprawnością i co najgorsze, jest im ona wmawiana! Irytujące jest wmawianie ludziom, że są sprawni. Ktoś jeżdżący na wózku nigdy nie będzie sprawny, co oczywiście nie czyni go gorszym od innych. To wymaga nieco dojrzałości i należy to po prostu zaakceptować, bo w przeciwnym razie mówiąc kolokwialnie nie "ruszymy" naprzód z życiem. Uderza mnie też mistyczna otoczka wokół FAR-u. Jakakolwiek konstruktywna krytyka spotyka się z brakiem przychylności, a nawet agresją. Zobaczcie na filmiki fundacji na youtube (kanał ma nazwę FARnews). Poza użytecznymi filmikami przedstawiającymi sposoby przesiadania się, jest masa krótkich opowiastek pełnych bezsensownych ogólników obrazujących życie wózkowiczów, którzy odmienili swoje życie dzięki FAR-owi. Można niemalże ulec wrażeniu, że gdyby mieli możliwość stania na nogach, i tak by wybrali 4 kółka. Większość sformułowań w filmach to: "FAR odmienił moje życie...", "okres po wypadku był ciężki aż z pomocą przyszedł FAR...", "FAR mi bardzo pomógł...", "dzięki FAR-owi mam rodzinę i pracę..." itd. Gdybym nie wiedział, że to fundacja, pomyślałbym, że to jakaś sekta. Czy nie powinni bardziej skupiać się na instruktażowych filmikach pokazujących technikę pokonywania przeszkód wózkiem? Swego czasu bardzo potrzebowałem takich instrukcji, które znalazłem na zagranicznych kanałach, gdzie między innymi Amerykanie pokazują, jak się na wózku powinno jeździć i że tak naprawdę posiadając parę wskazówek, których FAR nie udziela, można samemu się tego nauczyć z asekuracją kogoś z rodziny. Brak przekazania przez instruktorów pierwszego kontaktu szczegółów dotyczących fizjologii (np. że konieczne jest badanie urodynamiczne albo wykłócać się o cewnikowanie przerywane w szpitalu) wymownie przemilczę. Tym bardziej, że to takie proste przekazać parę słów na ten temat, bo każdy z nich przechodził to samo. Tak naprawdę powinni zajmować się tym lekarze, ale jak jest w Polsce, to każdy z nas niestety tego boleśnie doświadczył. Oczywiście FAR robi także wiele dobrego, ale powyżej opisane kwestie są wyraźnymi nedoskonałościami przebijającymi się spod łuszczącego się już lakieru.
Jakie są wasze doświadczenia i przemyślenia na ten temat?
Re: Refleksja na temat FAR-u
i tu się zgodzę.....
Chociażbym szedł ciemną doliną zła się nie ulęknę ....bo jestem najgorszym draniem na tym świecie
Re: Refleksja na temat FAR-u
Może i ja coś napiszę. Jestem paraplegikiem th3/th4 od niespełna roku z FARem pierwszy raz do czynienia miałem na turnusie rehabilitacyjnym w Reptach na śląsku, najpierw przyjechał taki ich instruktor co wypełniało się z nim ankiete taką że w razie obozu ze czybym pojechał, i tam mi mówi ze far zajmuje sie pomoca takim jak my bo ten chlopaczek tez wozkowicz z duzym stażem, że tam pokaze mi jak sie ubierac przesiadac i takie tam różnosci był tam co tydzien co jakis czas zaglądał pogadał. Byłem w Reptach 16 tygodni wszyscy zachwalali wózki aktywne a ja miałem pokojowy takiego strucla szpitalnego co jechał gdzie chciał i zył wlasnym życiem, potem mi rodzina przywiozła też jakiegoś pokojowego po kimś z mojej miejscowosci ale nie o tym. Co sobota w Reptach byly zajecia z aktywnej rehabilitacji, przyjeżdzało 2 instruktorów starych wyjadaczy z FARu noi pokazywali przychodzili fizjoterapeuci uczyli balansu pokonywani stopni zjazdu po schodach itp... Wszystko super jak ktoś mial ten aktywny wózek, a nie szpitalnego trąda w którym ciągi goniły jak ciotka po czechach... O wózku aktywnym mówili ciągle ze musisz mieć itp w OR Repty mieli wózki aktywne ale dziwnym trafem albo koordynator fizjoterapeutow mnie nie lubił albo tak jak stwierdził mam słabą stabilizacje i sie wywale, nie wiem czemu ale aktywnego mi nie dali inni młodzi mieli a ja nie. Przez to ze miałem pokojowy wózek goscie z FARu mieli mnie w dupie... raz fizjoterapeutka posadziła mnie na za mały aktywny wózek ale chciała miala dobre intencje bardzo jej dziękuje, Wrazenia byłem troche spłoszony nie czułem sie pewnie a ci instruktorzy zamiast cos podpowiedziec to nic olali mnie i już, raz wybralismy sie w plener ja na mojim tapczanie i oni na swojich rakietach oczywiscie zostawili mnie z tyłu nikt na m,nie nie poczekal czulem sie gorszy, już wiecej na tych zajęciach sie nie pojawiłem bo po co jak mam sie przyglądać jak ktoś ma sprytny sprzet i nim wywija? Wiec ci instruktorzy mnie z niesmaczyli i w ogóle ich typ rozmowy czasem mnie wkurzał bo jeden miał takie podejście jakby chciał powiedzieć że jest zaje**sty wszędzie wjedzie nogi mu nie potrzebne i w ogóle. Co jakis czas wolontariusz mnie odwiedzał on był spoko dalej jestesmy w kontakcie gdy wyszłem z rept dopiero udało mu sie wózek mi załatwić z fundacji bo jestem dość duży i nie było takich wózkow na mnie. Potem wróciłem do malopolski i z Krakowa po jakims czasie odwiedzili mnie ludzie z FARu chcieli mnie zabrac na obóz w maju ale kolidowało to z moją rehabilitacją na zajęcia terenowe w Krakowie chcialem się wybrac ale sam autem nie pojade bo mam nie przerobione moze kiedyś tam wpadnę to opisze moje wrazenia teraz pod koniec miesiaca mam jechać na obóz do Krakowa wróce opisze co i jak
Re: Refleksja na temat FAR-u
Też zauważyłem tę wyższość u instruktorów, którą czują nad nowicjuszami. Widocznie niektórzy w ten sposób dowartościowują się i próbują leczyć kompleksy Co do tych zajęć, to jeśli nie brak ci motywacji, to możesz je spokojnie olać. Wystarczy na youtube wpisać frazy: "jumping up a curb", "going up and down stairs in a wheelchair" etc. Potem ze wskazówkami wyjeżdzasz na miasto z kimś do asekuracji i ćwiczysz W Polsce barier architektonicznych dostatek.
Re: Refleksja na temat FAR-u
bo ta fundacja byla dobra jakies 10 lat temu wtedy to cos mozna bylo sie nauczyc natomiast teraz hajs musi sie zgadzac..organizują warsztaty aktywizacji na ktore zbieraja ludzi nie tylko po paraplegi i tetra ale tez inne np mozgowe porazenie dzieciece czy nawet gorsze..fundacja idzie w zlym kierunku
Re: Refleksja na temat FAR-u
Net już obczajony dawno widziałem co umia amerykanie np taki Aaron Fotheringham dodam ze przesiadac sie ubierac i wsiadac do auta pokonywac stopnie i kraweżniki nuczyłem się sam no coś tam podptrzyłem na tych zajeciach w reptach noi internet do miasta zawsze z kims jade gdyż nigdy nie wiadomo co nas w miescie spotka ?
Re: Refleksja na temat FAR-u
To była AR teraz to maszyna do zarabiania kasy, macie racje, że instruktorzy to szpan i brak kompetencji w przekazywaniu wiedzy [kiedyś robili to z pasji teraz za kase -- i zrobiła się klika] chce tu wyłączyć kilka osób zaangarzowanych w to sercem ]
pozdr
pseudoAR
ps. AR zatraciła swój cel [dlatego szwedzi widząc kierunek w którym to zmierza wynieśli się z POlski ]
pozdr
pseudoAR
ps. AR zatraciła swój cel [dlatego szwedzi widząc kierunek w którym to zmierza wynieśli się z POlski ]
Re: Refleksja na temat FAR-u
to ja też dorzucę cegiełkę... wypadek z 2010 roku... jak ktoś będzie miał pytania zapraszam...
http://ttv.pl/aktualnosci,926,n/rehabil ... 65248.html
http://ttv.pl/aktualnosci,926,n/rehabil ... 65248.html
Re: Refleksja na temat FAR-u
o rany, ale materiał, a pozycja w jakiej wykonywał ćwiczenie, w zyciu nie zdobyłabym się na takie ćwiczenie, logicznie rzecz biorąc jest ono niebezpieczne! O rany, ale smutny przypadek. a prezes FAR na panterce za 18 tys śmiga, nono, to tak na marginesie ... Mam nadzieje, że ten pan wygra w sądzie, bo zniszczyło jemu to zycie na maxa
Re: Refleksja na temat FAR-u
Przykro mi czytać te negatywne opinie na temat tej organizacja,bo wo niej pracuję,ale większośc z nich to prawda. Kiedy zaczynałem w niej pracować to były projekty tylko dla wózkowych i kadra lepiej dobrana. A teraz najlepsi są uczestnicy chodzący,bo z nimi najmiej problemów (słyszałem rozmowę kadry prowadzącej i nie mogłem w to uwierzyć - a co ze statusem far??), a kadrę zarówno chodzącą jak i jeżdżącą bierze się z łapanki,bo obozów i warsztatów jest sporo i ktoś musi pojechać
Do tego szerzące się kolesiostwo i pijaństwo (kiedyś jak kadrowicz sobie wypił to wywalali go z faru, a teraz ledwie zawiesza się na rok lub zamiata sprawę pod dywan).
Poza tym, instruktorami pierwszego kontaktu są często osoby chodzące! Nie wiem co z zasadą,że kulawy jedzie do kulawego i pokazuje mu na swoim przykłądzie co i jak. Kiedyś polecałem wszystkim uczestnictwo,ale odkąd kilka osób poskarżyło mi się na zignorowanie ich zgłoszeń i złe traktowanie (z góry, "nie rzucaj się bo na obóz nie pojedziesz,a kolejki są długie"), przestałem reklamować tę fundację. Pracuję w zawodowym projekcie i nie mam wpływu na wszystko,ale wolałbym sam poćwiczyć z człowiekiem niż prosić współpracownika,by zajął się nim w projekcie dla wózkowych.
Przykro mi,bo ta fundacja, odkąd weszła w projekty zawodowe zrobiła się korporacją i pracuję w niej tylko dlatego,że dobrze płacą.
Do tego szerzące się kolesiostwo i pijaństwo (kiedyś jak kadrowicz sobie wypił to wywalali go z faru, a teraz ledwie zawiesza się na rok lub zamiata sprawę pod dywan).
Poza tym, instruktorami pierwszego kontaktu są często osoby chodzące! Nie wiem co z zasadą,że kulawy jedzie do kulawego i pokazuje mu na swoim przykłądzie co i jak. Kiedyś polecałem wszystkim uczestnictwo,ale odkąd kilka osób poskarżyło mi się na zignorowanie ich zgłoszeń i złe traktowanie (z góry, "nie rzucaj się bo na obóz nie pojedziesz,a kolejki są długie"), przestałem reklamować tę fundację. Pracuję w zawodowym projekcie i nie mam wpływu na wszystko,ale wolałbym sam poćwiczyć z człowiekiem niż prosić współpracownika,by zajął się nim w projekcie dla wózkowych.
Przykro mi,bo ta fundacja, odkąd weszła w projekty zawodowe zrobiła się korporacją i pracuję w niej tylko dlatego,że dobrze płacą.
Re: Refleksja na temat FAR-u
do mnie przyjeżdża koleś z far-u ---jest instruktorem 1x w roku ,żebym podpisał listę o wykonanych szkoleniach- defakto na nich nigdy nie byłem...ale pewnie oni za wykonanie planu mają jakieś ,,drobne,, rozmawiałem z nim na temat handbike czy można gdzieś pożyczyć,czy może far ma...pisałem maile do siedziby, dzwoniłem ale bez odpowiedzi...... i jak teraz przyjadą do mnie powiem.... Das tut mir sehr Leid.
Chociażbym szedł ciemną doliną zła się nie ulęknę ....bo jestem najgorszym draniem na tym świecie
Re: Refleksja na temat FAR-u
w mało polsce z hand bike niema problemu, niestety nie przez far tylko przez inne osoby, ze mna far raz sie tylko kontaktował byłem na 1 obozie i koniec wiekszosc rzeczy nauczyłem sie sam duzo pomaga mi w nauce aktywnosci internet wy i moja dziewczyna.
-
- gaduła
- Posty: 709
- Rejestracja: 20 sie 2014, 22:31
- Lokalizacja: kujawsko-pomorskie. DK 80.
- Kontakt:
Re: Refleksja na temat FAR-u
Jeżeli się dwie osoby dopasuje to rehabilitacja z dziewczyną , kobietą , żoną jest wspaniała i nie zastąpiona, i daje niezłe rezultaty .
KOBIETY SĄ WSPANIAŁE .
KOBIETY SĄ WSPANIAŁE .
Pozdrawiam -Janusz
C5/6
C5/6
Re: Refleksja na temat FAR-u
Wszystko poszło nie w tym kierunku NIESTETY a twoja relacia to wierzchołek góry lodowej ale wszystko w świetle prawa i kasy z UNI [liczy się papier nie człowiek] jak sam napisałeś i oczywiście nie mam ci za złe bo żyć trzeba a z tych pieniędzy to nawet nieźle [sam wiesz jak to funkcjonuje] dlatego SZwedzi dali z POlski dyla już dawno temu!! SZKODAemsi20 pisze:Przykro mi czytać te negatywne opinie na temat tej organizacja,bo wo niej pracuję,ale większośc z nich to prawda. Kiedy zaczynałem w niej pracować to były projekty tylko dla wózkowych i kadra lepiej dobrana. A teraz najlepsi są uczestnicy chodzący,bo z nimi najmiej problemów (słyszałem rozmowę kadry prowadzącej i nie mogłem w to uwierzyć - a co ze statusem far??), a kadrę zarówno chodzącą jak i jeżdżącą bierze się z łapanki,bo obozów i warsztatów jest sporo i ktoś musi pojechać
Do tego szerzące się kolesiostwo i pijaństwo (kiedyś jak kadrowicz sobie wypił to wywalali go z faru, a teraz ledwie zawiesza się na rok lub zamiata sprawę pod dywan).
Poza tym, instruktorami pierwszego kontaktu są często osoby chodzące! Nie wiem co z zasadą,że kulawy jedzie do kulawego i pokazuje mu na swoim przykłądzie co i jak. Kiedyś polecałem wszystkim uczestnictwo,ale odkąd kilka osób poskarżyło mi się na zignorowanie ich zgłoszeń i złe traktowanie (z góry, "nie rzucaj się bo na obóz nie pojedziesz,a kolejki są długie"), przestałem reklamować tę fundację. Pracuję w zawodowym projekcie i nie mam wpływu na wszystko,ale wolałbym sam poćwiczyć z człowiekiem niż prosić współpracownika,by zajął się nim w projekcie dla wózkowych.
Przykro mi,bo ta fundacja, odkąd weszła w projekty zawodowe zrobiła się korporacją i pracuję w niej tylko dlatego,że dobrze płacą.
pozdrawiam
eq
w życiu piękne są tylko chwile.......
Re: Refleksja na temat FAR-u
tak jest januszu